#45 "Natarczywe spojrzenie"

675 51 32
                                    

Po ceremonii nie zwlekali z powrotem. Dość szybko pożegnali się z królową Historią, by zaraz po tym wsiąść na konie i pojechać z powrotem do kwatery. Oczywiście Hayato oraz Sasha pojechali powozem, jako że ich rany nie pozwalały na tak poważne ruchy, jak jazda konno.

Zwiadowcy wrócili do bazy, gdy słońce powoli chowało się za horyzontem. Hanako od razu po odstawieniu konia do stajni, ruszyła na pomoc bratu, który kuśtykał już do oddziału szpitalnego.

- Czyś ty oszalał? – spytała, bojąc się, że coś mogło mu się stać i podała mu pomocne ramię, które z ulgą przyjął.

- Spokojnie, dałbym radę sam – oznajmił, choć sam nie był tego do końca pewny.

Brunetka spojrzała na niego spod byka.

- Jeszcze raz tak zrobisz, a przywiążę cię do łóżka – burknęła, po czym wspólnie zaczęli iść do szpitalnego oddziału.

Kątem oka dostrzegła, że Connie zajął się już Sashą, a reszta Zwiadowców, w tym kapral Levi, wchodzili do środka kwatery i kierowali się w różne strony.

Gdy i rodzeństwo było już w środku, a przebrany Hayato bezpiecznie leżał w łóżku, Hanako mogła odetchnąć. Co, jak co, ale w życiu tak bardzo się o niego nie martwiła.

Skoro słońce zdążyło już zajść, stwierdziła, że chyba najwyższy czas zjeść kolację. Dziś ludzie z Rose znowu przywieźli coś od siebie - jak się okazało było to pieczone mięso, które Hanako poczuła od razu po zejściu na parter. Nie zdziwiła się zbytnio. W końcu dziś Zwiadowcy zostali nagrodzeni za odbicie Marii, która swoją drogą już za niedługo miała być naprawiana i przebudowywana.

Hanako z niecierpliwością weszła do jadalni, w której byli już praktycznie wszyscy. Nawet Sasha się zjawiła i w zabójczym tempie pochłaniała kawał mięsa, nie zwracając uwagi na siedzących obok niej przyjaciół. Hanako wolała zjeść w spokoju, dlatego dosiadła się do kaprala i Hanji. A no tak... Hanji i spokój to totalne przeciwieństwo.

- O, cześć, Hanako – przywitała się okularnica, odstawiając filiżankę z pitą przez nią herbatą na stół. – Jak czuje się Hayato? – spytała poważnie, a brunetka wzruszyła ramionami.

- Jest już dobrze. Lekarz powiedział, że za kilka dni będzie mógł chodzić o własnych siłach – odparła, biorąc talerz i nakładając sobie mały plasterek mięsa oraz kilka pieczonych ziemniaków, jako że nie miała dziś zbytnio apetytu.

Levi ani Hanji tego nie skomentowali, tylko w ciszy popijali swoje herbaty, kolację zaliczając już kilka minut temu.

Hanako przeżuwała powoli, patrząc się gdzieś w bok, jako że nie mogła znieść na sobie natarczywego spojrzenia Levi'a, który swoją drogą patrzył tak na nią coraz częściej. W dodatku dowiedziała się, że się o nią martwił, a nawet przygotował dla niej kolację na dachu parę dni temu. Było to dla niej ogromnie dziwne. I dalej nie potrafiła rozgryźć, o co może mu w ogóle chodzić.

Gdy w końcu dokończyła jeść, pospiesznie wstała i poszła odnieść naczynia, po czym skierowała się do wyjścia ze stołówki, jednak nie zdążyła tam dojść, gdyż zatrzymał ją głos Hanji.

- Gdzie ci tak śpieszno? – spytała zdziwiona okularnica, a Hanako przystanęła.

- Muszę zanieść kolację Hayato – oznajmiła, nawet do końca nie kłamiąc, bo rzeczywiście musiała to zrobić.

Po prostu nie przyznała się do tego, że ciągle skupiony na niej wzrok Levi'a, mocno ją krępował. Żeby potwierdzić swoje słowa, wzięła w ręce czysty talerz i nałożyła na niego solidną porcję jeszcze parującej od ciepła kolacji.

Wolność | Levi x Oc |W trakcie korekty|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz