Rozdział XII

5.1K 225 21
                                    


31 października 1998 - Pokój Wspólny Gryffindoru

Stan jej kolegów z Gryffindoru był dzisiejszego wieczoru naprawdę różny. Uczniowie z młodszych roczników wracali całkowicie trzeźwi. Siódmoroczni natomiast , raz byli tylko lekko podchmieleni jedną lub dwoma lampkami wina, a raz znów mocno wstawieni, jak na przykład Dean i Seamus, którzy chyba nieco przesadzili ze wzmacnianiem swoich ponczów.

Ginny wróciła dość wcześnie, mówiąc, że Ernie odprowadził ją pod sam portret. Malfoy również zaofiarował Hermionie odprowadzenie, ale szybko mu podziękowała. Nie wiedziała czy blondyn ma pojęcie, gdzie znajduje się wejście do wieży Gryffindoru, ale ona nie miała zamiaru mu tego zdradzać. Pożegnali się w holu, z krótkim podziękowaniem, a Draco szarmancko ucałował ją w dłoń. Doceniłaby to, gdyby nie fakt, że scenę tę ponownie uwieczniono na zdjęciu. Wszystko robione pod publiczkę... Normalnie pewnie nawet by jej nie dotkną. Pieprzony pozer. To jego zachowanie wcale jej się nie podobało. Szczerze mówiąc, wolała gdy otwarcie nią pogardzał. Wtedy przynajmniej miała pewność na czym stała. A teraz – kiedy - nadal kompletnie nie rozumiała skąd on wziął się w jej snach, jego miłe zachowanie tylko wszystko komplikowało. Dlaczego wciąż śniła, że jest w jakiś sposób dla niego ważna? To nie miało sensu.

Gdy większość maruderów, wreszcie rozeszła się po swoich dormitoriach, Hermiona i Ginny usiadły wygodnie na kanapie przed kominkiem w pokoju wspólnym, zrzucając z nóg szpilki. Hermiona bardzo chciała wyciągnąć z przyjaciółki, o czym rozmawiała z Malfoyem, ale stwierdziła, że lepiej to zrobić, kiedy na pewno zostaną same.

- Mimo, że tęskniłam dziś za Harrym, to tak naprawdę na balu nie było źle – zaczęła Ginny.

Hermiona poczuła, jak gorzki posmak rozpływa się jej na języku. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że przez cały wieczór nie poświęciła nawet jednej myśli dla Rona. Zajęta analizowaniem każdego jednego słowa, wypowiedzianego przez Śizgonów oraz każdym gestem, jaki wykonał w jej kierunku Malfoy, zupełnie nie zastanawiała się nad tym, jakby ten bal wyglądał, gdyby to Ron stał obok niej, tak jak zawsze myślała, że będzie.

- Tak, nie było źle – powiedziała cicho, wpatrując się w płonący w kominku ogień.

- Przyznam się, że szczerze się zdziwiłam, iż Malfoy dał ci się zaciągnąć do naszego stolika – zaśmiała się cicho Ginny.

- To był jego pomysł, żeby tam przyjść. Nie narażałabym was dobrowolnie na jego towarzystwo...

- Sama nie wierzę, że to powiem, ale on chyba naprawdę nie ma złych zamiarów. Powiedział, że chciał ze mną pogadać nim wyjedziecie ze szkoły.

- Właśnie! Co takiego ci powiedział? – zapytała chciwie Hermiona.

- Po pierwsze pogratulował mi uprzejmie zaręczyn. Prosił mnie też, bym przekazała Harrem'u, że... że życzy mu powodzenia.

- Co? Niby w czym?

- W pierwszej chwili myślałam, że w naszym małżeństwie, ale później dotarło do mnie, że chyba Malfoy życzy mu, by ostatecznie pokonał Czarnego Pana. Odniosłam wrażenie, że on naprawdę jest po naszej stronie.

- To mogą być kolejne pozory – Hermiona zaczęła się niespokojnie wiercić. Zaufanie Malfoyowi, tylko po to, by mógł to wykorzystać i ich pokonać, byłoby doprawdy straszne!

- Sama nie wiem. Powiedział też, że mamy się o ciebie nie martwić, bo wszystko będzie dobrze i nic ci się nie stanie. Możesz się z nami przez cały czas kontaktować i spotykać w miejscach publicznych, jeśli będziesz chciała. Powiedział też, że przyjdziecie razem na nasze przyjęcie zaręczynowe, a ja powinnam przyjść na wasze... Oczywiście bez Harry'ego.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Where stories live. Discover now