#58 "Nostalgia"

482 23 14
                                    

Wiatr lekko rozwiewał jej włosy, gdy stojąc na zewnątrz pokładu, opierała się o barierki i patrzyła w otaczający ją ocean. Gdyby nie dostrzegała kłębów dymu z oddali, pomyślałaby zapewne, że nic złego się nie dzieje. Zupełnie jak tamtego dnia...

Od razu po wejściu na statek żałowała, że jakkolwiek nie pomyślała o możliwej chorobie morskiej. Praktycznie całą podróż przesiedziała w kajucie i dopiero niedawno odważyła się z niej wyjść za namowami Levi'a i Hayato.

Ci dwaj wzięli na siebie odpowiedzialność za możliwe wymiociny na podłożu pokładu i jej w miarę dobre samopoczucie. Brunet ciągle starał się ją zagadywać, a kobaltowooki po prostu mimochodem gładził jej ramię.

- Więc za murami naprawdę są miasta i mieszkają w nich ludzie – oznajmił Connie z wyraźną ekscytacją.

- Nie gadaj w kółko przy obcych, że „za murami to, za murami tamto" – skarcił go Jean, patrząc na niego nieco sceptycznie.

- Wiem przecież!

Ona walczyła z nudnościami, a jej koledzy z zachwytem oglądali widoczne z oddali budynki oraz wszelkich innych ludzi. Nie ma co, wycieczka była całkiem miłą odskocznią od rzeczywistości, ale inne rasy naprawdę szybko mogły się połapać o diabłach na ich terenie.

Hanako burknęła coś pod nosem o niewygodnych spodniach, które otrzymała, ale praktycznie nikt nie zwrócił na nią uwagi.

- Więc to jest świat za murami? A my jesteśmy pierwszymi ludźmi zza Murów, którzy postawią na nim stopę! - dodała Sasha, kompletnie nie zwracając na innych uwagi.

- Mówię, żebyście się przymknęli!

Towarzystwo stojące nieco dalej nijak obeszły nieuniknione kłótnie podopiecznych. Hanako zastanawiała się, kiedy ktoś wreszcie doprowadzi ich do porządku...

- Można powiedzieć, że wracamy do naszej pierwotnej misji – oznajmiła Hanji. - Rozpoczynamy kolejną ekspedycję!

Brunetka spojrzała na Levi'a ze zbolałym wyrazem twarzy. Choć wyglądał lepiej niż dobrze, nie potrafiła się nawet uśmiechnąć.

Całe szczęście dość szybko dotarli do brzegu, a Hanako wypruła ze statku jak z procy. Z ulgą wypuściła trzymane w płucach powietrze, kiedy jej żołądek zaczął zachowywać się całkiem normalnie. Dopiero wtedy mogła dokładnie przyjrzeć się otaczającym ją widokom.

W porcie było pełno ludzi. Miasto tętniło życiem, a nowocześnie ubrani mieszkańcy robili rzeczy, o której nawet tak naprawdę jej się nie śniło. Stanęła jak wryta, widząc gdzieś w pobliżu kliszę aparatu.

Niedługo później wszyscy Zwiadowcy dołączyli do jej boku i chyba byli tak samo zszokowani, co ona. Nawet Levi wydawał się wykazywać jakieś emocje.

- Drodzy państwo! Witamy na kontynencie Mare! - zawołał Onyankopon, unosząc swój kapelusz w górę. - Pozwólcie, że zaprowadzę was do rezydencji pani Azumabito.

Widząc znajomą twarz, Hanako od razu poczuła się nieco pewniej. Choć najchętniej poobserwowałaby wszystko jeszcze raz, nie mogła zapominać o powodzie, dla którego tu przypłynęli.

- Onyankopon! - Hanji była dosłownie oczarowana.

- Cieszę się, że bezpiecznie dotarliście! I jak wam się podoba największe miasto portowe Mare?

Może ktokolwiek by odpowiedział, gdyby nie przejeżdżające za ciemnoskórym... coś.

- Patrzcie na tego konia! - zawołał ze zgrozą Connie. - Czy to w ogóle koń?

Wolność | Levi x Oc |W trakcie korekty|Onde histórias criam vida. Descubra agora