Rozdział 47

417 61 18
                                    

Karolina

– Nie teraz – wysyczał. Rzucił walizki i dziwnym krokiem podążył ciemnym korytarzem do jakichś drzwi. Przestraszyłam się. Nie miałam pojęcia, o co chodzi, dopóki nie weszłam za nim do, jak się okazało, łazienki. Stał pochylony, opierając zaciśnięte w pięści dłonie o blat przy umywalce. Ta pozycja, grymas na jego poczerwieniałej twarzy i odkręcona woda pod prysznicem mówiły wszystko.

– Boże, Teo – wymamrotałam. – Tak cię boli?

– Wyjdź.

– Chodź do łóżka. – Dotknęłam jego napiętego bicepsa.

– Nie mogę. Proszę wyjdź.

– Wiem, czym jest blue balls*. – Zaskoczyłam go, bo na moment spojrzał na mnie bez grymasu. – Jestem po fizjoterapii. Interesuje mnie anatomia i fizjologia – wyjaśniłam, by nie uznał mnie za jakąś ekspertkę w podniecaniu mężczyzn, która ich potem pozostawia z niczym. Głupie. Wiedziałam, że nie mógł tak pomyśleć, ale byłam zestresowana, widząc, jak zginał się wpół i jęczał. – Chodź do łóżka.

*Potoczne określenie dyskomfortu pojawiającego się w okolicy jąder związanego z przedłużonym podnieceniem seksualnym i brakiem ejakulacji. Przyczyną jest długotrwałe podniecenie seksualne, które nie zakończyło się orgazmem.

– Błagam, wyjdź. Nie zrobimy tego w ten sposób.

– Pragnę cię, Teo.

– Kurwa... – zasyczał. Zamiast mu pomóc, to jeszcze dołożyłam do pieca. – Karolina, wyjdź natychmiast. Boli mnie jak sam skur... – zajęczał. – Nie chcę cię pieprzyć, tylko kochać. Teraz to niemożliwe.

– To wykorzystaj mnie inaczej.

– To niemożliwe. Boli mnie sam dotyk.

– To zostanę z tobą.

– Jak nie wyjdziesz, to umrę. Nie zrobię tego przy tobie. Jestem już wyjątkowo upokorzony i zażenowany. Idź!

Słowo „umrę" podziałało na mnie. Odwróciłam się na pięcie i opuściłam łazienkę. Czułam się okropnie. Nie mogłam pojąć, jak mógł czuć się upokorzony. To uświadomiło mi, że pragnęłam otworzyć się na niego całkowicie. Nigdy nie chciałam, żeby w naszej relacji pojawiło się upokorzenie. Teraz przynajmniej już wiedziałam, jak czuł się Teo, gdy to ja wstydziłam się przed nim.

Rozumiałam problem i uważałam, że nie dotyczył tylko jego. Chciałam z nim być. Dzielić jego cierpienie. Pomóc mu. I stanąć na wysokości zadania jako kobieta. Jego kobieta.

Ale zamiast tego usiadłam w przedpokoju obok bagaży i czekałam. Czułam się niepełnowartościową osobą, której daleko do prawdziwej partnerki. Dzieląca nas różnica wieku została wyraźnie zaznaczona.

Po dobrych dwudziestu minutach usłyszałam, jak Teo wychodzi. Drgnęłam, ale nie ruszyłam się z miejsca. Jego kroki rozlegające się w ciszy powodowały, że chciałam zawinąć się i uciekać. Słyszałam, jak udał się na górę i teraz krążył po pomieszczeniach.

– Kochanie?! – zawołał. Wstałam. Nie bardzo wiedziałam, jak się zachować. Jak spojrzeć mu w oczy, gdy tak go zawiodłam... Usłyszałam, jak zbiega po schodach i wyszłam mu naprzeciw. Unikałam jednak jego wzroku.

– Tu jesteś – zauważył z ulgą w głosie i powoli pokonał ostatnie stopnie. – Nastraszyłaś mnie. Siedziałaś tu cały czas? – Przytulił mnie. Miał gołą klatę i wilgotne bokserki. Nawet mu nie zaniosłam ręcznika...

– Tak.

– Nie bądź na mnie zła.

– Nie jestem – powiedziałam szczerze. Było mi przykro, a to zasadnicza różnica.

