#61 "Początek końca"

174 13 11
                                    

 - Nic dziwnego, że nie stawiał oporu, skoro to tylko pusta skorupa – prychnął Levi, tak jak wszyscy wpatrując się w parującą podobiznę Zeke'a.

Hanako zacisnęła zęby, czując napływającą falę goryczy. Pokonując Zwierzęcego tak szybko, miała nadzieję na rychłe zwycięstwo. Skoro jednak mógł się ukrywać dosłownie wszędzie, zabicie go było niemal niemożliwe.

Spojrzała w bok, wpatrując się w ogromne kości przemienionego Erena. Ciepły wiatr rozwiał jej włosy, przypominając o trwającym pod nimi Dudnieniu. Na samą myśl o setkach Kolosalnych tytanów i widoku upadającego martwego ciała Hayato, miała ochotę wrzeszczeć.

- A więc tak jak podejrzewaliśmy, Zeke ukrył swoje prawdziwe ciało jako Obuchowy – powiedział Armin poważnie.

- Chcecie powiedzieć, że mamy odnaleźć w tej kupie kości miejsce metr na dziesięć centymetrów?! Przecież to niewykonalne! - krzyknął Jean, wymachując bronią. - Musimy przygotować się na najgorsze! Armin!

- Wiem!

Tak naprawdę wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Negocjacje z Erenem były praktycznie niemożliwe, szanse na odnalezienie Zwierzęcego w obecnym stanie rzeczy minimalne, a ich czas cały czas bezlitośnie się skracał.

- Za minutę wysadzę to miejsce w powietrze – oznajmił Armin wyraźnie zdeterminowany. Hanako dostrzegła jednak cień żalu na jego twarzy. - Uciekajcie na Transportowym!

Hanako mimowolnie drgnęła. Przez moment chciała oszczędzić Erena, jednak przypominając sobie rzeź jaką urządził i to, że Hayato przez to zginął, ogarnęła ją nienawiść tak wielka, że sama zapragnęła zadać mu ostateczny cios.

Choć nadal nie docierało do niej, że nie miała już brata.

- Eren spodziewa się tego ataku, więc raczej od tego nie zginie – kontynuował Armin. - Za to rozwalając te kości na kawałeczki, z łatwością zlokalizujemy jego oraz Zeke'a.

Brunetce nie umknęło, że Mikasa wyraźnie odetchnęła na tę wiadomość. Widziała także posyłane jej przez Levi'a spojrzenie, jednak celowo go nie odwzajemniła. Chyba by się rozpłakała, gdyby tylko dostrzegła w jego oczach troskę.

Zwiadowcy posłusznie wznieśli się w powietrze i wylądowali na przemienionych w tytanów sojusznikach. Hanako przystanęła na ramieniu Opancerzonego, jedynie na chwilę odważając się zerknąć na swojego ukochanego. Na szczęście nie wydawał się bardzo cierpieć z powodu swoich obrażeń.

- Uważaj na siebie, Armin! - krzyknął Connie, szybując wprost do Transportowego.

- Skoro sytuacja naprawdę jest tak dramatyczna, nie przejmuj się nami i idź na całość! - dodał Jean.

Plan wydawał się naprawdę prosty. Mieli się nieco oddalić, poczekać aż Armin zdetonuje całą masę kości i zaatakować. Dlatego jednocześnie zamarli, widząc jak ich przyjaciel nagle ląduje w paszczy tytana przypominającego krowę.

~Że co?

Jakby tego było mało, przy szkielecie zaczęła pojawiać się cała masa innych tytanów. Ponownie były to jedynie skorupy, ale ich liczebność była wręcz zatrważająca. Żołnierze od razu przystąpili do walki. Co krótką chwilę wybuchała jakaś włócznia piorunów. Rzucając się na kolejną podobiznę tytana i przecinając jej kark, Hanako słyszała także głośne odgłosy walki Reinera.

Szybko utwierdziła się w przekonaniu, że nie byli to bezmyślni tytani. Przystanęła na jednej z odstających kości, czekając na jakikolwiek znak, co sensownego mieliby zrobić. Przecież Armin przed momentem został porwany! Niby jak mieli go uratować, skoro chroniła go taka armia?

Wolność | Levi x Oc |W trakcie korekty|Where stories live. Discover now