Rozdział 60

437 63 15
                                    


Karolina

Obudziłam się skoro świt. Wyszłam po cichu z łóżka. Już w nocy zrozumiałam powagę sytuacji. Przeżyliśmy razem coś wielkiego. Nie wyobrażałam sobie oddać go na trzy lata. Chyba byłabym zdolna do popełnienia jakiegoś przestępstwa, gdybym miała pewność, że wsadziliby mnie do jednej celi z Teo...

Potrzebowałam Internetu. Miałam tyle pytań. Nie wierzyłam ani trochę w to, że nic nie da się już zrobić. Przecież Teo to porządny obywatel, a nie kryminalista! Zaczęłam czytać blogi, artykuły, przeglądać różne strony. Już w czasie studiów dowiedziałam się, że Internetowi nie można ufać. Szybko okazało się, że i w tym przypadku się to sprawdziło. Miliony informacji, które wygooglowałam, były nic niewarte. Im więcej czytałam, tym mniej wiedziałam. Nie miałam szans, by zgadnąć, które zagadnienie było rzetelnie przedstawione. Jedna strona przeczyła drugiej. To na nic. Potrzebowałam konsultacji z prawnikiem. Byłam przed wypłatą. Wszystkie oszczędności wydałam na pomnik. Zrobiłam więc coś, o co nigdy w życiu bym się nie podejrzewała.

– Potrzebuję pieniędzy – powiedziałam pewnie. Obudziłam w ten sposób swojego narzeczonego.

– O? – mruknął i przewrócił się na bok, by pokazać mi szeroki uśmiech. – Naprawdę nie chcę pytać ile i po co, no ale aż mnie skręca z ciekawości.

– Nie wiem, ile kosztuje konsultacja z prawnikiem.

– Myszko, to nie takie proste. Powinnaś mieć wszystkie moje dokumenty. Prawnik musi się specjalizować w prawie karnym. Fajnie, gdyby miał jakieś doświadczenie...

– Potrzebuję więc dwa razy więcej, niż kosztuje konsultacja, żeby zapoznał się szybko z dokumentami – weszłam mu w słowo. – I twoje wszystkie papiery również.

– Jeśli chcesz, żeby ktoś ci to wyjaśnił, spotkaj się z Agą. Ona zna już wszystko. Zapłacę jej za całość jednym przelewem.

– Nie chcę jej.

– Nie kochałem jej. Nigdy z nią nie spałem...

– Teo! – pisnęłam, zakrywając uszy. – Jestem zazdrosna, ale to nie dlatego nie życzę sobie się z nią spotkać. Potrzebuję kogoś niezależnego, kto spojrzy na to świeżym okiem. Kto ciebie nie zna.

– Mhm. Nie powiem ci, że to fatalny pomysł, ale tylko dlatego, iż nie chcę, żebyś pomyślała, że w jakikolwiek sposób zabraniam ci korzystać z pieniędzy. Marynarka jest w przedpokoju, wewnętrzna kieszeń. Weź wszystko. Tylko błagam, nie rób sobie nadziei. Naprawdę już nic nie da się zdziałać. Musisz w to uwierzyć i się z tym pogodzić, bo chciałbym cię przygotować do przejęcia firmy.

– Chcesz, żebym zastąpiła cię we wszystkim?

– Mhm... Łudzę się, że czas będzie ci szybciej leciał, jeśli się tym zajmiesz, a tak się składa, że w tej pracy zawsze jest co robić.

– Okej – zgodziłam się, podchodząc do łóżka. Ani trochę nie wybiłam sobie z głowy swojego planu, ale Teo nie musiał o tym wiedzieć. Widziałam po nim, że bał się, iż jeśli jednak naprawdę będzie musiał iść za kraty, to nie podołam próbie rozłąki. Ja byłam innego zdania. Położyłam się koło niego i przytuliłam. – To może najpierw teoria? – Zadowoliłam go.

– Sprawa ma się tak, że zarówno my, jak i wszystkie ruchomości oraz nieruchomości są dobrze ubezpieczone. Finansowo nie mamy zbyt dużego ryzyka, ale te restauracje, a zwłaszcza Psiak, to moje tak jakby dzieci. Chciałbym, żeby nie odczuły mojej nieobecności.

– Kaśka zrozumie, jeśli się zwolnię.

– Tylko że nie chcę, żebyś robiła coś z przymusu. Życie jest za krótkie, a my mamy kasę. Możesz więc pozwolić sobie na to, by robić to, co sprawia ci przyjemność.

Nie pożałujeszWhere stories live. Discover now