Rozdział LXIV

6.4K 247 26
                                    


Harry udał się na górę po list, a Hermiona starała się przełknąć niesmak tego, w jakiej sytuacji przyłapała swojego przyjaciela. Naprawdę nie była pewna, co powinna z tym zrobić. Ginny przecież zasługiwała na to, żeby poznać prawdę...


Jednak teraz mieli inne problemy na głowie. Musiała się przekonać, czy jej teoria była w ogóle realna.

- Nie denerwuj się - Draco położył jej dłonie na ramionach i pomasował je lekko, i z czułością.

Odwróciła się przodem do niego i wtuliła twarz, w jego miło pachnące szaty, ciesząc się tym, jak owinął ręce wokół jej ciała, przytulając ją do siebie.

- Nie chcę przeżywać takich dramatów - wyszeptała. - Mamy dość na głowie, by przechodzić przez problemy, kolejny raz z powodu głupich decyzji innych osób.

Draco oparł swój podbródek na jej skroni i westchnął cicho.

- I tak nie mogłabyś tego nie zrobić. Za dobrze cię znam. Sumienie, by ci nie pozwoliło przejść nad tym wszystkim bez interwencji.

Zaśmiała się gorzko i odchyliła głowę.

- Nigdy bym nie pomyślała, że Draco Malfoy tak dobrze zna mój charakter - zażartowała.

Blondyn nie podzielił jej rozbawienia, tylko spojrzał jej głęboko w oczy.

- Znam cię o wiele lepiej, niż mogłabyś się tego spodziewać. - To zabrzmiało niczym wyznanie i wprawiło jej ciało w słodki dreszcz, dlatego uniosła się lekko na palcach, by móc sięgnąć jego ust.

Nie wahał się, by oddać jej pocałunek. Hermiona zatraciła się w tym całą sobą - przyjemność, ciepło, bliskość... Stanie w ramionach ukochanej osoby i oddawanie jej pocałunków. Czy mogło być coś lepszego?

Nagle do jej uszu dobiegł odgłos dziwnie brzmiący, jak dławienie się z obrzydzenia.

Obydwoje szybko oderwali się od siebie i spojrzeli w stronę drzwi, w których stał Ron. Miał minę, jakby za chwilę naprawdę zamierzał zwymiotować, prosto - na przeżarty przez bahanki - stary dywan Blacków.

- Co ty tu robisz? - zapytała go Hermiona, mimo wszystko nie odsuwając się ani o milimetr od Dracona.

- Mieszkam! - wycedził przez zaciśnięte zęby Ron. - A co wy dwoje tu robicie?

- Nie twoja sprawa łasico! - syknął wrogo Draco.

Hermiona wyplątała się wreszcie z jego ramion, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie. Nie przyszli tu, by wszczynać kolejną kłótnie. Potrzebowała tylko zerknąć na list Harry'ego, by przekonać się, czy miała rację.

Na szczęście Potter właśnie zjawił się z powrotem w salonie, o dziwo w towarzystwie Shacklebolta.

- Kingsley! - ucieszyła się na jego widok Hermiona.

- Przypadkiem zjawiłem się tu dosłownie na chwilę, by sprawdzić jak miewają się chłopcy, a Harry powiedział mi, że tu jesteś, bo wpadłaś na jakiś nowy trop? - Auror podszedł, by ją przytulić na powitanie, po czym obdarował Draco męskim uściskiem dłoni.

- Wpadłaś na jakiś trop, czy twój pożal się Merlinie - chłopak-fretka - podsunął ci coś, co może wyprowadzić nas na manowce? - wymamrotał wrogo Ron.

Hermiona postanowiła to zignorować, doskonale wiedząc, że poczucie wartości Ronalda leciało na łeb, gdy ktoś go nie zauważał.

Draco również się nie odezwał, zaciskając tylko pięści i wyraźnie starając się powstrzymać chęć na przeklęcie Weasleya.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz