Rozdział 43

412 57 11
                                    

Teo

Stwardniałem, gdy tylko oplotła mnie w pasie swoimi pięknymi nogami. Poczuła to i momentalnie wbiła we mnie sarnie oczy. Nie powstrzymałem parsknięcia. Była taka urocza.

– Fizjologia. – Wzruszyłem ramionami, na których trzymała ręce. Uśmiechnęła się nerwowo i spuściła wzrok na moje usta. – Nie zjadłaś pewnie nic przez cały dzień, co? – zmieniłem temat. Cholernie jej pragnąłem, ale nie chciałem wywierać żadnej presji.

– Naprawdę mnie znasz. – Zmarszczyła brwi, jakby dopiero teraz to odkryła.

– Naprawdę – potwierdziłem i opuściłem Karolinę na podłogę. – To dla ciebie. – Sięgnąłem po kwiaty i wręczyłem jej. Podziękowała, zaciągnęła się ich wonią, a potem wspólnie przygotowaliśmy stół do kolacji.

Karolina zrobiła gulasz, ja przyniosłem owoce, białe wino oraz kieliszki.

Zjedliśmy, zerkając na siebie, ale inaczej niż zawsze. Byłem w doskonałym nastroju. W końcu oficjalnie została moją dziewczyną.

Najedzeni ogarnęliśmy szybko bałagan i przenieśliśmy się na kanapę. Usiadłem jak zawsze, nie zastanawiając się nad niczym, ale Karolina ewidentnie nie wiedziała, co zrobić. A to poszła jeszcze po wodę, a to do łazienki, to podlała kwiat, który kiedyś jej dałem. Teraz zamierzała ruszyć po telefon, by włączyć muzykę, chociaż radio stało koło kanapy.

– Chodź już do mnie. – Próbowałem, jak mogłem, ukryć rozbawienie słyszalne w moim głosie, ale kiepsko mi wyszło.

– Już, już.

– Już, kochanie... – Onieśmieliłem ją celowo. Chciałem, by oswoiła się z rzeczywistością. W końcu podeszła i spojrzała na miejsce obok mnie. – Dla mnie to też jest dziwne, że przestaliśmy się okłamywać – przyznałem.

– Ale radzisz sobie lepiej! – Zaśmiała się i usiadła. Weszliśmy na naturalny grunt. Rozmawialiśmy o błahostkach, a właściwie ja tylko słuchałem, a Karolina lała wodę, jak mogła. Zagryzałem wargi, żeby nie śmiać się z niej ostentacyjnie. Odwlekała, jak tylko się dało, pójście do łóżka. Była w tym zajebiście urocza, ale kiedy przyssała się do wina, którego dotąd prawie nie tknęła, zrobiło mi się przykro.

– Porozmawiamy? – Przerwałem jej mowę o mrówkach i wyjąłem z dłoni kieliszek.

– Przecież rozmawiamy – odparła i spuściła wzrok.

– Kochanie, boli mnie to, co robisz. – Uniosłem jej podbródek.

– Co robię?

– Nie stresuj się tak i nie myśl, że położenie się dzisiaj do łóżka wiąże się tylko z jednym.

– Aż tak to widać? – Zaśmiała się nerwowo.

– Mhm... Czuję się przez to jak zboczeniec.

– Jezu, dlaczego?

– Bo w twoich oczach najwyraźniej wyglądam na takiego, który na siłę będzie się do ciebie dobierał.

– Teo... to nie tak, że nie chcę.

– Wiem, że chcesz, ale rozumiem, że nie jesteś gotowa psychicznie. Rozumiem to, mała, naprawdę – zapewniłem. – Przytulę cię jak zawsze i pójdziemy grzecznie spać.

– Boję się, że nigdy nie będę.

– I dlatego chcesz się schlać i odpękać seks?

– Mhm... – przyznała smutno.

– Nie pozwolę ci na to. Przysięgam, że dojdziemy do tego, że będziesz z ochotą sama do mnie przychodzić.

– Nie chcę, żebyś do tego czasu znalazł sobie...

Nie pożałujeszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz