Rozdział LXIX

5.9K 240 61
                                    

Dedykacja: Dla Wszystkich - Tych, którzy polubili to opowiadanie! 💖😘

Specjalna dedykacja dla osób, które mają dziś urodziny - pisały mi o tym chyba z cztery osoby, tak więc - Najlepszego dla Was Kochani! 💜

Betowała: Niezawodna przez całe opowiadanie - Ciocia Neska 💚




💍💍💍



Profesor Snape przeszedł do pustej klasy, znajdującej się najbliżej gabinetu McGonagall. Hermiona starała się nie denerwować tym, że za chwilę zobaczy swojego byłego nauczyciela bez koszuli.

Gdy dyrektor Hogwartu zrzucił górną szatę, od razu zauważyła dwie rany na jego szyi. Ewidentnie wyglądały, jak ślad po ukąszeniu węża.

Szybko machnęła różdżką i starała się nie skrzywić odczytując wyniki. Nie było wątpliwości, że to nie była całość jego obrażeń. Snape miał zmiażdżone żebra i wiele punktów, które wskazywały na rozprzestrzeniającą się po organizmie truciznę. Nagini musiała go ugryźć więcej niż jeden raz.

- Potrzebujemy wszelkich eliksirów odtruwających i uzupełniających krew - wyjaśniła, samej wygrzebując ze swojej torebki Szkielo-Wzro.

Snape machnął krótko różdżką i po chwili, w gabinecie znalazły się całe rzędy fiolek. Tyle dobrze, że był najwyraźniej przygotowany na to, jakie obrażenia mógł odnieść.

- To musiała być ciężka potyczka - wymruczała, zasklepiając jego rany za pomocą zaklęć.

- Była - odburknął i nie dodał nic więcej.

- Czym pan profesor go zabił? - zapytała, czując swoją nieposkromioną ciekawość.

- Mieczem Godryka Gryffindora - znów odpowiedział lakonicznie Snape.

- Zmyślnie - przyznała, pamiętając, że odzyskany od goblina miecz, trafił na początku roku z powrotem do gabinetu dyrektora.

- Lucjusz i Narcyza nie wiedzą o bitwie? - zapytał.

- Uznaliśmy z Draco, że nie powinni jeszcze walczyć.

- Dobrze - padła sucha odpowiedź.

- Mogę rzucić zaklęcie przyśpieszające działanie Szkiele-wzro, ale to zaboli - ostrzegła.

- Zrób to. Nie mogę walczyć z pękniętymi żebrami.

Hermiona skinęła krótko, po czym wykonała czar. Była pełna podziwu dla – nieomal - kamiennej twarzy profesora. Nawet nie skrzywił się bardzo z bólu, choć mogła mieć pewność, że cierpiał niewyobrażalne męki.

- Lucjusz nie mógł się nachwalić twoich magomedycznych zdolności - przemówił sucho Snape. - Mimo to, widzę że wcale nie przesadzał.

Hermiona poczuła się mile połechtana. To był największy komplement, jaki Severus Snape powiedział jej, przez wszystkie lata jej edukacji.

Skończyła rzucać ostatnie zaklęcie i podała swojemu dawnemu profesorowi fiolkę z eliksirem wzmacniającym. Cokolwiek czekało na niego w zamku, Hermiona wiedziała, że nie będzie w pełni sił by się z tym zmierzyć. Nie sądziła jednak, by była w stanie go przed tym powstrzymać.

- Pójdę zobaczyć, jak rozłożyli nasze siły, a ty idź do skrzydła szpitalnego i sprawdź zapasy eliksirów, i innych leków - polecił.

- Ale przecież pani Pomfrey tam zapewne już jest - kłóciła się. - Bardziej się przydam na linii walki.

- Bardziej się przydasz, ratując życie, niż je odbierając - Snape patrzył na nią twardo. - Zrób co mówię, panno Granger.

Wiedziała, że nie ma sensu się dalej kłócić. Naprawdę nie chciała spędzać - być może ostatnich chwil - na bezsensownych sprzeczkach. Na pewno jednak nie miała zamiaru pójść do skrzydła szpitalnego. Zamierzała odnaleźć Draco i upewnić się, że nic mu nie jest.

- Chodźmy - Snape jako pierwszy wyszedł z klasy, a Hermiona podążyła tuż za nim. Jednak zaraz za progiem o mały włos by na kogoś wpadli.

Hermiona mocniej zacisnęła palce na swojej różdżce, czując jak jej niepokój narasta.

- Co wy tu robicie? - wypluła z siebie pierwsze pytanie, jakie przyszło jej na myśl.

Lucjusz i Narcyza rzucili jej zgodnie, zimne spojrzenie.

- Pytanie brzmi, co ty tu robisz? - Narcyza dosłownie syczała. - Jak Draco mógł pozwolić, byś w ogóle się tu pojawiła?

