Rozdział LV

6.4K 260 48
                                    


Nie mogła przełknąć niczego więcej. Po mnogości i sile obrażeń, jakich doświadczyły obie kobiety, Hermiona sądziła, że czymkolwiek była ich misja - nie poszła im ona za dobrze. A tu jednak znaleziono ciała, aż trzech mężczyzn... Wyszkolonych i prawdopodobnie bardzo morderczych śmierciożerców.

Rowle nie żył.

Potwór nawiedzający ją w koszmarach, odszedł na dobre. I sądząc po krótkim opisie zamieszczonym w "Proroku" - jego śmierć nie była ani szybka, ani bezbolesna, skoro wspomniano o jego kompletnie zmiażdżonych dłoniach.

Hermiona mieszkając we dworze, mogła się na własnej skórze przekonać, że Narcyza nie była tylko i wyłącznie grzeczną, i poukładaną żoną czystej krwi - choć owszem - potrafiła doskonale odgrywać taką rolę. Jednak miała w sobie siłę i determinację, którą Hermiona wyraźnie zobaczyła w chwili, gdy bez pardonu rzuciła swoją szaloną siostrą o ścianę, a zaraz później wyklęła ją ze swego rodu, nie bacząc na konsekwencje. Narcyza Malfoy była niesamowicie silną kobietą i ona szczerze ją za to podziwiała.

Nie spodziewała się jednak, że w obronie swojej rodziny Cyzia posunie się, aż tak daleko. To znaczy - Hermiona wiedziała, że gdyby Lady Malfoy stanęła w obliczu bezpośredniego zagrożenia dla swojej rodziny, to zrobiłaby wszystko, by ich ochronić. Ale zaplanowanie całej akcji, być może z wyraźną prowokacją, by po prostu zabić...?

Panna Granger musiała uczciwie przyznać, że była w szoku. Podobnie jak z powodu tego, że Alma najwyraźniej aktywnie pomagała w tym wszystkim swojej najlepszej przyjaciółce.

To było niesamowite i poniekąd bardzo intrygujące.

I najwyraźniej nie wydarzyło się pierwszy raz. Greyback. Scabior. Czy to możliwe, że ktoś jeszcze? Hermiona nie mogła pozbyć się takich myśli.

Właśnie kończyła drugą filiżankę kawy, gdy do komnaty weszła Ginny.

- Cześć. Jak sytuacja? - zapytała od razu, spoglądając na wciąż pogrążoną we śnie Narcyzę.

- Lepiej. Zagrożenie życia na szczęście minęło - Hermiona uśmiechnęła się blado. - A jak się miewa Alma?

- Chciała koniecznie wstać z łóżka, ale jej zabroniłam. Musi oszczędzać te nogę - Ginny odwzajemniła jej uśmiech, po czym usiadła w drugim fotelu i sięgnęła po tosta. - Przytyję, jeśli ciągle będę tak zajadała stres, choć podobno od poniedziałku mamy rozpocząć treningi z Baryszkowem - mruknęła sama do siebie.

- Ubawisz się - Hermiona mrugnęła do niej porozumiewawczo.

- Mam taką nadzieję - Ginny wykrzywiła usta w drobnym grymasie. - Liczę też na to, że one obie szybko wydobrzeją. Nie poradzę sobie bez nich przy planowaniu tego wszystkiego...

- Przez całą noc myślałam o tym, jakie one są niesamowite - Hermiona spojrzała ukradkiem na łóżko. Naprawdę nie mogła nie podziwiać Narcyzy i Almy za to, czego obie dokonały.

- Mów mi jeszcze - Ginny uśmiechnęła się krzywo. - Myślałam, że matka Zabiniego to nadęta, próżna krowa. A tu proszę! Okazała się tak naprawdę śmiercionośną wojowniczką. - W głosie Ginny mimo wszystko pobrzmiewał podziw.

- Dogadujecie się lepiej, prawda? - zauważyła Hermiona.

Ginny skrzywiła się nieco, ale zaraz później uśmiechnęła się zadziornie.

- Jeśli masz na myśli Almę, to tak. Wyjaśniłyśmy sobie, czego obie od siebie nawzajem oczekujemy. Ja oczekuję, że ona będzie mnie szanowała i nie będzie patrzyła na mnie z góry. Ona, że ja również będą ją szanowała... I że nie skrzywdzę z premedytacją jej syna.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Where stories live. Discover now