– Musimy coś sobie wyjaśnić?

– Nie chcę nigdy więcej widzieć, jak tak cierpisz.

– Przepraszam, mała.

– Nie chcę już być twoją małą.

– Jezu, Karolina, nie mów tak. To był wypadek. Przepraszam. Nie dam ci odejść. Kochamy się. Dotrzemy się. – Przerwałam ten potok słów szybkim pocałunkiem.

– Teo... – Wyswobodziłam się z silnych objęć, żeby na niego spojrzeć. Patrzył na mnie wyczekująco ze zmarszczonymi brwiami. – Nie chcę już być twoją małą, bo chcę być twoją kobietą. – Zaskoczyłam go. Uśmiech powoli wpływał na jego twarz, aż zobaczyłam na niej pełnię szczęścia. Miałam nadzieję, że nie zrozumiał mnie źle. Nigdy nie zamierzałam pokazać mu się od pasa w górę. Po prostu mentalnie osiągnęłam gotowość, by na poważnie wejść w dojrzałą relację, która miała szansę przetrwać. Pierwszy raz wyobraziłam sobie nas w przyszłości. Uwierzyłam, że ją mamy.

– Mm... – mruknął. – Czy to znaczy, że będziesz mi robić kanapki do pracy?

– Ciepło. – Przewróciłam oczami ze śmiechem. Tylko on mógł to powiedzieć.

– Hm... Czy to znaczy, że moja kobieta ma ochotę na kanapki? – Uniósł brew i potarł palcami brodę.

– Ciepło.

– Nie bądź taka tajemnicza. Powiedz, co się wydarzyło, bo chyba coś ważnego przeoczyłem. Czy to w ogóle ma coś wspólnego z kanapkami?

– W zasadzie to tak. Chcę, żebyś robił mi kanapki już zawsze.

– A wcześniej nie chciałaś?

– Nie łap mnie za słówka. Chciałam, ale dopiero teraz chcę świadomie.

– Popraw mnie, jeśli coś źle zrozumiałem. Czy jeśli będziesz mieć gorszą chwilę, to mam symulować ból?

– Głupek! – Chciałam dźgnąć go palcem w brzuch, ale zdążył go napiąć. Zawiesiłam wzrok w tym miejscu. Pierwszy raz pozwoliłam sobie patrzeć na niego jak na swojego mężczyznę. Na całym świecie nie istniał bardziej męski widok. Przełknęłam głośno ślinę, położyłam obie dłonie na twardym brzuchu Teo, i zaczęłam sunąć nimi w górę. Badałam każdy centymetr skóry, zatrzymując się na bliznach, których mu nie brakowało. Teo stał bez ruchu i pozwalał mi zaznajomić się z sobą. Dotarłam do obojczyków i przyłożyłam usta do jego torsu. Zastanawiałam się, w którą stronę podążyć. Chciałam go całować. Całego. Nie miałam ograniczeń. Kochałam go, był mój, tylko ja mogłam obdarzać go pocałunkami i pragnęłam to robić. – Jesteśmy tu sami? – wolałam się upewnić. Gdy potwierdził, zsunęłam ręce do jego bioder, a potem kucnęłam przed mocnymi udami. Serce przyspieszyło mi jeszcze bardziej, choć myślałam, że to już niemożliwe. Włożyłam palce za materiał bokserek, ale Teo złapał moje nadgarstki i schylił się do mnie. Pocałował wewnętrzne strony obu dłoni i podniósł mnie. Złapał za dół mojej bluzy. Podniosłam ręce, pozwalając, by mi ją ściągnął. Kiedy w ten sam sposób chwycił T-shirt, nie poruszyłam się. Teo zamknął mi usta pocałunkiem i zaczął podwijać oraz skręcać przód mojej koszulki. Zrobił supeł pod samym biustem. Gdy zszedł wargami do szyi, nieświadomie się wygięłam. To było tak obezwładniające, że ciężko było mi ustać na nogach. Zaplotłam ręce na jego karku i naparłam na niego swoim ciałem. Poczułam gotowość Teo i przepadłam. Nie wiedziałam, co się ze mną działo. Byłam w jakiejś ekstazie. Chciałam wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo go kocham.

– Kochaj się ze mną, Karolina – wydyszał.

Nie pożałujeszWhere stories live. Discover now