#59 "Dudnienie"

270 22 17
                                    

Było już ciemno, kiedy wreszcie dotarli na miejsce. Odiha zdawała się być kompletnie pozbawiona życia i nawet kręcące się gdzieniegdzie zwierzęta nie zdołały przerwać ciszy, jaka tam panowała. Hanako słyszała wiatr i stukanie, kiedy zerknęła przez okno w stronę zadaszenia, pod którym pracowano już nad maszyną latającą.

Czuła się zbyt obolała i przytłoczona ostatnimi wydarzeniami, by od razu pomóc w przygotowaniach. Levi zresztą tego od niej nie wymagał. Odkąd tylko przybili do lądu, odpoczywali razem na statku, nie rozmawiając praktycznie z nikim.

- Boję się, Levi – wyznała cicho, lekko przytulając się do jego ramienia.

- Nie pierdol. Aktualnie nie ma na to czasu.

Sposępniała na jego słowa, bo oczekiwała od niego czegoś zupełnie innego. Była jednak świadoma tego, co sam musiał odczuwać. Wypowiedziane przez niego zdanie było też dość trafne – na razie musieli zająć się powstrzymaniem Erena przed sianiem spustoszenia.

Było to okropne, skoro masowa rzeź już dawno poczyniła swoje żniwa.

Na tamten moment byli zupełnie bezsilni.

- Nie obrażaj się, Hana – mruknął Levi, nie doczekując się żadnej odpowiedzi. - Zrobimy co w naszej mocy. Obiecuję ci, że po tym wszystkim wykastruję tego gówniarza.

- Levi... - szepnęła z niepokojem.

Czuła się odrobinę pewniej, kiedy mówił w taki sposób, jakby jakimś cudem mieli wygrać. Niestety każdy obecny w porcie wiedział, że szanse na powodzenie były nikłe. Ale czy Zwiadowcy byli kiedykolwiek na lepszej, niż nikłej pozycji?

Przyjrzała się Arminowi oraz Hanji, którzy zgodnie wydawali polecenia. Gdyby nie oni, cały plan na pewno poszedłby na marne. Hanako widziała zrezygnowanie w oczach większości żołnierzy, ale kiedy byli choć odrobinę zmotywowani do działania, mogli powiedzieć cokolwiek o walce. Nie mieli jeszcze dokładnego planu, co mogliby zrobić w ramach zatrzymania Dudnienia. Myślenie o tym, jak trudne mogłoby się okazać to zadanie było dla wszystkich przerażające.

Kontynent Mare z pewnością był już częściowo zniszczony, a z miast i wiosek pozostały tylko gruzy i krwawa posoka wypływająca z zgniecionych i spalonych ciał. Hanako nie chciała nawet myśleć, jak ogromny strach odczuwali ludzie, którzy widząc z oddali Kolosalnych Tytanów, podświadomie czuli, że to już koniec. Od Dudnienia nie sposób było uciec. Nawet jeśli komuś udało się uniknąć rozdeptania przez tytanów, otaczająca ich gorąca para, zostawiała z ludzi tylko czarne bryły ze spalonej skóry i kości.

Wzdrygnęła się na samo wyobrażenie, jednak woląc o tym nie myśleć. Nie było to proste, skoro już za niedługo mieli zobaczyć to spustoszenie na własne oczy, ale wolała zająć się tym, co aktualnie było ważne.

Levi spojrzał na nią spod przymrużonych powiek, kiedy powoli wstała i otrzepała swoje spodnie.

- Pójdę im pomóc – oznajmiła poważnie. - Każda para rąk może się przydać, prawda?

- Pewnie normalnie od razu opierdoliłbym cię za lenistwo, ale lepiej, żebyś się nie przemęczała – odparł. - Szczególnie ze skręconym nadgarstkiem.

Zerknęła na niego przelotnie, jednak nie zrezygnowała ze swojego celu. Dość szybko wyszła z kajuty i zeszła po schodach, następnie podchodząc do Armina, który niemal od razu przydzielił jej jakieś zadanie. Pomaganie Hayato przy przenoszeniu skrzynek z bronią skutecznie zajęło jej myśli na jakiś krótki czas.

A Dudnienie cały czas posuwało się dalej.

***

- Hanako-san! Kapral nikogo z nas nie słucha, proszę mu coś powiedzieć! - usłyszała głos Conniego, jednak nie miała pojęcia, o co mu chodziło.

Wolność | Levi x Oc |W trakcie korekty|Место, где живут истории. Откройте их для себя