- Nie miał za bardzo wyboru. Ale wy nie powinniście jeszcze walczyć...

- Naprawdę myśleliście, że uda wam się nas oszukać i zostawić w domu, gdy to wszystko ma się ostatecznie rozegrać? - spytał ją cierpko Lucjusz.

- Mieliśmy nadzieję - przyznała, uświadamiając sobie jednocześnie jak naiwni byli wierząc, że Lucjusz i Narcyza się nie zorientują. Przecież Malfoy senior wciąż nosił Mroczny Znak, który zapewne zapłonął żywym ogniem, gdy Czarny Pan wezwał na pole walki swoich popleczników.

- Gdzie Draco? - Narcyza rozglądała się nerwowo po korytarzu.

- Jest gdzieś w zamku, pomaga Potterowi wykonać ostatnią misję - wyjaśnił im Severus.

- Naprawdę powinniście wrócić do domu - próbowała ich przekonać Hermiona.

Narcyza prychnęła tak nieelegancko, że to było trochę szokujące.

- To ty powinnaś być teraz w domu! Naprawdę chciałabym móc wezwać tu Strzałkę i kazać cię odesłać!

- Nie! - zaprotestowała szybko. - Muszę tu zostać i pomóc...

- Odsyłam pannę Granger do skrzydła szpitalnego. Zajmie się tam rannymi - ponownie wtrącił się Snape.

- Doskonały pomysł - poparł go Lucjusz. - Idź tam jak najszybciej. Jak tylko znajdę Dracona, odeślę go do ciebie.

Hermiona nerwowo przygryzła wargę. Chciała pomóc w walce i naprawdę martwiła się o Malfoyów. Ich kondycja nie była najlepsza, a już na pewno nie taka, by mogli stanąć na pierwszej linii ognia.

- Tu jesteście! - rozległ się głośny okrzyk i cała czwórka odwróciła się w stronę pędzącej do nich kobiety.

Chyba nigdy wcześniej, Hermiona nie widziała Almy Neviani w tak swobodnym wydaniu. Bez odpowiedniej fryzury, makijażu, za to w stroju bojowym i z różdżką w dłoni.

- Co tu robisz? Przecież Neviani kazał ci zostać we Francji! - zdenerwował się Lucjusz.

- Chyba oszalał jeśli myśli, że będę spokojnie popijała merlota, gdy on i mój syn będą walczyć! - odpyskowała.

- Gdzie Ginny? - zapytała nerwowo Hermiona, obawiając się, że przyjaciółka również zaraz się pojawi na polu bitwy.

Alma wywróciła oczami i westchnęła ciężko.

- Wpadła w taką panikę, że postanowiłam, że lepiej żeby tam została.

- Jak dałaś radę ją powstrzymać? - zdziwiła się Narcyza.

- Uśpiłam ją - Alma uśmiechnęła się wrednie.

- Szkoda, że ja nie miałam takiej okazji - wymruczała cicho Narcyza, wymownie patrząc na Hermionę.

- Uwierzysz, że wyszłam za mąż za włoskiego łącznika tych całych Feniksów? - Alma parsknęła śmiechem. - Od początku czułam, że Neviani będzie inny od reszty moich mężów!

- Dobrze się maskował - Lucjusz skrzywił się cynicznie.

- To prawda - zgodziła się Narcyza. - Wszyscy mieliśmy go za uroczego lekkoducha, a okazuje się, że to doskonały szpieg.

- Jest genialny. Kocham go! - Alma dosłownie promieniała.

Nagle gdzieś z drugiej części zamku dobiegł ich głośny huk, aż ściany zadrżały.

- Nie możemy dłużej tracić czasu! Chodźmy - Lucjusz popędził Severusa.

- Naprawdę nie... - zaczęła Hermiona.

- Idź do skrzydła szpitalnego - poprosiła ją nieco płaczliwie Narcyza. - Ja i Alma znajdziemy Draco i Blaise'a, i odeślemy ich, żeby tam ci pomogli, zgoda?

Hermiona na szybko szukała w swojej głowie argumentów, by jakoś zmienić zdanie blondynki, gdy huk się powtórzył.

- W porządku - zgodziła się wreszcie.

Narcyza objęła ją szybko i złożyła na jej czole czuły pocałunek.

- Uważaj na siebie - poprosiła.

- Wy też - Hermiona starała się nie rozpłakać, wiedząc, że to nikomu niczego nie ułatwi.

Lucjusz skinął jej z szacunkiem głową. Wiedziała, że i dla niego jest to trudne.

Odeszli, nie oglądając się za siebie, a Hermiona wiedziała, że dla nich wszystkich było to tak samo trudne. Byli rodziną i tak samo mocno się nawzajem martwili. Pozostawało jej mieć głęboką nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz