#60 "Tytan Pierwotny"

303 19 27
                                    

Wszyscy zastygli w oczekiwaniu, jakby paraliżujący ich strach miał jakkolwiek pomóc. Było to wręcz niewyobrażalne, że Kolosalni Tytani dotarli tutaj tak szybko. Gdyby nie uszkodzony zbiornik z paliwem, za kilka minut mogliby być już w powietrzu.

- Nie róbcie tego. - Spośród przerażających odgłosów ciężkich kroków i trzęsącej się ziemi, usłyszeli głos powoli konającego Flocha. - Nie lećcie, proszę.

- Floch... - szepnęła Hanji, razem z Jeanem kucając obok rannego.

- Wszyscy na wyspie zostaną zabici. Nasz diabeł jest jedyną nadzieją – wychrypiał, a Hanako niemal od razu potem dostrzegła, że już nie żył.

Szybkim krokiem podeszła do Levi'a, który nerwowo objął ją ramieniem.

- Nie panikuj, Hana – mruknął chłodno, najwyraźniej sam próbując utrzymać spokój.

- Jak mamy nie panikować? Dudnienie zaraz tu będzie! - krzyknął Hayato, zwracając tym samym uwagę kilku Zwiadowców. - Dosłownie wszystko może się zdarzyć!

Odwzajemniła zaniepokojone spojrzenie swojego brata, postanawiając nie ukrywać swoich prawdziwych emocji. Zresztą nawet jeśliby chciała, nie potrafiłaby.

Niemal wszyscy Zwiadowcy wybiegli na zewnątrz, uważnie obserwując sytuację. Tytani byli coraz bliżej i już po kilku ciągnących się w nieskończoność minutach zaczęli być widoczni na górach. Jak się okazało, przechodzenie przez nie nie było dla nich żadnym wyzwaniem. Hanako mimowolnie zadrżała, widząc z oddali ten przerażający widok.

- Armin, czy możemy coś zrobić? - spytała Mikasa z niepokojem.

- Nie, wyczerpały nam się możliwości – odparł blondyn ze zlęknionym wyrazem twarzy. - Zostanę tutaj i spróbuję ich opóźnić.

- Nie możesz! Jesteś naszą jedyną nadzieją na powstrzymanie Erena! - odparł Reiner natychmiast. - Ja to zrobię.

- Nie ma mowy. Nie możemy pozwolić sobie na utratę mocy tytana – wtrąciła Hanji poważnie. - Dotarliście tutaj pod moim dowództwem. Nie cofnęliśmy się nawet przed mordowaniem towarzyszy. Pora wziąć za to odpowiedzialność.

Coś w spojrzeniu dowódcy nie dawało Hanako spokoju. Wszyscy inni też to poczuli. Byli jednak w zbyt wielkim szoku, by szybko zareagować.

- Hanji-san... - szepnął Hayato, niedowierzając. Przepuścił jednak brunetkę, kiedy podchodziła do Armina.

- Arminie Arlercie, niniejszym mianuję cię na piętnastego dowódcę Korpusu Zwiadowców – oznajmiła głosem tak pewnym, że żołnierze wokół zamarli. - Najważniejszą cechą kandydata na dowódcę Zwiadowców jest nieugięte dążenie do zrozumienia. Dlatego nikt nie nadaje się lepiej na to stanowisko niż ty – dodała łagodniej. - Zostawiam naszych towarzyszy w twoich rękach.

Blondyn spojrzał na nią z przerażeniem, ale nie zdołał wydusić z siebie ani jednego słowa.

- I to by było na tyle. No to narka wszystkim! - Hanji odwróciła się w stronę nadchodzącego Dudnienia. - A, zapomniałabym! Levi jest teraz twoim podkomendnym. Nie daj mu chwili wytchnienia, dobra?

Wszyscy byli zbyt osłupieni jej decyzją, by ją zatrzymać. Jedynie przy oddalonym Levi'u nieco zwolniła kroku, by wysłuchać jego słów. Hanako nawet stamtąd widziała zmartwienie na twarzy czarnowłosego, ale i on nie próbował zatrzymać dowódcy.

Dopiero kiedy ta wzbiła się w powietrze, Zwiadowcy wyrwali się z transu i za nią pobiegli.

- Hanji-san! - krzyknął Hayato, a jego siostrze ledwo udało się go powstrzymać przed popędzeniem za brunetką.

Wolność | Levi x Oc |W trakcie korekty|Where stories live. Discover now