Rozdział 50

464 66 22
                                    

Dzień dobry 😍


Teo

Karolina kompletnie się rozkleiła. Dała radę tylko kiwać głową. Na szczęście w odpowiednią stronę, więc to mi wystarczyło. Byłem cholernie zadowolony, że wszystko udało mi się co do joty tak, jak to sobie zaplanowałem. A jej reakcja okazała się jeszcze milsza, niż się spodziewałem. Moja mała kolejny raz sprawiła, że czułem się najszczęśliwszym facetem na ziemi.

– To chyba znaczy, że będziesz robić mi te kanapki do pracy. – Puściłem jej oko i wsunąłem pierścionek na palec. Pasował idealnie, mimo że kupowałem na podstawie tylko wizualnych pomiarów.

– Boże, tak... – wyłkała. Oplotła rękami mój kark i zaczęła wciskać się we mnie i całować na oślep moje policzki, nos, brodę, usta. – Przepra... szam. Tak się wzruszyłam. – Odsunęła się i zaczęła wycierać twarz z łez. Zgarnąłem jej dłonie i wycałowałem, a potem także buzię. Chwilę patrzyliśmy na siebie, pogrążeni w szczęściu. Jej błękitne oczy błyszczały radością.

– Myszko, musisz mi teraz coś udowodnić. – Odchyliłem klapę marynarki i wyjąłem gruby plik banknotów. Karolinie zrzedła mina. Mnie również, bo bałem się, że nie sprosta zadaniu. Nie wiedziałem, czemu miała tak nieprzejednane stanowisko w tej kwestii. – Wyjdę teraz, a ty zapłacisz za operację. – Wziąłem jej dłoń i włożyłem w nią pieniądze.

– Czemu mi to robisz?

– Bo cię kocham. A ty dlaczego mi to robisz?

– Bo nie ma nic za darmo... – wymamrotała. Zrozumiałem, że musiała wiązać się z tym jakaś przykra historia. Moja mała miała problem. Może nie powinienem wywierać na niej presji, ale to trzeba było koniecznie naprawić. Chciałem, żeby mi powiedziała, kto nawciskał jej takiego brzydkiego kitu. Teraz jednak nie było na to czasu. Znajdowaliśmy się w gabinecie lekarskim. Zapłaciłem za dwie wizyty z rzędu, a czas się kończył. Lekarz miał następnych pacjentów.

– Ja jestem dla ciebie za darmo. I nie da się mnie podzielić. Musisz wziąć mnie ze wszystkim.

– Teo, nie jesteśmy jeszcze małżeństwem. Takich pieniędzy nie widziałam nawet nigdy na oczy. – Uniosła dłoń z plikiem banknotów, który jej wcisnąłem. – Nie potrafię tego zrobić.

– Karolina, gdybyśmy zamienili się rolami, zrobiłabyś to samo. Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem, ale już teraz proszę cię, żebyś oddała mi siebie... za darmo. Pozwól mi się tobą kompleksowo zaopiekować. Mam na to środki. Jestem niezły w zarabianiu, bo umiem liczyć i nie widzę absolutnie żadnego powodu, dla którego mielibyśmy bujać się z niepotrzebnymi kosztami kredytowymi. Jeśli jednak jakimś cudem nie doszłoby do naszego ślubu, po prostu zróbmy to razem ze względu na naszą przyjaźń.

– Czy gdybym się zgodziła na początku, nie oświadczyłbyś się teraz?

– Nie. – Zaskoczyłem ją szczerością. I natychmiast pocałowałem, gdy dostrzegłem zawód na jej twarzy. – Oświadczyłbym ci się dopiero wieczorem. Pojechalibyśmy na parking supermarketu, na którym się poznaliśmy. Powiedziałbym, żebyś poszła przodem do wejścia. Na drzwiach zauważyłabyś mały anons, który zawiesiłem dziś rano. Przeczytałabyś, że pewien Teo szuka właścicielki czarnej czapki, żeby się z nią ożenić. Odwróciłabyś się zdziwiona i zobaczyłabyś mnie klęczącego przed tobą z tym samym pierścionkiem, który masz już na palcu, moja mała. Zgodziłabyś się za mnie wyjść?

– Boże, przepraszam za siebie, Teo. Jesteś moim wszystkim. Już sama nie wiem, dlaczego tak mieszam. Wybacz mi to, co mówiłam. Kocham cię najmocniej na świecie. Chcę być twoją żoną – oświadczyła pewnie.

Nie pożałujeszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz