Rozdział 36

394 65 16
                                    

Karol

– Słucham. – Niepewnie odebrałam połączenie z nieznanego numeru.

– Dzień dobry. – Pracownik banku przedstawił się tak szybko, że nie dosłyszałam nawet jego imienia. – Czy mam przyjemność z panią Karoliną Molik?

– Tak, to ja.

– Dzwonię do pani w sprawie kredytu, składała pani wniosek na początku października. Próbowałem się z panią skontaktować kilka razy, ale bezskutecznie. Cieszę się, że w końcu się udało. Czy jest pani nadal zainteresowana kredytem gotówkowym?

– Tak – potwierdziłam bez przekonania, bo właściwie nie miałam siły, by wdrożyć plan rekonstrukcji piersi w życie. Wcześniej byłam zapalona do tego pomysłu. Chciałam poddać się operacji, by pójść na wesele Sary w nowej skórze. Teraz nie wybierałam się na żadne wesele.

– Z przyjemnością chciałbym poinformować, że bank udzieli pani pożyczki, jeśli dopiszemy do umowy dwóch żyrantów.

– Co to znaczy?

– Żyrant to poręczyciel, który będzie zobowiązany wziąć na siebie spłatę kredytu w przypadku, gdy czynność ta zostałaby zaniechana przez klienta.

– Ja... nie mam kogo poprosić o coś takiego – Oburzyłam się. Jak w ogóle mogli tego wymagać!

– Bardzo mi przykro. Zarabia pani w funtach. Bez poręczenia bank nie udzieli pani kredytu.

– Nie rozumiem – wymamrotałam bardziej do siebie niż do mężczyzny. – Nie ma innych możliwości? – zapytałam zmęczonym głosem. Myślałam, że od dzisiaj będzie mi łatwej, a już od rana zostałam zaatakowana. – Proszę, niech pan coś powie...

– Nie powinienem tego mówić, ale... niech pani spróbuje w innym banku. My nie prowadzimy rachunków walutowych, jednak każdy bank, który ma je w swojej ofercie, da pani kredyt od ręki.

– Bardzo dziękuję.

– Powodzenia, pani Karolino. – Rozłączyłam się, odłożyłam telefon na stół, odwróciłam i prawie wpadłam na Teo. Spuściłam wzrok, widząc go półnagiego. Nie chciałam, by dostrzegł w moich oczach, że żywiłam do niego uczucia. Nie chciałam też, by zniknął z mojego życia, tak jak zrobił to Karolci. Wiedziałam, że Teo podziękował jej za lata przyjaźni. Postanowił zerwać z przyjaciółką wszelki kontakt i na razie twardo trzymał się tej decyzji. Nie dał jej nawet nadziei. Powiedział, że ich relacja nigdy nie wróci na wcześniejsze tory... Musiałam być bardzo ostrożna, a o to było coraz trudniej, bo dawał mi coraz więcej.

– Z kim rozmawiałaś?

– Z bankiem.

– O co nie masz kogo poprosić?

– Co?

– Powiedziałaś przez telefon, że nie masz kogo poprosić o coś takiego.

– To już nieaktualne.

– Na pewno?

– Tak. – Uśmiechnęłam się, by go o tym zapewnić.

– Na pewno? – Uniósł jedną brew i wpatrywał się we mnie badawczo.

– Tak, Teo. – Zachichotałam, widząc jego zabawną minę. – Boże, przepraszam! – Mimowolnie przykryłam usta dłonią.

Minęły dopiero trzy tygodnie od śmierci Ani, a ty chichoczesz? Wstydź się!

Teo podszedł i zrzucił z moich ramion kołdrę. Wsunął ciepłą dłoń pod moją koszulkę, by położyć ją na lędźwiach. Wstrzymałam oddech. Uwielbiałam jego dotyk, ale kiedy drugą dłonią unieruchomił mi podbródek, byłam bliska płaczu. Kochałam tego mężczyznę i źle czułam się z faktem, że go oszukiwałam. Brałam, co mi dawał, a on robił to, nieświadom, że byłam drugą Karolcią...

Nie pożałujeszWhere stories live. Discover now