Rozdział XLIX

5.6K 251 93
                                    


30 grudzień 1998



Nigdy nie spodziewała się, że to właśnie w takich okolicznościach wróci do Nory. Trzymając pod ramię narzeczonego – innego niż Ron.

- Poczekam na ciebie na zewnątrz – zaproponował Draco, próbując ukryć niesmak, gdy po teleportacji weszli na teren posesji Weasleyów.

Było ciemno, mroźnie i wciąż padał śnieg, ale to i tak nie ukryło bałaganu, jaki zwykle panował w obejściu.

- Żartujesz? Zamarzniesz tutaj – Hermiona stanowczo pociągnęła go w stronę drzwi.

- Weasley wcześniej eksploduj niż wpuści mnie do swojego domu – Draco skrzywił się pod nosem.

- Ron nie ma tu nic do gadania. Robisz wszystko, by uratować jego siostrę, powinien być ci za to wdzięczny! – stwierdziła twardo Hermiona, nadal nie puszczając jego ramienia, gdy stanęli na progu. Szybko zapukała w drzwi, chcąc znaleźć się już w środku, bowiem w satynowej sukni i krótkim futerku naprawdę było jej teraz zimno.

Drzwi otworzył im Bill.

- Hermiono! – zawołał, wciągając ją w swoje ramiona na powitanie. – Wspaniale cię widzieć. Nawet nie wiem, jak mam ci podziękować!

- Nie ma za co – Hermiona poklepała go po ramieniu. – Znasz już Draco Malfoya? – dokonała prezentacji.

- Nie miałem jeszcze okazji, ale bardzo mi miło – Bill wyciągnął dłoń do blondyna. – Tobie również chcę bardzo podziękować. Mam u ciebie dług czarodzieja za uratowanie życia mojej córki.

- Nie ma o czym mówić – skomentował to krótko Draco, ściskając dłoń najstarszego z braci Weasley.

Bill wprowadził ich wreszcie do kuchni, gdzie prawie natychmiast zostali przejęci przez Fleur, która trzymała na rękach małą Victoire.

- Jak ona szybko rośnie! – zachwyciła się Hermiona, delikatnie dotykając rączki dziewczynki. – I jest taka śliczna!

- Zobaczi Victoire – gruchała Fleur. – To ciocia Ermiona i wujek Dracon. To oni kupili dla ci lekarstwoi.

Hermiona spojrzała na stojącego obok niej Malfoya, który uśmiechnął się do dziecka, machającego w jego stronę oślinioną piąstką.

Nagle - gdzieś z góry - dobiegł znajomo brzmiący chichot. Hermiona uniosła głowę i spojrzała w stronę schodów. Ron również się śmiał, ale nie tak głośno, jak uwieszona na nim Lavender, którą praktycznie znosił ze schodów na swoich plecach.

Poczuła, jak coś kwaśnego napływa jej do ust i była skłonna uznać, że była to czysta pogarda. Cieszyła się jednak, że nie odkryła w tej chwili w sobie innych uczuć. Żadnego zawodu. Zazdrości.

Żadnej miłości.

- Och! Cześć! – Lav na ich widok, natychmiast zeskoczyła z pleców Rona i zaczerwieniła się ogniście.

Ron natomiast zmierzył ich najpierw zaskoczonym spojrzeniem, które wkrótce potem zamieniło się w ognisty gniew.

- Co on tu robi?! Niech się wynosi! – wysyczał, patrząc na Draco z głęboką nienawiścią.

- Nie waż się tego powtórzyć albo osobiście cię przeklnę! – zagroził mu Bill. – Draco jest zawsze mile widzianym gościem w tym domu i radzę ci o tym pamiętać!

- Dracon, Ermiona może wi chcielisci herbaty? – zaproponowała uprzejmie Fleur, wyraźnie próbując rozładować atmosferę.

- Nie, dziękuję – odpowiedziała Hermiona, zmuszając się do uśmiechu. – Nie możemy się spóźnić.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz