#36 "Miasto, w którym wszystko się zaczęło"

730 44 23
                                    

Wszyscy Zwiadowcy rozeszli się, kierując do swoich pokoi, by w spokoju pospać przed wyprawą. Hanako zasnęła w oka mgnieniu. Pamiętała tylko, jak ułożyła głowę na poduszce, a gdy tylko ponownie uchyliła powieki, było już niemal całkowicie jasno. Westchnęła cicho i powoli wstała z łóżka, nie chcąc zbudzić swoich współlokatorek, a następnie wzięła swój mundur z szafy, po czym poszła do łazienki się przebrać.

Po kilku minutach była już odświeżona, ubrana i uczesana. Tym razem swoje włosy pozostawiła rozpuszczone, takie, jakie ułożył jej niegdyś kapral, gdy je ścinał. Gotowa zeszła do stołówki, jak zwykle chcąc zrobić sobie herbatę. Jak niemal codziennie, nie minęła się o tej porze z żadnym żołnierzem, natomiast kaprala dostrzegła od razu po wejściu do stołówki. Ten dzień zaczynał się tak typowo, że aż trudno było uwierzyć, że to właśnie dzisiaj miała odbyć się wyprawa.

Hanako pokręciła głową i weszła głębiej do pomieszczenia, zwracając tym samym uwagę Levi'a.

- Dzień dobry, kapralu – zasalutowała, a następnie skierowała się do kuchni.

- Gdzie tak pędzisz? – prychnął czarnowłosy i kiwnął głową w stronę krzesła obok siebie.

Rzeczywiście, przy stole, który aktualnie zajmował stała dodatkowa filiżanka z herbatą. Hanako lekko zaskoczona usiadła we wskazanym miejscu. Levi natomiast wziął łyk ze swojej filiżanki.

- Dziękuję – powiedziała dziewczyna, czując, że należałoby tak powiedzieć.

- Przecież i tak zawsze jesteś tu o tej porze, co ja. – Kapral wzruszył ramionami.

- Ale i tak dziękuję, kapralu – odparła brunetka upijając pierwszy łyk.

Levi popatrzył na Hanako lekko przenikliwie i jakby trochę się zastanawiając, skinął głową w odpowiedzi.

Dość sporo czasu musiało minąć, by w stołówce zaczęli pojawiać się pierwsi Zwiadowcy. Normalnie byliby tu o wiele szybciej, ale wczorajszy wieczór i noc dały niektórym w kość. Mam tu oczywiście na myśli kilku „żółtodziobów", którzy jak gdyby nigdy nic pili bez opamiętania. Być może po części robili to, aby pozbyć się strachu przed wyprawą, ale to i tak nie zmieniało faktu, że lekki kacyk dawał im o sobie znać. Dopóki mieli na tyle sił, żeby szybko wytrzeźwieć i walczyć, Hanako nie miała do nich problemu.

Po kilku minutach na stołach pojawiły się już pierwsze misy ze śniadaniem, a Zwiadowcy oczywiście zaczęli jeść. Hanako spojrzała ukradkiem na swoich przyjaciół, którzy usiedli przy stole po lewej stronie stołówki, tak samo Hayato z kolegami z oddziału, ale po chwili zastanowienia postanowiła zostać tutaj. Jakoś nie miała zbytnio ochoty słuchać jakiejkolwiek paplaniny o wyprawie, a z kapralem mogła być pewna, że raczej spędzą czas w ciszy.

Levi uniósł brew, widząc, że brunetka zostaje z nim. Sam przecież od dawna często siadał sam zamiast z innymi dowódcami, ale nie spodziewał się, że Hanako zostanie przy nim z własnej woli.

- Chyba mogę... tu zostać? – spytała dość niepewnie dziewczyna, widząc, że kapral od dłuższego czasu patrzy na nią zmrużonymi oczami.

- Skoro musisz – mruknął, odwracając wzrok.

W głębi serca czuł jednak coś w rodzaju małego zadowolenia.

***

Niemal od razu po śniadaniu, Zwiadowcy rozpoczęli treningi. Wiadomym było, że na wyprawie potrzebne jest sto procent sił, dlatego żołnierze ćwiczyli tak, by się nie zmęczyć albo nie zostać kontuzjowanym, a równocześnie dać z siebie wszystko. Poćwiczyli walkę wręcz, trochę poszybowali na sprzęcie z pełnym uzbrojeniem i ogólnie robili wszystko, co mogli. Eren w międzyczasie ostatni raz doskonalił swoje moce utwardzenia, oczywiście tak, by się nie zmęczyć. I Hanako mogła naprawdę rzecz, że jest pewna, co do powodzenia misji. O ile jakieś patałachy nie postanowią im przeszkodzić. Ale co tu gadać... To przecież nieuniknione, prawda?

Wolność | Levi x Oc |W trakcie korekty|Where stories live. Discover now