Wspomnienia wróciły niespodziewanie, jakby czekały, żeby wyjść na zewnątrz i przypomnieć mi tamte chwile. I tak się właśnie stało. Przez moją głowę przeleciało mnóstwo wspomnień związanych z tym miejscem. Nie wiem nawet dlaczego, aż tak tliły się w środku. Poczułem, jakby były dla mnie ważne, ale nigdy nie potrafiłem wytłumaczyć, dlaczego tak jest.
Przez głowę przeszła mi też całkiem odmienna myśl. Słowa Williamsa dalej tkwiły w głowie, a ja próbowałem wyszukać pewnych informacji na ten temat, ale głowa świeciła pustką. A może Williams powiedział to specjalnie, żeby wyprowadzić mnie z równowagi, albo faktycznie wiedział znacznie więcej o moim życiu, niż ja sam. Gdy wrócimy do szkoły pierwsze co zrobię odwiedzę gabinet Schi, żeby wygarnąć mu wszystkie kłamstwa, którymi nas żywi.
— Lainer mówię do ciebie — dopiero teraz do moich uszu dotarły słowa Intesa, który machnął mi ręką przed twarzą. Zamknąłem oczy i potrząsnąłem głową, żeby wszelkie myśli opuściły mój umysł — Otworzysz łaskawie te drzwi?
Spojrzałem na klucz, który tkwił w moich rękach. Potem przeniosłem wzrok na szopę i ruszyłem w jej stronę nie odpowiadając już Intesowi. Kłódka była niewzruszona, zresztą jak całe to miejsce. Wyglądało dokładnie tak samo, gdy byliśmy tu ostatni raz. Wcisnąłem klucz do środka i przekręciłem go. Działał. Pasował, jak ulał, co oznaczało, że Williams celowo dał go Tolarowi, a prawdy na ten temat dowiemy się wchodząc do środka.
Przekręciłem klamkę wchodząc pierwszy. Doskonale pamiętałem, gdzie znajduje się włącznik światła, więc od razu go wcisnąłem. Całe pomieszczenie rozświetliło się, a naszym oczom ukazało się przerażające zjawisko.
Bo na wszystkich zdjęciach byliśmy my...
Na tablicy korkowej roznoszącej się na całą długość ściany wisiały zdjęcia naszej ósemki z czarnymi sznurkami prowadzącymi wprost do zdjęcia dwóch zabójców stojących tyłem, które przyczepione były idealnie na samym środku. Przy zdjęciu każdego z nas była krótka wzmianka o nas, a ja zrozumiałem, dlaczego Williams popełnił samobójstwo. Podszedłem najbliżej, jak się dało skupiać wzrok na zdjęciu każdego z osobna. Zaciekawiło mnie to, że Williams, jak i Tolar, który zapewne z nim pracował napisali pod zdjęciem Clarka Drenka - podejrzany.
W pierwszej chwili zdawało mi się to niedorzeczne. Wręcz nienormalne, ponieważ znałem Clarka, jak własną kieszeń i nie miałby żadnego celu w morderstwie tych dzieci, a tym bardziej Ernecka, z którym miał dobry kontakt.
Nie posądzam ludzi o coś od tak. Muszę mieć dobre dowody, które czarno na białym wskazywałyby, że konkretna osoba jest podejrzana. Nie oczerniam ludzi pochopnie nie mając pewności, czy to oni. Patrząc na Williamsa i jego współpracownika muszę z przykrością przyznać, że ta sprawa ich przerosła. Już raz tak było. Oficer nie potrafił rozwiązać sprawy, więc wysłał tam nas i ani razu nie zaszczycił nas swoją obecnością, a co mówić o głupim podziękowaniu na forum społecznościowym. Poznał nas, gościł w naszej szkole, a i tak postanowił od razu zrzucić podejrzenia na naszą ósemkę.
— Sądziłem, że Strucker to twoja największa fanka, ale Williams miał znacznie większą obsesję na twoim punkcie Lainer — zaśmiał się drwiąco Intes, a ja spojrzałem w jego stronę i zamarłem.
Przy ścianie, której stał rozwieszone były moje zdjęcia z wyrywanymi kartkami z jakiś ksiąg w nieznanym mi języku. Na ledwo trzymającej się komodzie stały moje fotografie obramowane w ramkę. Naliczyłem ich z osiem. Na jednej z nich byłem z rodziną, która od samego początku mnie nie kochała, bo widziała we mnie potwora.
CZYTASZ
The fight of our lives
Teen Fiction"A piekielna gra toczyła się dalej..." Marcus Lainer od dwunastego roku życia uczęszcza do Denvord Academy, zwanej powszechnie szkołą zabójców. Od dziecka w jego głowy tliły się mordercze zapędy, więc Denvord Academy była idealnym miejscem dla niego...