☠️ Zwykła dziewczyna ☠️

200 16 9
                                    

- Rusz swój królewski tyłek i chodź na dół. Dyrcio dzisiaj nie w humorze.

W drzwiach pokoju stanął mój dobry znajomy Clark. Po ostatniej nieudanej imprezie postanowiliśmy nikomu nie wspominać o tym, gdzie byliśmy. Woleliśmy wyrzucić to z pamięci, niżeli się tłumaczyć z czegoś, co właściwie było jedynie naszą sprawą.

- Dla mnie zawsze ma dobry humor - wstałem powolnym krokiem z łóżka - Następnym razem zarobisz kulkę w łeb, jak przeszkodzisz mi w czytaniu - poklepałem go po ramieniu przesyłając mu zabójczy uśmiech.

- Czemu nie chcesz zabawić się dzisiaj?

- Bo dzisiaj mam dobry dzień Drenk, więc korzystaj.

Obaj udaliśmy się do sali, gdzie dyrektor często wygłasza swoje nudne mowy. Od kiedy tu przyszedłem znałem swoje miejsce w hierarchii. Z czasem dostrzegłem, że wszyscy tutaj to banda kretynów i są zbyt głupi, by być na szczycie, dlatego dojście do władzy zajęło mi niecały miesiąc. Z znienawidzonego chłopca stałem się najpotężniejszym zabójcą tego miejsca.

Usiadłem obok Shelly Mindow, która musiała nieźle zabalować w weekend, bo na nosie miała okulary przeciwsłoneczne. Zanim się odezwałem rzuciła wściekle.

- Wiem, jak wyglądam Marcus. Nie musisz mi tego przypominać.

- Wyglądasz jakby dopadło cię stado nosorożców, a ciężarówka poprawiła ich wyczyn. W skrócie wyglądasz rozpaczliwie.

Uśmiechnąłem się dostając w zamian środkowego palca swojej koleżanki.

- Dupek z ciebie Lainer.

- A i tak wszyscy wiemy, że jęczysz moje imię przez sen.

Wszyscy, którzy siedzieli blisko nas wybuchli śmiechem. Lubiłem swoją aktualną pozycję w hierarchii. Odpowiadała mi w zupełności. Dużo się zmieniło od czasu, gdy tu przyszedłem. Miałem dwanaście lat. Byłem dzieckiem, które w miesiąc pokonało szychy mające władzę w całej szkole.

Zmieniłem się przez te ostatnie pięć lat. Nie noszę już krótko ściętej fryzury, a eksponuje swoje ciemnobrązowe loki na głowie, które opadają mi często na twarz, ale są moją zabójczą bronią. Urosłem. Przybyło mi z dobre dwadzieścia centymetrów. Nie noszę aparatu na zęby i zmieniłem styl ubierania. W szkole tego nie widać, ponieważ codziennie noszę ten sam mundurek, ale jest naprawdę w porządku, jak na szkolną rzecz. Mówiąc skromnie jestem najprzystojniejszym chłopakiem w tej szkole i najlepszym w dziedzinie zabijania. Ale nie wszyscy w końcu mogą być mną. Zapracowałem sobie na ten sukces sam.

Każda laska w szkole na mnie leci i tylko czekają na okazję, żeby zaciągnąć mnie do łóżka. Momentami strasznie mnie to wkurza i mam ochotę pokazać im, gdzie ich miejsce. Staram się być miły, ale gdy jakaś nadęta laska z rodziny gangsterów nie rozumie słowa spadaj to muszę zmieszać ją z błotem.

Nie bardzo rozumiałem sens tego spotkania. Wolałbym siedzieć w pokoju i czytać książkę, niż słuchać tego, co ma do powiedzenia. Liczy się dla mnie nauka i misję, które dostaję. Sprzątam określonych ludzi po cichu i sprawnie, żeby nikt mnie nie złapał. Oczywiście nie robię tego sam. Mam specjalną grupę, która pomaga mi w tym przedsięwzięciu.

- Zaprosiłem was tutaj, aby przedstawić wam nową koleżankę, która do nas dołączy.

Na środek wyszła chudawa, średniego wzrostu blondynka. Moja pierwsza reakcja na jej osobę była znikoma. Kolejna laska, która myśli, że stanie się prawdziwym zabójcą, a nie potrafi trzymać dobrze noża w ręku. Zwykła dziewczyna, która wtopi się w tłum, jak wszyscy inni. Najpierw wszyscy będą uprzykrzać jej życie, a z czasem po prostu stanie się jedną z nich. Schemat do przewidzenia. Zbędny i nudny, zero urozmaicenia. I wtedy dotarło do mnie, że dziewczyna, która stała przy Schi to ta sama blondynka z imprezy, która miała na sobie czerwoną sukienkę i zaciekle rozmawiała z inną laską, gdy mignęły mi na moment przed oczami. 

Buntowniczka, którą starzy wysłali do nas. Tym w rzeczywistości była i dałbym sobię głowę uciąć, że nie przetrwa tu, ani sekundy. 

