☠️ Nowy dom ☠️ 12 lat

153 16 1
                                    

Dwie noce spędziłem pod mostem. Nowy Jork ma wiele mostów, więc z wyborem nie było problemu. Problemem natomiast było jedzenie. Nie wziąłem z domu nic, więc byłem zdany sam na siebie. Nie bardzo miałem rozeznanie, gdzie znajdę choćby resztki jedzenia. Brzuch burczał głośno, a ja nie miałem siły, żeby prosić o pomoc.

Siedziałem na ławce w parku zastanawiając się jak przeżyć kolejny dzień. Ludzie omijali mnie śmiejąc mi się prosto w twarz. Nikt nie pomyślał o tym, żeby pomóc. Każdy odchodził z obojętną miną na cierpienie dziecka. Byłem pewien, że moje marzenia zostały pogrzebane doszczętnie. Wylądowałem na ulicy sam, bez planu na życie. Miałem pójść dilować, żeby przeżyć? Taka myśl przeszła mi przez głowę na moment, ale od razu została pogrzebana.

Zbliżał się wieczór, a ja coraz bardziej głodny szedłem w stronę mostu, przy którym spałem. Ojciec byłby szczęśliwy widząc mnie w takim stanie. Nie kochał mnie, ale lepsze było wylądowanie na ulicy, niż życie z nim pod jednym dachem. Czułem, jak z każdym następnym krokiem brakuję mi sił, żeby iść dalej.

Usiadłem na chwilę, aby odpocząć i nabrać sił. Gadałem banialuki, ale wierzyłem, że dzięki temu moja głowa będzie w stanie nakłonić resztę części ciała do dalszej podróży. Nic z tego. Poczułem, jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa. To był koniec. Marzenia Marcusa Lainera umrą razem z nim i nikt nie będzie za nim płakał.

Zemdlałem...

Obudziłem się w cichym i pachnącym miejscu. Nie czułem smrodu śmieci i huku Nowego Jorku. Gdy przetarłem oczy spostrzegłem szary pokój. To nie był mój pokój. Nie miałem takiego koloru ścian. To na pewno nie był mój dom, ani dziura w jakiej spałem przez ostatnie dwie noce.

Przeraziłem się. Chciałem opuścić to miejsce, jak najprędzej. Wstając poczułem ogromny ból głowy. Zakręciło mi się w głowie. Widziałem podwójnie, aż upadłem na łóżku zrezygnowany.

— Nie wstawaj — usłyszałem miły kobiecy głos — Organizm reaguje tak na brak pokarmu. Przyniosłam ci zupę, żebyś zaspokoił swój głód, a później wszystko ci wyjaśnię.

Dźwięk zamykających się drzwi. Poszła sobie pomyślałem. Znowu zostałem sam. Kim do diabła była ta kobieta? Na rodzinę bym nie stawiał, oni już mnie uśmiercili. Znajomych, ani przyjaciół nie mam. Czy możliwe jest, że ktoś się nade mną zlitował?

Leżałem jeszcze kilka minut. Chciałem, żeby uczucie podwójnego widzenia odeszło, choćby na moment, żebym mógł zjeść. Czując się nieco silniejszy usiadłem i zabrałem się do jedzenia. Jak miło było poczuć w ustach smak zupy pomidorowej. Jak dobrze było poczuć w ustach cokolwiek, co nazywane jest jedzeniem. Gdy zjadłem zupę do syta poczułem powrót energii do życia. Zastanawiałem się, czy zejść do tej kobiety i z nią porozmawiać. Chciałem wiedzieć, jak to się stało, że wylądowałem tutaj. Po dłuższych rozważaniach doszedłem do wniosku, że wypadałoby, chociaż jej podziękować za pomoc.

Dom, w którym się znajdowałem był przeogromny. Wyglądał, jak willa mafiosów z tych przeróżnych filmów o mafii. Ten tutaj wyglądał, wręcz identycznie. Nieznajoma mi osoba siedziała na ozdobionej kanapie oglądając telewizję. Podszedłem bliżej, a ona odwróciła się w moją stronę. Miała grubo po pięćdziesiątce. Malowane włosy z siwym odrostem, ale makijaż wręcz perfekcyjnie wykonany, żeby nie było widać zmarszczek. Ubrana elegancko. Na szyi miała dużo biżuterii. Musiała być obrzydliwe bogata.

— Jestem... — zacząłem, ale nie dała mi dokończyć.

— Wiem kim jesteś Marcus. Usiądź proszę — wskazała mi miejsce obok siebie.

Znała moje imię. Zapewne nazwisko też. W końcu byłem nieco rozpoznawalny przez wzgląd przez ojca. Może stąd wiedziała kim jestem.

— Interesuję się takimi dziećmi, jak ty. Nie przez pryzmat ich rodziców, tylko samych obiektów. Z opowiadań twojego ojca, które bacznie śledziłam dowiedziałam się, że byłeś w ośrodku psychiatrycznym, a nie takim, o którym mówił twój ojciec. Domyśliłam się, że nie spełniasz jego oczekiwań. Chciałam zaproponować ci pomoc, ale gdy dotarłam do domu powiedziano mi, że już tam nie mieszkasz... Kilka dni później znalazłam cię prawie nieżywego przy jednym z opustoszałych budynków. I tak się tutaj znalazłeś.

Nic nie zrozumiałem z jej wypowiedzi. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać przez najbliższe minuty swojego życia.

— Odezwiesz się młody?

— Tak... Przepraszam nie wiem co powiedzieć. To dla mnie nowa sytuacja. Niedawno co opuściłem dom rodzinny, a teraz jestem w nowym pięknym miejscu i nie wiem, jak mam za to podziękować.

— Pierwsza zasada Marcus nie przepraszaj. To oznaka słabości i szansa dla przeciwnika, aby mógł nas wyczuć — powiedziała. Nie znałem jej, ale mówiła z sensem. Praktycznie tak samo, jak ja w swoich wizjach, gdy spełnię swoje marzenia.

— Jasne. Nie przepraszać... Jak mam się odwdzięczyć za pobyt tutaj? — zapytałem.

Kobieta chwyciła moją dłoń. Miała przyjemny dotyk, taki gładki i delikatny. Posłała mi szczery uśmiech i odparła.

— To jest twój nowy dom Marcusie Lainer. Od dzisiaj zaczynasz nowe życie, jako mój syn, jeśli się zgodzisz. Pójdziesz do szkoły o jakiej marzyłeś od kiedy nauczyłeś się chodzić. Już nikt nigdy nie powie ci, że jesteś potworem chłopcze. Sprawię, że twoje nowe życie będzie tym, o którym marzyłeś. Jestem Sui Schi, ale możesz mówić mi mamo.

Objęła mnie ramieniem, a potem pozostawiła do przyswojenia sobie informacji w głowie. Ta kobieta chciała, abym został jej synem. Powiedziała, że będę żył, tak jak zawsze chciałem. 

Czyżby los dał mi drugą szansę? 

**********

Trochę wspomnień z przeszłości trzeba dodać, żeby pokazać Marcusa z innej strony, niż tej aktualnej. Więcej przeszłości Marcusa będzie w następnym i jeszcze kolejnym rozdziale.
Do następnego misiaczki!

The fight of our livesWhere stories live. Discover now