#47 "Jej usta"

861 56 76
                                    

Hanako z głębokim westchnięciem złapała się za głowę. Przecież nie była pijana ani nie nawdychała się żadnych podejrzanych substancji. Dlaczego więc pozwoliła sobie w nocy na taki odważny gest i od teraz miała mówić do kaprala po imieniu? Zresztą... To on to zaproponował, więc czy nie oznaczało to, że z nim również było coś nie tak? Czyżby oboje zostali przez coś opętani i teraz zachowywali się kompletnie inaczej niż wcześniej? Bez wyraźnych granic i dystansu obok siebie. Nie wiedząc tak naprawdę, na czym oboje stoją. Byli teraz dla siebie zaufanymi towarzyszami broni, jednak czy mogli nazwać siebie przyjaciółmi? Czy chociażby kolegami? Zarówno Levi, jak i Hanako zastanawiali się nad tym od ostatniej nocy, lecz żadne z nich nie znalazło jednoznacznej odpowiedzi.

Hanako westchnęła po raz kolejny i podniosła się w końcu z łóżka. Była już w pełni ubrana, więc wystarczyło tylko zejść do jadalni na śniadanie. Jednak jak miała się zachować, gdy jak co rano spotka tam kaprala, albo raczej Levi'a? Miała zwrócić się do niego jak koleżanka, czy powiedzieć oficjalne „dzień dobry", jak do tej pory? Mnóstwo pytań, lecz brak odpowiedzi...

W końcu zebrała się w sobie i zostawiając śpiącą Mikasę samą, zeszła na parter, od razu wchodząc do jadalni. I chyba zdziwicie się, gdy powiem, że Levi'a tam wcale nie było. Hanako zmarszczyła brwi w zdziwieniu i jeszcze raz rozglądnęła się po dość ciemnym, z racji na wczesny wschód słońca, pomieszczeniu. Czarnowłosego jednak naprawdę nie było.  A ona nie potrafiła zrozumieć sama siebie, gdy poczuła delikatne ukłucie w sercu, które podświadomie wyczekiwało widoku Levi'a o poranku.

Brunetka potrząsnęła jednak głową, karcąc się za takie myśli. To do niej niepodobne...

- Dzień dobry, Hanako – przywitał się niepewnie Eren, widząc przez sobą zamyśloną kobietę.

Zaskoczona odwróciła się w jego stronę. Jego zmęczony wyraz twarzy i roztrzepane jeszcze bardziej niż zazwyczaj włosy, utwierdziły ją w przekonaniu, że tej nocy również nie spał zbyt dobrze.

- Dzień dobry, Eren – odpowiedziała po chwili, dziwnie czując się, wypowiadając to imię dopiero po tak długim dla niej czasie. Doprawdy całkowicie zaniedbała relacje z członkami korpusu. – Wcześnie wstałeś... Chyba niezbyt dobrze ci się spało? – spytała niepewnie, nie wiedząc, czy to dobre słowa jak na rozpoczęcie rozmowy.

- Uhm... Ja... Tak wyszło. – Eren uśmiechnął się z zakłopotaniem. – Ty to jednak jesteś rannym ptaszkiem, mam rację?

- Tak, chyba tak – przytaknęła kobieta, myśląc jak miała poprowadzić tę rozmowę, by nie była ona krępująca. – Może zrobię coś do jedzenia? – zaproponowała.

- Oh, pomogę ci...

Po chwili oboje przygotowywali omlety dla całego korpusu. Eren nie był w tym zbyt doświadczony, ale z pomogą Hanako, która kiedyś gotowała niemalże codziennie, udało mu się czegoś nauczyć i spalił tylko trzy porcje. Już po kilkudziesięciu minutach wszystko było gotowe, stoły w jadalni zastawione, a Zwiadowcy powoli zbierali się już w środku.

Siedząc ponownie z Erenem, Mikasą, Arminem, Jeanem, Sashą oraz Conni'em i dość luźno z nimi rozmawiając, Hanako poczuła, jakby wróciła na dawne tory. Nawet nie zauważyła, że Levi nadal się pojawił, choć gdzieś w środku czuła dziwną pustkę.

***

Nie wiedział, co miał robić. Podobnie jak ona miał mnóstwo wątpliwości i pytań bez odpowiedzi. Co czuł do Hanako? Co skłoniło go do tego, że zapragnął przejść z nią w koleżeńską relację? Nie wiedział. Po prostu nie potrafił sobie odpowiedzieć.

Wiedział jednak, że od jakiegoś czasu zaczął darzyć ją jakimś głębszym uczuciem. Martwił się o nią. Prawie na każdym kroku myślał o tym, gdzie się znajduje i co robi. Wariował, kiedy nie był pewny swoich uczuć. To przyjaźń? Nie... Miłość? Nie, na pewno nie. Czy istniała możliwość, że się w niej zauroczył? On? Najsilniejszy Żołnierz Ludzkości, kapral Levi Ackerman?

Wolność | Levi x Oc |W trakcie korekty|Where stories live. Discover now