Rozdział XLIV

6.1K 227 73
                                    


Draco musiał niechętnie przyznać Fressange, że była uparta. Naprawdę usiłowała zrobić wszystko, by zwrócić na siebie jego uwagę i nieustannie snuła się po domu za nim i Hermioną, niczym uporczywy poltergeist. Nic – ani prośba, ani groźba, nie były w stanie jej stąd przepłoszyć. To zaczynało przypominać jakąś groteskę.

Po wczorajszym wypadku Hermiony, postanowił dziś rano odpuścić im trening. Nie żeby Granger o to poprosiła, ale Draco dobrze wiedział, że incydent na basenie naprawdę ją przestraszył. No bo czy inaczej spędziłaby całe wczorajsze popołudnie wtulona w niego, niczym małe dziecko w ukochanego szczeniaczka? Leżeli razem na kanapie w salonie, mocno do siebie przyciśnięci, a ona nie odsunęła się nawet, gdy Philipa zniknęła wreszcie z pokoju. Trzymała twarz ukrytą w zagłębieniu jego szyi i popadała w krótkie drzemki, a on bawił się delikatnie jej włosami i pilnował, by nie ułożyła się nawet przez chwilę tak, by mogła poczuć, że nie jest do końca obojętny, na jej ciało tak blisko niego. Po kilku tak spędzonych razem godzinach, uznał, że Granger chyba po prostu potrzebowała trochę czyjegoś ciepła i pocieszenia, dla uspokojenia swoich emocji – a on jako jedyny był pod ręką.

Miał nadzieję, że Fressange wreszcie zniknie, bo nie wiedział ile jeszcze razy zdoła się powstrzymać od zrobienia czegoś głupiego - jak na przykład pocałowanie Granger bez wyraźniej konieczności odegrania przed kimś sceny. Był sfrustrowany jej ciągłą bliskością i świadomością, że to wszystko nie jest prawdziwe. Wiedza o tym, że ona robi to tylko na pokaz, szczypała go niczym sól wysypana prosto na świeżą ranę.

Zastanawiał się, czy ona rozmyślała o incydencie w jego laboratorium eliksirów. On sam starał się o tym, jak najszybciej zapomnieć. Miał nadzieję, że jakimś cudem nie skojarzyła faktów, choć raczej trudno było mu uwierzyć, by najpotężniejszy umysł ich czasów, mógł mieć z tym jakieś problemy. Nie chciał się jednak łudzić, że Hermiona chciała być teraz blisko niego, bowiem zamierzała sprawdzić teorię o prawdziwości jego uczuć do niej. Poza jej odrzuceniem, drugą rzeczą, której najbardziej się obawiał, było to, że mogła spróbować go przetestować, niczym jeden z ciekawych eksperymentów, którymi tak lubiła się zajmować w Hogwarcie. To byłoby upokarzające.

Po śniadaniu on i Granger spotkali się w bibliotece, by móc wspólnie poczytać. W szkole zawsze uwielbiał patrzeć, jak zaczytana w książkach Hermiona, bawiła się bezwiednie swoimi lokami lub ssała końcówkę pióra cukrowego, którym pisała kolejny, wybitny esej. Teraz jednak czytała tuż obok niego, dosłownie na wyciągnięcie ręki. To było przyjemne uczucie, choć nie za bardzo poprawiało jego koncentrację nad tekstem. Jej zapach i promieniujące od niej ciepło, były bardzo rozpraszające.

Nagle rozległ się trzask i tuż obok nich pojawili się Śmiałek i Strzałka.

- Mój panie...

- Moja pani...

- Ona tu idzie! – zakończyli jednocześnie.

Draco parsknął śmiechem. Nie wiedział, że Hermiona poprosiła swoją służkę, by ta również śledziła poczynania Philipy. Nim jednak zdążył odprawić skrzaty, Granger szybko odrzuciła książkę i przysunęła się w jego stronę.

- Siedź i udawaj, że czytasz, a ja będę udawała, że śpię, wtedy może szybciej sobie stąd pójdzie – zarządziła, układając się głową na jego kolanach i otaczając jego nogę ramionami, tak by było jej wygodniej.

Ledwo powstrzymał gardłowy jęk. Widok jej loków, swobodnie rozrzuconych na jego udach, był zbyt bliski kilku fantazjom, z których nie był specjalnie dumny – a zwłaszcza, z konsekwencji, do których one doprowadziły.

Wsunął palce w jej włosy, by trochę się okiełznać i chwycił książkę, starając się pamiętać, by nie trzymać jej do góry nogami, pomimo tak wielkiego rozproszenia. Skrzaty zniknęły w chwili, gdy drzwi do biblioteki się otworzyły.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Where stories live. Discover now