Rozdział 59

396 68 8
                                    

Teo

– Karolina, proszę, wyjdź. Ja nie zaglądam ci do łazienki – powiedziałem spokojnie, lecz stanowczo. Nie chciałem, by oglądała moją porażkę. Wiedziałem, że odejdzie, nawet jeśli teraz była pewna, że nie. Rok znajomości w porównaniu do trzech lat nieobecności... Agnieszka powiedziała mi, jakie są statystyki. Większość kobiet, będących w o wiele dłuższych związkach, wytrzymuje do dwóch lat, potem odchodzi. Taka magiczna liczba. Dwa. Jak numer Miłosza. Było mi niedobrze na samo wspomnienie, a wszystkie myśli i tak biegły właśnie w tym kierunku. Chciałem się osunąć na dno brodzika i posiedzieć tu trochę, ale wiedziałem, że Karolina wciąż nie opuściła łazienki. Nie miałem siły na robienie jej wykładu, ale tyle górnolotnych myśli przelatywało mi przez głowę, że musiałem to z siebie w końcu wyrzucić. – Przez kilka miesięcy będziesz całkowicie przekonana, że dasz radę. Potem rzeczywiście będziesz próbowała dać radę, bo poczujesz, że jesteś mi to winna ze względu na naszą przyjaźń. Bardzo długo będziesz wściekła na siebie, że nie wzięłaś kredytu na operację. To utrzyma cię w przekonaniu, że powinnaś jeszcze poczekać. Poza tym jestem twoim pierwszym kochankiem, więc będzie ci szkoda nas zniszczyć, ale po roku sentyment i wszystko, co powiedziałem, przestanie mieć znaczenie. To cholernie dużo czasu, mała.

– Skończyłeś? – zapytała, jakby była znudzona. Rozumiałem ją. Musiała być przeszczęśliwa. Jeszcze przed chwilą sądziła, że byłem już jedną nogą w grobie, tak że nic nie mogło pobić takiej straty. Gdyby dowiedziała się o mojej odsiadce bez tego nieporozumienia, nie byłaby teraz ani trochę szczęśliwa. I nie będzie... gdy ochłonie i dotrze do niej, że trzy lata więzienia to dla naszego związku tragedia prawie taka sama jak śmierć.

– Nie. Chcę cię jeszcze zapewnić, że nie jesteś mi nic winna. Spaliłbym te pieniądze na twoich oczach, gdybyś ich wtedy nie wzięła. Chciałbym, żeby ta wiedza pozwoliła ci ominąć chociaż kilka miesięcy bólu.

– Teraz skończyłeś?

– Tak. Możesz już wyjść. – Zacisnąłem dłonie w pięści. Naprawdę chciałem, żeby natychmiast opuściła łazienkę, bo byłem załamany.

– Odwróć się.

– Karolina, nie męcz mnie. Nie róbmy sobie nadziei, bo będzie boleć jeszcze bardziej.

– Podobno skończyłeś. – Chyba próbowała mnie rozbawić, ale jej nie wyszło. Stanęła za mną. Poczułem jej ciało na swoich plecach. Była kompletnie naga. Pierwszy raz zdjęła biustonosz.

– Moja mała... – westchnąłem.

– Twoja i nikogo innego. Odwróć się teraz i zobacz, jak wyglądam. Wiem, że cię to nie zaskoczy. Każdego innego by zaskoczyło, ale nie ciebie. To ty obiecałeś mi, że się mną zaopiekujesz. Nikt inny nie zrobi tego za ciebie.

– Myszko, jestem przekonany, że każdy porządny, a nawet nieporządny, chętnie by się tobą zajął. Tylko ty widzisz w sobie coś brzydkiego, kiedy patrzysz w lustro. Ludzie nie są tak wstrętni, jak myślisz, i nie obrzydziłby ich widok amputowanej piersi.

– Przyznaję, że jesteś zbyt dobry w negocjacjach. Możesz mi więc dać fory i się nie odzywać?

– Nie rozbawisz mnie, mała.

– Odwróć się i ze mną porozmawiaj.

– Dobrze. Ubierz się najpierw – poleciłem. Natychmiast odskoczyła ode mnie.

– Nie... robisz... mi tego – wyjąkała.

– Jezu, maleńka. Nie brzydzę się ciebie – zapewniłem. Odwróciłem się instynktownie. Na szczęście stała już do mnie tyłem. Pilnowałem się, by nie spojrzeć w lustro, nawet jeśli się obejmowała, zakrywając klatkę piersiową. – Ja... boję się ciebie zobaczyć – wyznałem. – Przepraszam. – Zrobiłem krok i objąłem ją od tyłu. Zamknąłem oczy i próbowałem opuścić jej ręce, ale się zaparła. Nie chciała mi się już pokazać. – Kocham cię okrutnie, Karolina. Boję się, że pęknie mi serce, jeśli zobaczę coś, co jest twoją tragedią.

