Rozdział 17

341 59 25
                                    

Pomyślałam sobie, że skoro poprzedni rozdział (wrzucony chwilę temu!) jest krótki to dodam jeszcze jeden. A ponieważ ten jest jeszcze krótszy to dzisiaj będą łącznie 3 rozdziały :D (16, 17, 18. Zwróćcie zatem uwagę, żeby czytać po kolei :))

Karol

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, gdy otworzyłam drzwi wejściowe. Początkowy szeroki uśmiech zmienił się w głęboki szok i miałam nadzieję, że tylko ja poczułam silne uderzenie w splot słoneczny. I w głowę również. I w serce...

Mój Teo zawitał do mnie ze swoją dziewczyną. Choć twierdził, że tylko spotyka się z Paulą, ona nie wyglądała, jakby była tego samego zdania. Od progu potraktowała mnie wrogim spojrzeniem, podkreślając tym samym swoje prawa do tyłka Teodora. Nie musiała tego robić, wyraźnie widziałam, że nie byłam dla niej żadną konkurencją. Różniłyśmy się niczym woda i ogień. Jej ciemne, perfekcyjnie wyprostowane włosy idealnie pasowały do pomalowanych oczu. Miała na sobie luźną czerwoną sukienkę i baletki. Wyglądała bardzo kobieco.

Minus sto do mojej samooceny.

– Paula Karol, Karol Paula, poznajcie się – powiedział i trącił jej ramię, by przestała go dotykać.

Plus sto do mojej samooceny.

– Miło mi cię poznać, wiele o tobie słyszałam – wydusiłam z siebie uprzejme kłamstwo. Niewiele o niej wiedziałam. Właściwie tylko tyle, że lubi sałatki. Pewnie stąd ta doskonała figura...

– Ta... Ja o tobie też, Karol. No i proszę, autentycznie nosisz męskie bluzy – odpowiedziała i tym samym potwierdziła, że naprawdę coś tam o mnie wie.

– Dobra, koniec tych czułości. Zbieraj się, Karol. Jedziemy na koncert. – Teo mnie zaskoczył.

– Że teraz? Jaki koncert? Gdzie?

– Teraz. Koncert fajny. Na Partynicach.

– Ja... nie mogę – skłamałam. Za nic w świecie nie chciałam być świadkiem tego, jak będą się migdalić. – Mogłeś powiedzieć wcześniej.

– Powiedziałbym ci, gdybym cię nie znał i nie wiedział, że ciebie trzeba wyciągać na spontanie. Jest sobota. Wiem, że możesz, więc zbieraj się, bo ja mam bilety, a wszyscy już czekają przed wejściem.

– Wszyscy? – podpytałam, robiąc wielkie oczy.

– Krzysiek i trzech kumpli. Nie znasz, poznasz. Dawaj, młoda, nie daj się prosić.

O nie! Zamierzał poznać Paulę ze znajomymi. Musiał ją polubić. Minus milion do mojej samooceny.

– Serio, ja odpadam. Jestem zmęczona.

– Cóż, chciałem zrobić ci niespodziankę, ale nie pozostawiasz mi wyboru. Koncert dają między innymi Wariaci ze Śląska – wyjechał z informacją, która spowodowała, że...

– Noo dooobra. – Odwróciłam się i rzuciłam za siebie: – Dajcie mi pięć minut.

I tyle trwało spakowanie torebki i założenie butów. Sięgnęłam jeszcze po czapkę i zdziwiłam się, gdy nie zastałam jej na wieszaku. Zaczęłam rozglądać się po przedpokoju, a słysząc parskanie Teo, spojrzałam na niego. Wyjął zza pleców moją czapeczkę z daszkiem i założył mi ją na głowę.

– No to w drogę. – Machnął ręką w stronę drzwi. Paula nie omieszkała złapać w tym czasie jego dłoni i spleść swoich palców z jego palcami. Aż uniosła brodę, by pokazać swoją wyższość nade mną. Zacisnęłam zęby na ten widok. Było bardzo źle!

Gdy zamknęłam drzwi, poczułam na karku ramię Teo. I choć do auta mieliśmy kilka kroków, była to najbardziej niezręczna droga w moim życiu. Mogłam się założyć, że Paula była równie niezadowolona – zmuszona do tego, by dzielić się swoim chłopakiem ze mną.

Bez słowa usiadłam z tyłu i zamierzałam milczeć całą drogę, ale Teo zasypywał mnie pytaniami i wyszło na to, że jednak to Paula milczała... Teo naprawdę miał problem z kobietami. Za żadne skarby nie chciałabym, aby mnie tak traktował. Teraz jeszcze bardziej się cieszyłam, że byłam jedynie jego koleżanką. 

Nie pożałujeszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz