Prolog

3.1K 115 58
                                    

Ponad sto lat temu na drodze ludzkości stanął nowy wróg. Różnica siły między ludźmi, a ich nowymi przeciwnikami była przytłaczająca. Niedługo potem nasz gatunek stanął na krawędzi wyginięcia. Ludzie, którzy przetrwali, wybudowali trzy mury: Marię, Rosę oraz Sinę i przez kolejne sto lat żyli ukryci za nimi w poczuciu bezpieczeństwa. Jednakże...

- Hana-nee chan, Hana-nee chan! – Młoda dziewczynka wołała swoją siostrę.

- Coś się stało, Miwaki? – zapytała brązowowłosa, odwracając się w stronę siostry.

- Mamusia mówi, że mamy iść na rynek kupić ryby na obiad – powiedziała z uśmiechem dziewczynka.

- W takim razie, chodźmy – rzekła Hanako, zdejmując szary fartuszek.

Siostry, spacerując, powoli kierowały się w stronę rynku przy bramie do muru Maria. Każdy w okolicy wiedział, że Hanako i Miwaki Aizawa były ze sobą bardzo zżyte. Obie o jasnej cerze i lśniących, kasztanowych włosach zaplecionych w warkocza z boku głowy. Każda odziedziczyła ciemne oczy po ojcu i zgrabny, mały nosek po matce. Różniły się jedynie wzrostem i krągłościami, jak to między sześciolatką a dwudziestolatką. Mimo takiej różnicy wieku, zawsze umiały się dogadać i wspólnie spędzać każdą chwilę.

Siostry Aizawa szły dalej, odpowiadając na powitania swoich znajomych. W końcu doszły do rynku przy bramie. Pijani Stacjonarni jak zwykle rozmawiali i śmiali się głośno, nie zwracając uwagi na otoczenie. Hanako zawsze denerwowało takie zachowanie, ale nie dała tego po sobie poznać, zachowując neutralny wyraz twarzy.

Podeszła do odpowiedniego stoiska, upewniając się, że Miwaki idzie za nią. Kupiła dwie ryby wyglądające na najświeższe ze wszystkich. Podała sprzedawcy monety i odeszła bez słowa. Nie lubiła takich miejsc, wszyscy się przekrzykiwali, co tworzyło ogromny hałas, a Hanako hałasów nienawidziła.

Spojrzała jeszcze raz na Stacjonarnych. O dziwo Hannes, jedyny znany z czwórki, gdzieś zniknął, a drugi właśnie kierował się do wnętrza bramy.

~ Coś się stało? ~ pomyślała Hanako i zaciekawiona postanowiła w drodze powrotnej przejść obok bramy.

Mała Miwaki ciągle podążała za siostrą, uśmiechając się do innych. Dlatego zdziwiła się, gdy Hanako nagle przystanęła.

- Będziecie w stanie walczyć, kiedy zajdzie taka potrzeba?! – krzyknął jakiś mały chłopiec do dwóch Stacjonarnych.

~ Hę? ~ Brunetka na te słowa przystanęła. ~ ''Gdy zajdzie taka potrzeba?'' ~ To pytanie wierciło dziurę w jej głowie. Hayato mówił, że kiedyś tytani mogą być w stanie przebić się przez mury, ale...

- Energicznego dzieciaka ma nasz doktorek – oznajmił podpity kolega Hannesa.

~ A więc to dziecko doktora Jeagera ~ domyśliła się Hanako.

- Jeśli uda im się przebić przez mur, zajmiemy się nimi. Jednak przez calusieńkie sto lat nic takiego nie miało miejsca – prychnął.

...i przez kolejne sto lat żyli ukryci za nimi w poczuciu bezpieczeństwa. Jednakże...

- Ale mój ojciec powiedział, że człowiek jest najbardziej narażony na niebezpieczeństwo, gdy jego czujność zostanie uśpiona! – wykrzyczał chłopiec.

Dziewczyna zastygła w miejscu.

~ To racja.... dzieciak ma rację. A co, jeśli tytani... Nie, to bzdury, wymysły jakiegoś chłopczyka. Nie mogę przejmować się takimi bzdetami, ale czy jego słowa mogą mieć jakiś większy sens? Co, jeśli tytani naprawdę kiedyś przedostaną się przez mur? ~ rozmyślała przerażona Hanako.

Wolność | Levi x Oc |W trakcie korekty|Où les histoires vivent. Découvrez maintenant