Rozdział XXXVI

5.5K 225 52
                                    

12 grudzień 1998

Poczuł dużą dłoń swojego najlepszego przyjaciela na ramieniu i usłyszał jak szepcze do niego:

- Oddychaj stary.

Tak, oddychaj. Oczywiście. Przecież wiedział, że musi oddychać. Oddychanie było przecież bardzo ważną funkcją życia człowieka. Tylko jak kurwa miał to zrobić, skoro ona wyglądała tak, że zapierało mu to dech w piersiach?

Draco ledwo zarejestrował obecność tego idioty Dagworth-Grangera u jej boku. I choć wyraźnie wiedział, że gapienie się na nią, może ją tylko speszyć i sprawić, że nie będzie czuła się komfortowo, to nie mógł się powstrzymać. Wyglądała tak niesamowicie pięknie. Niczym prawdziwa księżniczka z bajki.

Długie utrzymywanie barier oklumencji, do tego tak, by postronni obserwatorzy się nie zorientowali, że to robił, było naprawdę trudne, jednak nie miał innego wyjścia. Musiał to zrobić, jeśli miał jakoś przetrwać. Inaczej, po prostu mógłby rzucić się jej do stóp, w wyrazie czystego uwielbienia. Ona była doskonała. I choć tylko na niby, miała od teraz oficjalnie należeć do niego.

Widział, że się denerwowała, niemniej wszyscy mogli to odebrać, jako urocze zdenerwowanie narzeczonej w tak ważnym dla niej dniu. Dotykała go bez skrępowania. Nie wyrwała się, gdy ją pocałował. Nawet się nie wzdrygnęła. Zamknęła oczy, przycisnęła swoje usta do jego, położyła swe drobne dłonie na jego ramionach, tak naturalnie jakby to wcześniej wielokrotnie trenowali...

Tańczyła w jego ramionach, jakby wprost została do tego stworzona. Pozowała na sesji, jakby to faktycznie było dla niej ważne wydarzenie, które należy uwiecznić na zdjęciach. Ani razu się na nic nie poskarżyła. Doskonale grała razem z nim przed Dolohovem i Rowlem, a nawet odniósł krótkie wrażenie, że naprawdę zdenerwowała się tym, że niektóre kobiety miały zamiar go podrywać w dniu ich zaręczyn.

Wszyscy dookoła zdawali się być zaskoczeni, że faktycznie on i Granger byli razem tak dobrze dobrani. Bo choć przekupione gazety, głośno trąbiły o ich skrywanych dotychczas wielkich i głębokich uczuciach, to nikt kto choć trochę ich znał, tak do końca w to nie uwierzył. Dziś jednak Draco widział na twarzach tych ludzi wątpliwości. Czyżby faktycznie dziedzic Malfoyów i dopiero co odkryta dama czystej krwi, byli w sobie prawdziwie zakochani?

Starał się, jak najdalej odsunąć od siebie pełne goryczy myśli o tym, jak bardzo Hermiona chciałaby by tego dnia u jej boku stał ktoś inny. Widział jej wzruszenie faktem, że Weasleyowie stawili się tu, by ją wspierać. Pomysł jego matki, by zrobili z nimi zdjęcia był zapewne w pewien sposób dla Hermiony bolesny, choć uśmiechała się jakby naprawdę była szczęśliwa, gdy stanęli przy jego boku, pozując razem z nimi. On jednak ciągle się zastanawiał, jak bardzo w tamtej chwili żałowała, że on nie był Ronem Weasleyem?

Cieszył się, gdy wszystko się skończyło. Warto było wierzyć, że teraz miało już być im tylko łatwiej. Kilka godzin siedzenia obok siebie, trzymanie się za ręce i parę tańców na każdym z przyjęć zaręczynowych ich znajomych, powinny być prostsze, gdy uwaga każdego nie będzie skupiona tylko na nich. Draco naprawdę chciał w to wierzyć. Naprawdę chciał, by cała ta szopka stała się dla nich bardziej znośna.

💍💍💍

13 grudzień 1998

Za oknem powoli wstał świt. Draco miał nadzieję, że Hermiona spędziła lepszą noc niż on sam, bowiem sen był dziś luksusem, na który jego ciało nie chciało sobie pozwolić. Odstawił na wpół wypitą szklaneczkę z ognistą, nie chcąc się nawet zastanawiać, ile ich miał tej trudnej nocy.

Wiedział, że rozmyślanie o tym wszystkim, co przeżywał w swoim życiu w związku z postacią Hermiony Granger wcale nie było rozsądne. Te wspomnienia w większości powodowały w nim ból i beznadzieję. Zastanawiał się czasem, czy on w ogóle miał jakieś prawdziwe marzenia, skoro nigdy tak naprawdę nie pozwalał sobie uwierzyć, że mógłby nawet pomarzyć o niej. Podobnie, jak nigdy nie odważył się przyznać, że po prostu ją kocha.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Where stories live. Discover now