Rozdział XLII

5.4K 241 50
                                    


Rozdział w podziękowaniu za 5,5 mln wyświetleń na moim blogu 💖💖💖


20 grudnia 1998

Sam Voldemort mógłby wejść teraz do pokoju, a Draco nie sądził, by to oderwało go od niej.
Jej usta były miękkie i smakowały niesłodzoną herbatą. Czuł jej palce delikatnie szarpiące za kosmyki jego włosów, gdy całowała go tak, jakby od tego pocałunku miało zależeć dobro i przyszłość świata.

Wiedział, że uścisk jego rąk na jej talii był raczej sztywny, a odpowiedź na pocałunek mniej namiętna niż miałby na to ochotę, ale jednak to się naprawdę działo. Naprawdę właśnie teraz całował się z Hermioną Granger. I choć daleki podszept świadomości, przypominał mu, że to znów była tylko odegrana scena, wymuszona okolicznościami, nie mógłby cieszyć się z tego bardziej. To było o wiele lepsze od jego wyobrażeń.

Głośne chrząknięcie było jasnym sygnałem, który miał ich oderwać od siebie. Jednak nie zrobili tego tak gwałtownie, jak można by się spodziewać tego w sytuacji, gdyby naprawdę nieświadomie zostali przyłapani na czymś podobnym. Hermiona odsunęła się od niego pierwsza, a ich oczy na krótko się spotkały, zanim odwróciła się przez ramię do stojącej w progu pokoju Philipy Fressange, widocznie czerwonej i na pewno zirytowanej.

- Zapomniałam swojej torebki – warknęła pod nosem.

- Och! – Hermiona uśmiechnęła się do niej. – Nie zauważyliśmy tego – skłamała. – Musisz nam wybaczyć, ale to ten etap słodkiego pogodzenia się po bezsensownym nieporozumieniu, w którym miałaś wczoraj swój udział – wyjaśniła jej dość protekcjonalnie.

Fressange teraz już płonęła ze wściekłości.

- Widzę, że Draco wie jak cię omotać, skoro uwierzyłaś mu...

- Nie sądzisz chyba, że chcę usłyszeć twoją wersję wydarzeń? – Hermiona wstała, a Draco wprost nie mógł oderwać od niej oczu.

Najjaśniejsza wiedźma tego wieku – to określenie naprawdę nie wzięło się znikąd. Była zachwycająca, gdy była zła.

- Jeśli jeszcze raz zrobisz coś podobnego, to przysięgam, że gorzko tego pożałujesz, droga panno Fressange – Hermiona założyła ręce na piersi i ani na chwilę nie spuszczała wzroku z francuski.

- Zobaczymy – wycedziła przez zęby Philipa.

Draco postanowił, że nie powinien dłużej pozostawać bierny, choć widok Hermiony zirytowanej, ale mimo wszystko zachowującej kontrolę, był naprawdę wspaniały.

- Masz tupet, że w ogóle się tu pokazałaś, po tym co wczoraj odwaliłaś – oświadczył zimno, wstając wreszcie z kanapy i podchodząc, by móc stanąć przy boku narzeczonej.

Philipa parsknęła śmiechem, odważnie patrząc mu w oczy.

- Jeszcze nie wiesz, do czego jestem zdolna, by dostać to czego chcę.

Draco już otwierał usta, by jej odpowiedzieć, ale Hermiona go wyprzedziła.

- Czegokolwiek chcesz od mojego narzeczonego, nie dostaniesz tego. Nie kompromituj się więcej i zejdź nam z oczu, nim staniesz się dla nas jeszcze bardziej żałosna – poradziła ze słodkim uśmieszkiem.

Draco ledwo się powstrzymał, by nie przetrzeć oczu ze zdziwienia. Nie znał takiej wersji Hermiony – zimnej, protekcjonalnej, wyniosłej i zarozumiałej. Fressange jednak nie mogła mieć nawet podejrzeń, że to była tylko maska i kolejna gra aktorska z jej strony.

Philipa znów tylko prychnęła pod nosem, po czym wreszcie zabrała swoją torebkę i wyglądając niczym chmura gradowa, wypadła z salonu. Gdy drzwi się za nią zamknęły, Hermiona warknęła i tupnęła nogą.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Where stories live. Discover now