Rozdział 18

369 61 32
                                    

Uwaga: To trzeci rozdział dzisiaj, więc jeżeli nie widzieliście poprzednich dwóch to się cofnijcie. Miłego :*

Teo

Byłem dumny z siebie, że udało mi się wyciągnąć Karolinę na ten koncert. Chciałem poznać ją z innymi, żebym nie był jej jedynym znajomym. Przedstawiłem ją kumplom, choć wszyscy znali ją już z kilku anegdot, które opowiadałem. Może dlatego, a może przez to, że była spoko osobą, tak szybko odnalazła się w towarzystwie. Do północy zdawała się bawić najlepiej z nas wszystkich, mimo że wypiła najmniej. Kiedy siedzieliśmy przy piwie, ripostowała moich kumpli, aż miło było patrzeć. Jedząc burrito, nie przejmowała się spływającym po brodzie sosem, podczas gdy Paula wciąż myślała o dobrych manierach i... kroiła nożem pomidorka koktajlowego. Grr...

Natomiast kiedy Karolina stała pod sceną, cała jej uwaga oddana była artystom. Stałem odrobinę za nią i widziałem jej profil. Śledziłem ją wzrokiem z zadowoleniem. Jeszcze bardziej się cieszyłem, że ją wyciągnąłem.

Nie musiałem się nawet zmuszać do obejmowania Pauli, bo ja nie bardzo wiedziałem, jak tańczyć, ona natomiast podrygiwała żwawo. Wykręciłem się kontuzjowaną kostką, która tak naprawdę już mi nie doskwierała, i stałem po prostu za nią. Jednak gdy Kacper zaszedł Karolinę od tyłu i położył swoje łapska na jej talii, nóż otworzył mi się w kieszeni. Wtedy zdałem sobie sprawę, że nawet nie wiedziałem, jak wyglądała piosenkarka, bo nie uraczyłem jej ani jednym spojrzeniem. Cały czas obserwowałem Karola. Byłem odpowiedzialny za tę dziewczynę. Była moją młodą do pilnowania. Opuściłem Paulę, podszedłem do kumpla i wyciągnąłem go poza tłum.

– Sorry, stary – powiedział, gdy tylko znaleźliśmy się w cichszej strefie. Od razu też uniósł ręce w geście poddania. – Nie wiedziałem, że na nią lecisz.

– Co? – Wybuchnąłem śmiechem. – Nie lecę na nią – zapewniłem zgodnie z prawdą. – Po prostu nie chcę, żebyś ją wykorzystał. Jest młoda i po przejściach, a ty stary i sprośny. – Klepnąłem go w ramię, śmiejąc się. Dołączyła do nas Paula i wsunęła dłoń w tylną kieszeń moich jeansów. Objąłem ją dla potwierdzenia swojego stanowiska.

– Może i stary, ale jary. – Kacper uniósł zawadiacko brwi.

– Masz córkę niewiele od niej młodszą, panie jary – sprowadziłem go na ziemię.

– Dobra, odpuszczam, ale wiedz, że bynajmniej nie z powodu córki. – Puścił mi oko i odszedł w kierunku tłumu.

– Co TO było?

– TO, czyli co?

– Ta konspiracja.

– Raczej reprymenda, żeby trzymał stare łapska z daleka od młodej dziewczyny.

– Powinnam o czymś wiedzieć?

– Człowiek uczy się całe życie – powiedziałem z przekorą. – Jeszcze sporo rzeczy powinnaś wiedzieć.

– Lecisz na nią?

– Słucham? – Nie dowierzałem. Czy im wszystkim padło na łby? – Przecież to Karol – przypomniałem, jakby zapomniała, co jej wcześniej mówiłem. A trochę opowiadałem o naszej relacji...

– Karol, Karol, Karol! – wkurzyła się. – To żaden Karol, tylko suka! Chyba nie zauważyłeś, że ten Karol ma cycki, i to całkiem spore, skoro widać je nawet pod tą wielką paskudną bluzą.

– Uwierz mi, zauważyłem – skłamałem poirytowany, bo absolutnie nie tolerowałem takiego zachowania. Zazdrość równała się dla mnie z toksycznością, a toksyczność szybko odpychałem.

Nie pożałujeszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz