Rozdział XXIII

4.9K 223 64
                                    


12 grudzień 1998

Jej manicure był srebrny. Wyglądał trochę, jak gdyby ktoś obsypał jej paznokcie pyłem księżycowym, który w świetle mienił się delikatnym połyskiem zieleni. Hermiona starała się ze wszystkich sił, by jej dłoń nie drżała, gdy pomocnica Loredany kończyła zajmować się nakładaniem lakieru. Druga kobieta, właśnie machała różdżką nad gustownym upięciem jej loków, tłumacząc, że to tylko specjalne zaklęcie utrwalające.


- Jak się czujesz? – Tracey była już ubrana w cudowną jasno-różową suknię bez ramiączek i z dość głębokim dekoltem. Biegała po komnacie Hermiony w tę i z powrotem zajmując się milionem nieistotnych drobiazgów, niemniej, średnio co pięć minut upewniała się, czy z nią aby na pewno wszystko w porządku i ciągle przypominała jej o odpowiednim nawodnieniu.

Jej wczorajsze omdlenie wprawiło wszystkich w niemałą konsternację. Narcyza załamywała nad nią ręce, narzekając że niedostatecznie mocno zadbała o jej zdrowie i zapewne, to wszystko stało się z powodu przemęczenia przygotowaniami. Natomiast Regina Parkinson i Gloria Greengrass, cicho szeptały o podejrzeniu ciąży, która to mogła mieć oczywisty wpływ na zasłabnięcie Hermiony. Bardzo nurtowało je, kto mógłby być potencjalnym ojcem nieślubnego bękarta – i czy jeśli to nie Draco, to czy zaręczyny, zostaną natychmiast zerwane. W końcu Alma zganiła je za plotkowanie i przypomniała, że magomedyk który badał Hermionę na pewno by to wykrył. Obie kobiety wyglądały na nieco tym rozczarowane.

Hermiona sama nadal do końca nie rozumiała, dlaczego to jej się przydarzyło. Teraz, po ochłonięciu i opadnięciu emocji, już nie była taka pewna, że poczuła wczoraj zapach swojej amortencji w winie wyprodukowanym na cześć Malfoya. Bo to było przecież dość absurdalne, prawda? A gdyby jednak tak naprawdę się stało, to nie musiało oznaczać niczego ostatecznego, czy tak? Przynajmniej w ten sposób to sobie tłumaczyła. Taką chciała mieć nadzieję.

- Mówiłam ci już, że nic mi nie jest. Narcyza ma rację, że to tylko przez stres i intensywny harmonogram ostatnich dni przygotowań – zapewniła Hermiona, starając się nie okazywać jej swojej irytacji.

- To dobrze! Naprawdę, przykro byłoby to wszystko teraz odwołać. Byłam przed chwilą na dole i cały dwór wygląda po prostu przepięknie. Jeszcze niecałe dwie godziny i wszystko się zacznie! – Tracey wyglądała na niesamowicie podekscytowaną.

- Już nie mogę się doczekać – burknęła Hermiona, w duchu czując, że to stwierdzenie było całkowicie szczere. Naprawdę, chciałaby mieć już cały ten cyrk za sobą.

- Skończyłyśmy! – oznajmiła z dumną jedna ze stylistek. – Za jakiś czas Loredana przyjdzie osobiście, pomóc założyć pani pierwszą suknię.

- Bardzo dziękuję – Hermiona uśmiechnęła się z przymusem do kobiet i spojrzała na siebie w lustrze. Fryzura i makijaż były naprawdę perfekcyjne. Czuła się bardzo dojrzale w taki wydaniu i miała nadzieję, że to doda jej nieco pewności siebie.

- To teraz pora na rytuały! – Tracy podeszła do niej i delikatnie złapała za jeden z jej luźno wypuszczonych na twarz loków.

- Jakie rytuały? – zdziwiła się Hermiona.

- Te przeznaczone dla narzeczonej w dniu jej zaręczyn – zaśmiała się Tracey. – Zaczniemy od podarunku przynależności.

- Przepraszam, że od czego?! – przestraszyła się Hermiona.

- Muszę ci odciąć niewielki pukiel włosów.

- Po co i dla kogo? – dopytywała nerwowo.

Tracey zaśmiała się cicho.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Where stories live. Discover now