***
- Unikasz mnie – oznajmiłam, informując siedzącego tyłem do mnie na wystającym korzeniu drzewa Legolasa o swojej obecności.
Elf nie wzdrygnął się na mój głos, ani nawet nie obejrzał w moją stronę; najwyraźniej ze swoim elfim słuchem wiedział, że idę w jego kierunku. Niespiesznym krokiem zbliżyłam się do jasnowłosego, po czym usiadłam obok niego na konarze. Zerknęłam na niego kątem oka, jednak Legolas uparcie utrzymywał swój wzrok na obracanym w dłoniach sztylecie.
Od naszego wyjścia z Morii widziałam w nim pewne słabo dostrzegalne zmiany – chociażby to, że od tamtego momentu nie wymieniliśmy między sobą ani jednego słowa. Przygnębiony wyraz oczu, brak kąśliwych zaczepek w stronę Gimliego, a także przygarbione, jakby pod jakimś ciężarem, ramiona.
- Co leży ci na sercu, hên? – spytałam łagodnym głosem.
Legolas przełknął ślinę, a jego spojrzenie niemal niezauważalnie opadło w dół.
- Wtedy w Morii – zaczął cichym głosem – nie powinienem cię tak nazywać.
- Dlaczego tak uważasz? – zapytałam delikatnie.
Jasnowłosy wzruszył nieco ramionami.
- Moja mama zginęła, żeby mnie uratować – mówił – kiedy byłem bardzo mały. Mam wrażenie, jakbym... ją zdradził albo się jej wyrzekł.
- Legolas – popatrzyłam na niego ze współczuciem w oczach – Skąd ci to przyszło do głowy?
- Tylko na nią mówiłem naneth – odparł. – Pomyślałem, że poczułaby się, jakbym chciał ją kimś zastąpić.
- Nie próbuję zastąpić twojej matki – powiedziałam od razu. – Nie powinnam nawet próbować. Ale spójrz na to z tej strony... jeśli zdecydujesz się trwać przy boku Kathrin, czy tego chcesz czy nie, kiedyś zostanę twoją drugą matką – zauważyłam. – Każdy potrzebuje czasem rady lub wsparcia od kogoś, kto się nimi może zaopiekować. Jestem pewna, że twoja mama nigdy nie miałaby ci za złe szukania u mnie pomocy.
- Na pewno? – spojrzał na mnie uważnie.
- Oczywiście, że tak – zapewniłam go. – Kiedy miałam paręnaście lat mieszkałam z moim przyjacielem – wspomniałam. – On i jego rodzice stali się moją rodziną i jestem pewna, że moja mama bądź tata nie mieliby do mnie pretensji, że innych też tak nazywałam. Wiele im zawdzięczałam i chociaż w ten sposób mogłam to okazać.
Legolas pokiwał do siebie głową, nic nie mówiąc. Jego wzrok ponownie spoczął na trzymanej przez niego broni. W nieco napiętej ciszy wyczułam, że nie było to wszystko, co chciałby z siebie wyrzucić.
- Jest coś jeszcze, prawda? – odezwałam się po krótkiej chwili milczenia.
- Skąd wiesz?
- Jestem matką od niemal osiemdziesięciu lat – stwierdziłam. – Wykształcił mi się pewien instynkt – uśmiechnęłam się lekko.
- Nie wiem, czy zrozumiesz – mruknął.
- Masz moje słowo, że spróbuję – położyłam mu dłoń na ramieniu. – Możesz mi o wszystkim powiedzieć.
Elf milczał przez moment. Spuścił wzrok na zieloną trawę i chwilę zbierał się, by się odezwać.
- Brakuje mi Gandalfa – powiedział w końcu. – Znałem go, odkąd byłem dzieckiem i... i wydawało się, że zawsze jest obok, kiedy go potrzebowałem. Tyle już widział i przeżył, że... wydawał się niepokonany.
- Chciałabym, żeby było inaczej, ale nikt nie jest niepokonany – westchnęłam. – Nie znałam Gandalfa tak długo, jak ty, ale mimo to sporo razem przeszliśmy i mogę powiedzieć, że wiem, co czujesz. – Na moją twarz wkradł się smutny uśmiech. – Walczył w bitwach, pokonywał czarne zaklęcia i zdawało się, że nic go nie rusza – pokiwałam do siebie głową. – Chociaż mógł być czasem wkurzający jak nikt inny, nie potrafiłam sobie wyobrazić Śródziemia bez Gandalfa...
YOU ARE READING
Mój Arcyklejnot
FanfictionKontynuacja książki 'Forever Together'. Smaug nie żyje, podobnie jak Azog, Góra została odzyskana, a krasnoludy wreszcie są w domu. Arissa i Thorin rozpoczynają nowy rozdział w życiu jako władcy Ereboru i przywracają królestwu dawną świetność. Wszys...