Rozdział XLI

5.6K 235 85
                                    

Wesołych Świąt! :)



Draco wszedł do swojego laboratorium, ze wciąż zaciśniętymi pięściami. Nie miał pojęcia dlaczego drżały mu ręce, ale mógł się domyślać, że to mimo wszystko z emocji.
Salazarze!

Czy ona naprawdę zrywała z Weasleyem, czy to był tylko jakiś dziwny sen?

Czy naprawdę zostawiała swojego chłopaka, bez żadnych dramatów, łez czy załamania? Po prostu napisała list, w którym kończyła swój kilkumiesięczny związek i wydawała się wcale tym nie poruszona. Co on miał o tym myśleć? Szczerze mówiąc nigdy nawet się nie łudził, że to będzie w ogóle możliwe.

Tłumaczenie jej wczorajszej ucieczki wściekłością i upokorzeniem było absolutnie logiczne, jednak to jak dziś na niego naskoczyła, gdy zasugerował, że dobrze ukryłby się z inną dziewczyną, nie mogło nie dać mu do myślenia.

Czy to wszystko mogło oznaczać coś więcej?

Tak bardzo nie chciał robić sobie żadnych złudnych nadziei. Całym sobą czuł, że tak duże rozczarowanie, mogłoby go do reszty zniszczyć.

Jednak nie musiał ukrywać, że o wiele łatwiej będzie mu być blisko niej, bez świadomości, że należy do innego mężczyzny. Teraz miała być wolna... Cokolwiek się pomiędzy nimi mogło wydarzyć, nie miało już żadnego wpływu na jej związek z Łasicem. Naprawdę nie sądził, że Hermiona się na to zdobędzie. Miał tylko nadzieję na to, że dobrze to wszystko przemyślała i nie zrobiła tego wbrew sobie. Naprawdę nie chciał by była nieszczęśliwa. Nigdy.

Sięgnął po kociołek, chcąc zacząć przygotowywać eliksir na kaca, którego Blaise pilnie ostatnio potrzebował, gdy tuż obok nagle zmaterializował się Śmiałek.

- Paniczu...

- Co tam Śmiałku? – zapytał, czując że naprawdę ma teraz dużo lepszy nastrój niż jeszcze dziś rano.

- Pan Montague wrócił i pilnie prosi, by znów zszedł pan na dół.

Draco westchnął ciężko i odłożył nóż do siekania korzonków.

- W porządku. Możesz mnie tam teleportować? Nie chce mi się znów biegać po schodach. I zaraz później idź i przyprowadź do nas również Hermionę, dobrze?

- Oczywiście paniczu! – Skrzat wyciągnął do niego rękę, a Draco szybko ją ujął i już po chwili ich obu nie było.


💍💍💍

Zastała Narcyzę przy krzaczku magicznej odmiany białych róż. Lady Malfoy była właśnie zajęta ich uważnym przycinaniem, choć jej mina wyglądała, jakby była bardziej skłonna wkrótce dokonać na kimś krwawego morderstwa.

- Są piękne – odezwała się, by zwrócić na siebie jej uwagę.

Matka Malfoya uniosła głowę i uśmiechnęła się do niej delikatnie.

- Lubię rośliny. Są zwykle bardziej pewne, niż ludzie. Rzadziej zawodzą...

Hermiona od razu zrozumiała, jak Narcyza bardzo musiała się dręczyć tym, że Draco w jakiś sposób zachował się w jej ocenie niewłaściwie i nie spełnił oczekiwań względem swojego wychowania. Musiała to szybko odkręcić.

- Gdyby ktoś trzy miesiące temu powiedział mi, że naprawdę uznam Draco Malfoya za wartościowego człowieka, to przysięgam, że przeklęłabym go moją różdżką na wskroś, za robienie sobie ze mnie głupich żartów – Hermiona uśmiechnęła się sama do siebie.

Narcyza przerwała przycinanie krzaczka i spojrzała na nią z zainteresowaniem.

- Uważasz, że jest wartościowy pomimo tego, co się wczoraj wydarzyło? – zapytała cicho.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Där berättelser lever. Upptäck nu