Rozdział 39

439 64 11
                                    

Macie na dobry sen ;) ❤️❤️❤️

Karolina

Teo nie pocałował mnie drugi raz. Ja jego również. Na samą myśl, że miałabym to zrobić, coś mnie paraliżowało. Niczego nie rozumiałam. Potrzebowałam dłuższej chwili, żeby się zastanowić. Nie miałam pojęcia, jakie były jego zamiary. Podejrzewałam, że chce się jedynie pobawić w ten sposób przez jakiś czas. I choć wiedziałam, że byłby to gwóźdź do trumny dla na naszej znajomości, rozumiałam też, że będzie mi bardzo trudno odmówić sobie tej przygody, ale tak właśnie zamierzałam zrobić. Miałam mętlik w głowie. Musiałam z nim porozmawiać. Nie było jednak sposobności, gdyż dzień w całości spędziliśmy z jego rodziną. Byliśmy na spacerze, potem odbył się kulig. Sunęliśmy sankami za autem po wiejskiej drodze pokrytej szczątkami śniegu. Przegadałam z jego tatą chyba z trzy godziny. Jednak czując nieustające spojrzenie Teo na sobie, zapominałam o bożym świecie. Obserwował mnie, jakbym była jego ofiarą. Podobało mi się to, choć rumieniłam się nieustannie.

W drodze powrotnej usnęłam w aucie, bo jeden z kuzynów zabrał się z nami do Wrocławia i nie przestawał gadać do Teo o czymś dla mnie niezrozumiałym.

Teo musiał mnie przenieść na rękach do domu – pomyślałam, jak tylko się obudziłam. Od razu zarejestrowałam, że nie miałam na sobie kurtki, butów i spodni. Na całe szczęście bluza została nietknięta.

Teraz leżałam w swoim łóżku i patrzyłam na jego gołe plecy, zastanawiając się, kim my dla siebie jesteśmy i co z tego wszystkiego wyniknie.

– Czemu patrzysz na moje plecy, zamiast się do nich przytulić? – Zaspany głos Teo zaskoczył mnie.

– Skąd wiesz, że nie śpię?

– Inaczej oddychasz. – Przewrócił się na drugą stronę i oparł na łokciu. Natychmiast odnalazł mój niepewny wzrok. Krępowałam się pod wpływem jego wnikliwego, pewnego siebie spojrzenia. Bardzo powoli przesunął dłonią po prześcieradle. Wstrzymałam oddech, śledząc ten ruch. Dotknął mnie, a wtedy zbyt głośno nabrałam powietrza. – Co tam u ciebie, mała? – szepnął, sunąc wskazującym i środkowym palcem po mojej ręce. Byłam zdezorientowana i zdenerwowana. Nie wiedziałam, co się dzieje. Musiałam grać na czas.

– Po... poniedziałek – wyjąkałam. Nie potrafiłam ukryć nerwów, choć bardzo się starałam. Uświadomiłam sobie, że z tego wszystkiego dyszałam. – A u cie...? Teo, co robisz? – pisnęłam, gdy przejechał palcem po moich ustach. Chciał się zabawić, a ja nie poradziłabym sobie ze skutkami tego. Nie zamierzałam się pisać na przelotną przygodę. Nie byłam jedną z tych dziewczyn, z którymi się spotykał.

– Powiedz mi – zażądał.

– Co?

– Czy ci się podobało.

– Co? – powtórzyłam pytanie. Znakomicie zdawałam sobie sprawę z tego, o czym mówił. Zacisnęłam powieki, błagając, by nie naciskał. Nie miałam odwagi się przyznać. Bałam się. Pragnęłam szczerych, górnolotnych wyznań z jego strony, ale wiedziałam, że nigdy się takowych nie doczekam. Nie chciałam robić sobie nadziei.

– Chodź tu do mnie. – Pociągnął mnie do siebie płynnym ruchem, z ja wylądowałam na jego klacie. Przyłożył usta do mego czoła i zaczął gładzić plecy. I tylko zdezorientował mnie tym jeszcze bardziej. – Powiedz mi, czy chcesz, żebym cię znowu pocałował.

– Teo, co my robimy?

– Dzisiaj? – sprowokował mnie, bym była bardziej precyzyjna. Chyba nabijał się z mojego onieśmielenia.

– To też.

– Najpierw prysznic, a potem śniadanie...

– A jeszcze później?

Nie pożałujeszWhere stories live. Discover now