Rozdział 10

435 59 7
                                    

Karol

Zamknęłam komputer, mimo że nie wykonałam nawet połowy dziennego planu. Po wczorajszym spotkaniu z Teo dzisiaj nie byłam w stanie skupić się na pracy. Myślałam o jego uśmiechu, ramionach, zaroście i wreszcie skórze, którą delektowałam się jak jakaś fetyszystka.
Chciałam choć na moment pozwolić odpocząć umysłowi, a zamiast tego tylko dolałam oliwy do ognia – wygooglowałam Miłosza. Pierwszy raz od przeszło roku. Informacja o jego zaręczynach zatrzymała na moment moje serce. Oświadczył się. Innej... Powinnam być szczęśliwa. Dopięłam swego. Zerwałam z nim, pragnąc dla niego lepszego życia, niż miałby u mojego boku. Najwyraźniej cieszyłam się na swój sposób – z zaciśniętymi zębami, żeby nie popłakać się z żalu.
Byłam wykończona, choć nawet nie zdążyło jeszcze zajść słońce.  

– Kij z tym – burknęłam pod nosem. – Gdyby był grudzień, byłoby już ciemno – dodałam na swoje usprawiedliwienie i poszłam ogarnąć się do spania.  

Byłam jeszcze daleka od zaśnięcia, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili zamarłam i nie zamierzałam się ruszać, a w drugiej szłam już po cichu jak szpieg. Tylko sześć osób znało mój adres i jak łatwo się domyślić, nie spodziewałam się żadnej z nich. Zerknęłam przez judasza, wcale nie oczekując, że cokolwiek dojrzę, bo światło na zewnątrz nie działało...  

– Hej, to ja, Teo! – Kucnęłam, wstrzymując oddech, żeby przypadkiem mnie nie usłyszał. Boże, czego on ode mnie chce?! Doprowadzić mnie do szaleństwa? Już i tak nie mogę pracować... – Mam piwko – powiedział śpiewnie, przez co parsknęłam śmiechem. – Zimne – dodał, jakby to miało mnie przekonać.  

– Moment – odezwałam się, po czym westchnęłam i wstałam. Zgarnęłam z wieszaka bluzę, założyłam ją na piżamę, przejrzałam się w lustrze i dopiero wtedy otworzyłam drzwi. Nie wiem, co dostrzegłam najpierw – wystawioną przed mój nos siatkę z piwami czy aparat ortodontyczny Teo. Mężczyzna szczerzył się od ucha do ucha, unosząc przy tym brwi. Jedno było pewne – w drugiej kolejności z pewnością zauważyłam, jak doskonale jest ubrany. Nawet po ciemku widziałam jego czarną koszulę między połami cienkiego płaszcza w tym samym kolorze. Obawiałam się widoku Teodora bez okrycia wierzchniego. To było ponad moje nerwy. 

– Tak się zastanawiam... Czy jeśli uznałem, że mnie nie męczysz, to powinniśmy powtórzyć spotkanie, żeby sprawdzić, czy coś ze mną nie tak? – Podrapał się po brodzie, jakby usilnie nad czymś myślał.  

– Teo, nie chcę być niemiła, ale nie musisz tego sprawdzać – powiedziałam z przekorą. – Znam odpowiedź już teraz i obawiam się, że może cię ona zmartwić. – Z przyjemnością patrzyłam, jak zszokowany otwiera i zamyka usta, powstrzymując przy tym śmiech. Sama też miałam z tym problem.  

– Można to rehabilitować, pani fizjoterapeutko? 

– Zaleciłabym na początek dystans społeczny.  

– Można ten cały dystans społeczny wykonywać w towarzystwie ekscentrycznego Karola ubranego w, o dziwo, dziewczęce spodnie. – Wskazał na moją piżamę w kwiatki. – I oczywiście męską bluzę? – Uniósł wzrok, a ja instynktownie zgarbiłam się jeszcze bardziej. 

– Jak twoja kostka? Zrobiłeś prześwietlenie? – zmieniłam temat. Zaraz też wpuściłam go do środka. 

– Zapomniałem na śmierć. – Teatralnie przyłożył dłoń do czoła. – Ale patrz, jaki zbieg okoliczności. Jestem tutaj i ty tu jesteś, a tak się składa, że jesteś fizjoterapeutką, to możesz spojrzeć, czy wszystko dobrze. 

– Głupol. – Pokręciłam głową ze śmiechem, ale zaraz umilkłam, widząc go w pełnej krasie, bo już odwieszał płaszcz. O rety... znalazłam się w tarapatach. Taliowana koszula opinała się na jego szerokich plecach, kusząc, by ich dotknąć. Nie należałam do kurdupli, dlatego powinnam się czuć dobrze w towarzystwie wysokich mężczyzn, ale zdecydowanie nie było mi komfortowo. Byłam zagrożona. Teodor zapewnił, że mnie nie dotknie, dobrze, że mnie nie kazał powiedzieć tego samego – ugodziła mnie przelotna myśl i aż potrząsnęłam głową, by ją odgonić. Absurd!
– Wszystko w porządku? – Poczułam na ramieniu jego dużą dłoń.

Nie pożałujeszWhere stories live. Discover now