#51 "Zeke Jaeger"

649 40 13
                                    

Trzy lata temu po raz pierwszy dostali się do morza. Ogromne skupisko słonej wody mogłoby wydawać się snem. Nawet Hanako z niedowierzaniem zanurzyła w niej stopy, za co oczywiście dostała sporą burę od Levi'a, który od razu stwierdził, że się pochoruje. Koniec końców sam podszedł bliżej.

Nowa wyprawa przyniosła za sobą również plan odnośnie Mareńczyków. Niedługo później nieco ogarnęli ziemię przy morzu, by skutecznie zaskoczyć wrogów. Przypuszczenia Armina okazały się słuszne – ludzie Mare przybyli statkiem pod sam brzeg. To właśnie wtedy wszystko się zaczęło.

Niby niewinnie, to wszystko można by uznać za próbę samoobrony, ale to właśnie wtedy pojmali pierwszych Mareńczyków i wykorzystali ich jako przynętę do przybycia kolejnych. Co dziwne, drugi statek okazał przewozić na sobie także przychylnych Erdii zdrajców.

To właśnie dzięki nim Zwiadowcy poznali liczebność i uzbrojenie wroga. A co najważniejsze – nauczyli się nowej technologii. Choć nie mogli ufać im w pełni. Ich przywódcą okazał się Zeke Jaeger. A jego plan był wówczas nieznany.

- Myślisz, że naprawdę chcą nam pomóc? – spytała Hanako, podczas leniwego wylegiwania się na słońcu razem z Levi'em.

Całym sercem uwielbiała takie momenty. Czasem czuła, że na chwilę wszystko, co złe znika i będąc obok swojego ukochanego nie ma żadnych zmartwień. Szybko wracała jednak do normalności.

- Kto wie – mruknął Levi, przelotnie głaszcząc jej ramię.

Gdyby nie byli sami, z pewnością odsunąłby się na parę metrów, by nie wzbudzać kontrowersji.

Sama jego obecność w pełni wystarczała Hanako. Może nie mogła oczekiwać od niego zbyt wielu czułości, ale to, że się starał i był blisko wystarczało jej aż nadto.

Ale problemy świata nadal pozostały problemami.

Uśmiechnęła się do niego lekko i delikatnie musnęła jego usta swoimi. Mogła mieć tylko nadzieję, że to wszystko szybko się skończy.

Ale wcale się na to nie zapowiadało. Ciągle dopadały ją myśli, że mogliby rozwiązać to inaczej. Nie zabijając, nie grożąc. Zapomnieli, że ludzie uważają ich za diabłów i swoim zachowaniem rzeczywiście je przypominali.

Czy nie chcieli czegoś odwrotnego? Czy nie chcieli się dogadać? A jeśli wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy udałoby się rozwiązać cały spór?

Na to było już za późno. Nie mając wyboru, musieli podążać wytyczoną na początku ścieżką. Nawet, jeśli mieli wątpliwości.

- Jesteś Mareńczykiem, prawda? Po co żeś tu przylazł?! – Hanako momentalnie oderwała wzrok od grobowych płyt.

Chciała od razu podbiec do Żandarma i nieco go uspokoić, ale Levi powstrzymał ją, łapiąc jej ramię. Na szczęście Niccolem zajął się Connie, Jean i Hayato. Nie był niczemu winny, po prostu przyszedł na grób ukochanej. Jednak Mareńczycy nie byli tu dobrze traktowani. I nie była to taka pierwsza sytuacja.

- Dlaczego to wszystko tak wygląda? – spytała Hanako, ale Levi nie odpowiedział.

Nie wiedział nawet, co.

***

- Więc podaliście wiadomość, że odnieśliście zwycięstwo? Zaprawdę niewiedza potrafi być przerażająca – mruknął Zeke, kiedy Levi i Hanako doglądali jego dojazdu do kwatery.

Siedząc z niedawnym wrogiem w ciasnym powozie, Hanako myślała, że zaraz wybuchnie. Nadal pamiętała przecież, kto zabił tylu żołnierzy pod Shinganshiną i nie zamierzała ufać Zeke'owi. Zresztą Levi podobnie.

Wolność | Levi x Oc |W trakcie korekty|Onde histórias criam vida. Descubra agora