#49 "Deklaracja wojny"

743 47 28
                                    

Hanako z uwagą przyglądała się rozgrywającej się przed nią scenie. Właściciel tytana obuchowego – Willy Tybur już za chwilę miał rozpoczynać swoją przemowę. Tyle wpływowych ludzi, którzy z tej perspektywy wyglądali dla niej jak mrówki... Naprawdę niefortunnie by było, gdyby coś się w tej chwili wydarzyło, prawda? Dlatego właśnie Eren wybrał ten moment. Na który oni musieli oczekiwać, nie mając innego wyboru.

Spojrzała kątem oka na Levi'a, który tak, jak kilku innych Zwiadowców czekali w ukryciu na dachu. Kobaltowooki, wyczuwając na sobie jej wzrok, delikatnie złapał ją za dłoń, kciukiem głaszcząc jej zewnętrzną część.

- Wiesz, że nie masz prawa się choćby zranić? – spytał jej prawie szeptem, tak by nikt inny ich nie usłyszał.

Hanako uśmiechnęła się pod nosem.

- To samo tyczy się ciebie, Levi – odparła równie cicho, co on. - I ciebie też, Hayato. - Spojrzała znacząco na swojego brata, który posłał w jej stronę mały uśmiech. Zaraz po tym z zaciekawieniem przyjrzała się podnoszącej się kurtynie.

To już.

- Opowiem państwu pewną starą historię – zaczął przedstawiciel rodu Tybur, gdy tylko głośna orkiestra ucichła, a światło ze sceny sprawiło, że był całkowicie widoczny. – Przed około stu laty Imperium Erdiańskie dzięki mocy tytanów przejęło władzę nad światem. Od pojawienia się naszego przodka Ymir, aż po dziś dzień, niezliczona ilość ludzi, przekraczająca trzykrotnie obecną populację, padła ofiarą tytanów.

Musiała przyznać, że całe przedstawienie nawet jej się podobało. Sporo aktorów, efektów specjalnych... Gdyby nie to, co za chwilę miało się zdarzyć, chętnie by to powtórzyła.

- Przez tytanów, niewyobrażalna liczba ras oraz ich kultur i historii została skradziona ludzkości. Imperium Erdiańskie wybrało ścieżkę rzezi, która stała się naszą aktualną historią. Aż w końcu, gdy Erdianom zabrakło już wrogów, zaczęli zabijać własnych współbraci! To był początek Wielkiej Wojny Tytanów.

Rozsiadła się wygodniej na dachówkach i odchyliła głowę do nieba. Gwiazdy były dziś wyjątkowo piękne, aż przypomniały jej się wszystkie nocne spacery z Levi'em, gdy byli jeszcze u siebie. Pragnęła jak najszybciej do tego wrócić.

- Bądź czujna – nakazał jej poważnie, a ona posłusznie skupiła się na dalszym ciągu przedstawienia.

- A był nim nie kto inny, jak wielki i odważny Helos! Dzięki swoim zręcznym manipulacjom informacjami sprawił, że Imperium Erdiańskie nie przestawało się nawzajem zabijać. Następnie połączył siły z rodem Tybur i zmusił króla Fritza, niegdyś uważanego za niezwyciężonego, do ucieczki na wyspę. – Widownia głośno zaklaskała na kolejne słowa człowieka-tytana.

Hanako westchnęła cicho, chcąc mieć już to za sobą. Nie chciała mieć z tym nic wspólnego, nie chciała rozwiązywać tego w ten sposób. Czy właśnie tak nie będą uważani za takich samych, jak ich wrogowie? Niby dlaczego musieli się na to decydować? I dlaczego do cholery Eren zaczął działać na samowolkę, a oni musieli za nim latać? Dosłownie latać.

- Dzisiaj po raz pierwszy w historii ta prawda zostanie wyjawiona światu! – oznajmił Willy, a ona na powrót zaczęła się przysłuchiwać jego słowom. – Cofnijmy się o sto lat. Tym, którym zakończył Wielką Wojnę Tytanów, wcale nie byli ani Helos, ani Tyburowie. Tym, który ocalił nasz świat, był nie kto inny, jak król Fritz! – Nawet ze swojej pozycji usłyszała zaskoczone pomruki widowni. Wcale im się nie dziwiła. – Ubolewał nad okrutną historią Imperium Erdiańskiego. Był zmęczony odrażającą wojną między jego własnymi rodakami, a także czuł ogromny ból i współczucie dla nieustannie ciemiężonych Mareńczyków. Dlatego, gdy odziedziczył Tytana Pierwotnego, razem z rodem Tybur opracował plan, zgodnie z którym jeden z Mareńczyków miał odegrać rolę bohatera. Mężczyzną owym był właśnie Helos.

Wolność | Levi x Oc |W trakcie korekty|Where stories live. Discover now