– To już chyba nie jest moją tragedią – szepnęła. – Zrozumiałam, co byłoby prawdziwą moją tragedią, kiedy uwierzyłam, że umierasz. Wiem, że w innych okolicznościach nie spodobałby mi się fakt, że mój przyszły mąż jest kryminalistą. Ale przełknęłabym to, bo jak trafnie zauważyłeś wcześniej, miłość jest ślepa. Kocham cię, Teo, i nie mam poczucia, że jestem ci coś winna. Za to ty masz zobowiązania wobec mnie. Nie wzięłam od ciebie pieniędzy, a ty nie dałeś mi pieniędzy. Dałeś mi siebie, a ja ci uwierzyłam i wzięłam ciebie, a nie banknoty. – Odwróciła się do mnie, zakrywając ramionami swoje ciało. – Zamknij oczy – poleciła. Myślałem, że chciała się ubrać, więc zacisnąłem powieki. – Tak się zastanawiam, czy powiedzenie, że łobuz kocha najbardziej, leży blisko prawdy. Jak myślisz? – Rozbawiła mnie tym odrobinę i wymusiła wyznanie:

– Jeśli pijesz do mnie, to muszę się z nim zgodzić.

– Tak myślałam, łobuzie. To teraz wyobraź sobie scenariusz, który próbujesz mi sprzedać. Za trzy lata wychodzisz z więzienia i spotykasz mnie na ulicy. Trzymam na rękach dwuletnie dziecko, a obok mnie stoi Miłosz i zaciska dłoń na mojej talii. Jeśli na ten moment nie boli cię dostatecznie to wyobrażenie, to dodaj do tego jeszcze soczysty pocałunek. A teraz... ja idę spać, a ty dobrze się zastanów, czy przeżyłbyś swój własny scenariusz, jeśliby się ziścił. Możesz otworzyć oczy, jak zrozumiesz co nieco. Nie obrażę się, jeśli mnie obudzisz i powiesz, że ożenisz się ze mną. – Zszokowała mnie. To była moja mała??? Usłyszałem, jak odchodzi. Otworzyłem oczy, dopiero gdy zamknęła drzwi.

Podszedłem do lustra i oparłem dłonie o blat. Wiedziałem, co zrobię. Coś, co pomoże Karolinie, a mnie zniszczy doszczętnie, jeśli nie spełni swoich obietnic i jednak nie wytrzyma. Najgorsze byłoby to, że dostarczyłbym jej jeszcze problemów przy żmudnym procesie rozwodowym. Jakby za mało wycierpiała w życiu. Już tylko jej brakowało, by została rozwódką... Pokręciłem głową, by odgonić tego typu myśli. Skąd one mi się w ogóle brały? Przewróciłem oczami. Musiałem się ogarnąć. Mijający dzień mocno mnie poturbował. Może nie powinienem używać mózgu... Czas stać się mężczyzną. Wziąłem trzy wdechy i poszedłem do mojej królewny. Spała. I nie udawała. To dobrze. Odpoczynek i reset były nam potrzebne. Wślizgnąłem się niezauważalnie pod kołdrę i starałem się zasnąć bez dotykania jej. Męczyłem się. Nie wyobrażałem sobie nocy bez mojej Karoliny, a tysiąc dziewięćdziesiąt pięć takich brzmiało zupełnie nierealnie. Nie mogłem zmarnować szansy, którą teraz miałem. Objąłem swój skarb. Moje dłonie zaczęły błądzić po jej ciele. Uda, biodra, brzuch, ramiona... i znów brzuch. Nieoczekiwanie Karolina chwyciła mój nadgarstek i poprowadziła mnie do zdrowej piersi.

– Cudowna – szepnąłem i sam zjechałem dłonią na drugą stronę, gdzie momentalnie wyczułem bliznę. – Ta też moje, kochanie. – Pocałowałem ramię mojej małej i zacząłem sunąć wzdłuż niego ustami, jednocześnie zmieniając naszą pozycję. Karolinę obróciłem tak, by leżała na plecach. Umościłem się nad nią i delektowałem się widokiem. A potem oddałem tyle samo pocałunków zarówno lewej piersi, jak i miejscu, w którym była kiedyś prawa.

Dlaczego Kodeks Karny nie rozumiał, że nie karał mnie, tylko tak niewinną istotę?

Nie pożałujeszOnde histórias criam vida. Descubra agora