Rozdział 54

372 62 10
                                    

Miłosz

5 lat temu

Zerwałem się z ostatniego wykładu, żeby odebrać Karolinę z mojego byłego, a jej aktualnego liceum. Był piątek. Mieliśmy w planach wyprawę kajakową, bo nie mogła pływać przez infekcję intymną, której nabawiła się w zapyziałym basenie. Trening jednak trzeba było zrobić. Siedziałem już na korytarzu przed salą, w której miała ostatnią lekcję, i czekałem na dzwonek.

– Na dzisiaj tyle. – Usłyszałem przez drzwi głos swojej byłej nauczycielki. – Proszę jeszcze, żeby ci, którzy będą zdawać rozszerzoną maturę z fizyki, zostali na moment. Reszta jest wolna. Udanego weekendu i do poniedziałku – zakończyła tuż przed tym, jak rozbrzmiał dzwonek. Drzwi otworzyły się na oścież i pierwsze osoby wysypały się na zewnątrz. Zajrzałem do środka. Karolina siedziała w drugiej ławce pod oknem i powoli pakowała rzeczy do torby. Jakaś grupa zebrała się przy biurku nauczycielki i czekała, aż pozostali opuszczą salę. Widząc, że już prawie wszyscy wyszli, a Karolina rusza się jak mucha w smole, podszedłem do niej.

– Cześć. Idziemy? – Zaskoczyłem ją. Spojrzała na mnie z jakimś dziwnym wyrazem twarzy.

– Karolino, czy ty zapisałaś się na rozszerzoną maturę? – ponagliła ją nauczycielka, a Karola powoli pokręciła głową. – To proszę już wyjść.

– Dobrze – zgodziła się, a mimo to nie wstawała.

– Dobrze się czujesz? – Zabrałem jej spakowaną torbę i zarzuciłem sobie na ramię. Karolina chwyciła za brzeg mojej koszulki i przyciągnęła mnie do siebie. Nachyliłem się, gdy dała do zrozumienia, że chce mi coś powiedzieć na ucho.

– Posikałam się.

– Co zrobiłaś?! – krzyknąłem, prostując się. Rozejrzałem się po sali. Niewiele myśląc, zgarnąłem z biurka nauczycielki wodę.

– Panie Miłoszu, co pan robi?

– Nie możesz odwołać treningu z powodu zmęczenia! – powiedziałem i wylałem na krok Karoliny zawartość butelki. – Mistrzostwo się samo nie zdobędzie. Wstawaj i idziemy na trening. I tak jesteś już mokra. – Pociągnąłem ją w górę. – Przepraszam panią. Odkupię wodę i zaraz to wytrę. Świat podziękuje kiedyś pani za tę wodę, gdy Karolina zostanie mistrzynią wśród grzbiecistek.

Objąłem swoją dziewczynę i wyprowadziłem z sali.

– Leki nie działają? – zapytałem trochę spękany.

– Chyba jeszcze nie – odpowiedziała i parsknęła śmiechem. Nie mogłem uwierzyć, że tak mi się poszczęściło. Patrzyłem na jej krągłe, zaróżowione policzki i radosne błękitne oczy. Była taka piękna i prostolinijna zarazem. – Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła...

– I nigdy się nie dowiesz. – Pociągnąłem ją do łazienki, gdzie przebrała się w moją koszulkę. Korzyści z posiadania wysokiego chłopaka były takie, że moje T-shirty służyły jej jako sukienki. Korzyści z dziewczyny, która je nosiła, były takie, że niesamowicie w nich wyglądała. Uwielbiałem widzieć swoją dwójkę na jej piersi. Zaskoczyłem sam siebie, gdy moja ręka odnalazła jej kark. Przycisnąłem Karolinę do szkolnej ściany i pocałowałem.

– Mmm... To mi się podobało...

Teraz

Otrząsnąłem się z porażki i wyleciałem z basenu. Przebiegłem korytarz, rozejrzałem się po holu i tak, jak stałem, wybiegłem przed hotel. Kiedy ujrzałem jej plecy, potraktowałem to jako znak. Ostatnia próba. Dogoniłem ją i z determinacją chwyciłem za kark. Obróciłem przodem do siebie i zamknąłem jej usta w zachłannym pocałunku. Teraz byłem pewny, że wszystko jakoś się ułoży, ale nie zdążyłem nawet jej objąć, bo została mi wyrwana. Zamiast jej twarzy miałem przed sobą gębę wściekłego faceta, którego imienia nie chciałem wymawiać nawet w myślach. Nie zdążyłem zareagować, bo nawet nie zauważyłem, że zacisnął pięści na połach mojej marynarki. Błyskawicznie pociągnął mnie do siebie i przywalił z bani w moje oko.

– Ogarnij się, kurwa! – warknął z pogardą, popychając mnie. Miałem go gdzieś, bo patrzyłem tylko na Karolinę, która piszczała, zasłaniając usta. Była zdruzgotana. Bała się o mnie, wiedziałem. Cieszyłem się z bólu, bo było warto. To musiało otworzyć jej oczy. Nie mogła wyjść za niego za mąż. 

Nie pożałujeszWhere stories live. Discover now