- Nazywa się Isabel Strucker. Dołącza do naszej wspólnoty i mam nadzieję, że przyjmiecie ją dobrze. Wieczorem będziecie mieli czas poznać się bliżej, a teraz jak co roku puszczę wam filmik, który przypomni wam jakiemu celowi służycie. Natomiast Gwardię zapraszam do siebie.

Popatrzyłem zrezygnowaniem na schody, które muszę przemierzyć. Nie chciało mi się tam iść.

- Co o niej sądzisz? - zapytała Shelly.

Spojrzałem na odchodzącą w oddali dziewczynę.

- Nie wytrzyma tu dwóch dni. Widać, że to zbuntowana księżniczka, która myśli, że zrobi na złość starym. Nie jedna taka już tutaj była i dobrze nie skończyła.

- Nie szkoda ci, że uprzykrzą jej życie? Nie wygląda na taką co sobie poradzi.

- To tylko od niej zależy, jak wysoko w hierarchii będzie. A my utrudnimy jej to zadanie, jak reszta.

Ruszyłem do gabinetu dyrektora nie wiem w jakim celu. Gdy ja przyszedłem do tej szkoły nie było oficjalnych powitań, ani takich tam rozeznań. Wszystkiego nauczyłem się sam. Znajomych też znalazłem sobie sam. Nikt mi nie pomógł i ja zrobię dokładnie to samo w sprawie tej nowej laski, której imienia i nazwiska nie pamiętam.

Wszedłszy do klasy usiadłem na fotelu kładąc nogi na stołku. Serten Schi popatrzył na mnie gniewnie. Rozumiem chciał zrobić dobre wrażenie na nowej uczennicy, ale po co?

- Nie ściągnę nóg ze stołka, tylko dlatego, że przyszła nowa laska. Nie jest w niczym wyjątkowa. Jest kolejną dobrą dziewczynką, która zbuntowała się rodzicom i za kilka dni zacznie płakać, że chce do domu - powiedziałem przeczesując ją wzrokiem. Stała zestresowana nie wiedząc co mówić - Tylko spójrz na nią. Muchy by nie skrzywdziła, a co dopiero kogoś zabić.

Wszyscy dookoła myśleli to samo co ja, ale tylko ja się odezwałem, bo nie dostanę za to kary. Schi zbyt bardzo mnie lubi i ceni, żeby mnie stracić, a ja korzystam z tego przywileju ile się da.

- Choć raz muszę zgodzić się z Lainerem - wtrącił się Zayan Intes. Przyszedł do szkoły kilka dni po mnie, z tym wyjątkiem, że jego każdy uznawał za Boga. Znali go i uwielbiali. Był ich mentorem. Nie mógł znieść, że jego sława i bycie na szczycie nie trwało zbyt długo, bo na horyzoncie walkę stoczyłem ja i wygrałem.

- Nie będziemy jej pomagać. Jest zdana sama na siebie. Nikt nie będzie prowadził jej za rękę, ani wykonywał za nią powierzonych zadań. Jeśli nie jest zdolna do walki, niech nie przystępuję do niej.

- Lainer mówi z sensem.

- Dzięki Intes, chociaż w jednym się zgadzamy.

- Wyjdźcie... Wszyscy z wyjątkiem Marcusa.

Gwardia wraz z nową przybłędą opuścili gabinet. Czekałem na to, co chce przekazać mi Schi. Nie był zadowolony z obrotu spraw i tego nie rozumiałem.

- Marcus bądź wyrozumialszy. Wiem, że nie dorasta ci do pięt i nigdy nie będzie, ale choć spróbuj traktować ją, jak człowieka.

- Nie wszyscy mają wybór, żeby się zbuntować, bo starzy nie kupili ci psa, czy się z tobą nie zgodzili. Nie rozumiem, czemu przyjmujesz takich ludzi do nas.

Siedziałem czekając, aż Schi się odezwie, ale zamiast tego wyszedł bez słowa.

- Jak zwykle znikasz bez słowa. Nie każ mi marnować czasu na zbędną laskę, która za kilka dni będzie błagać o powrót do rodziców.

Wróciłem do pokoju wkurzony. Nie miałem żadnego obowiązku, żeby zajmować się tą gówniarą. Nawet nie wiem ile ona ma lat. Mam własne sprawy na głowie, misje do wykonania i naukę. Nie będę niańczył dziecka, które nie zaznało nigdy prawdziwego odrzucenia w życiu. Nie poświęcę swojego statusu dla małpy, która stoi najniżej w hierarchii. Niech dozna goryczy bólu, strachu i porażki. Dopiero wtedy zrozumie po co tutaj jest. Pamiętam swój pierwszy dzień tutaj, nie był choć w jednym procencie tak przyjazny i kolorowy, jak jej.

**********

Poznajemy Isabel. Zwyczajną dziewczynę, która ma wtopić się w tłum, ale czy na pewno będzie kolejną nic nieznaczącą dziewczyną, w życiu naszego głównego bohatera? Tego dowiecie się dalej.
Do następnego misiaczki!

The fight of our livesWhere stories live. Discover now