☠️ Facet z kasyna☠️

48 5 0
                                    


 Będąc pewni, że Schi wraz z nieznajomym z kasyna odeszli na tyle daleko mogliśmy odetchnąć i przyswoić do wiadomości to co przed chwilą się wydarzyło. Zamykałem oczy z nadzieją, że zaraz je otworzę i znajdę się w szkolnym łóżku czując ulgę, że to sen, który nie miał większego znaczenia w tej historii, ale to nie był sen...

Stałem w opustoszałym korytarzu obok Zayana Intesa, który przyswajał do wiadomości wszystko, tak samo jak ja. Teraz byłem pewny na sto procent, że Schi coś ukrywał. Coś o czym zaciekle nie chciał nam powiedzieć i dlatego to sprawiło, ze chciałem dowiedzieć się o co chodzi za wszelką cenę.

Bez słowa ruszyliśmy za nimi dalej słysząc ich kroki. Byliśmy w tyle, ale na tyle blisko by wszystko słyszeć. Ważne było to, aby nie dać się złapać. Intes nie dowierzał w to co się dzieje, bo kręcił się i rozglądał, jakby szukał pomocy. No tak, bo przecież zaraz go gdzieś zaciągnę i zadźgam.

Gdy schodziliśmy na partner usłyszeliśmy trzask zamykających się drzwi wejściowych. Na pewno wyszli na zewnątrz i my też musieliśmy, żeby dowiedzieć się, o co w tym chodzi. Posłałem Intesowi spojrzenie mówiące, że wychodzimy, a on zrezygnowany machnął ręką i poszedł za mną.

Zdecydowałem się wyjść bocznym wyjściem, aby nie wkopać naszej dwójki. Może i nie mielibyśmy kłopotów, ale wolałem dmuchać na zimne i mieć pewność, że nie będę musiał się tłumaczyć za siebie, jak i Intesa, gdyby nas przyłapano. Tak więc pewnym krokiem ruszyłem prosto do bocznych drzwi, aby przez nie wyjść. Upewniłem się, że w pobliżu nie ma mnichów, którzy mogliby nas przyłapać i od razu zaprowadzić do pokoju skazanych, gdzie spędzilibyśmy dwa dni, bez możliwości wyjścia. Gdy nie dostrzegłem nic niepokojącego od razu wyszedłem na zewnątrz nie zastanawiając się co dalej. W tej chwili chciałem tylko podsłuchać rozmowę Schi z tamtym facetem i mieć pewność, że nas okłamuje, ponieważ wie o wiele więcej, niż mówił.

Tak też zrobiliśmy. Staliśmy za kolumną przyglądając się im z daleka. Niewiele było stąd słychać, więc starałem się wytężyć słuch, aby coś do niego dotarło. I nawet przez moje starania nie mogłem zrozumieć sensu tych słów.

— Musimy podejść bliżej — powiedziałem robiąc krok do przodu tak, że gdy Schi spojrzał w bok od razu by mnie dostrzegł, Ale nie obchodziło mnie to. Za wszelką cenę próbowałem być na tyle blisko, aby coś usłyszeć. Od tego mogło zależeć o wiele więcej, niż by się nam wydawało.

— Powaliło cię  Lainer? — zapytał wzburzony Intes na tyle cicho, aby nikt nas nie usłyszał. Ta sytuacja nie była mu na rękę i szczerze, nie dziwię się. Intes należał do tych osób, które wolały zabić od razu, a nie bawić się w podchody, ale praca niekiedy tego wymagała i to była właśnie ta chwila.

— Nie pierwszy i nie ostatni raz więc nie narzekaj. Idziemy tam i słuchamy o czym mówią. Dla sprawy warto się poświęcić Intes. Nie wiem czy to wiesz, ale to tak właśnie działa.

Popatrzył na mnie z bezradnością. Wiedział, że nie odpuszczę i miał dwie opcje. Mógł ze mną zostać i mi pomóc, albo wrócić do pokoju i udawać, że niczego nie widział. Oczywiste było to, że wybierze opcję numer jeden.

— Niech cię szlag Lainer. Prowadź.

I wtedy uśmiech zagościł na moich ustach. Zawsze wygrywałem. To było, jak ciągnący się szereg moich poleceń na które każdy się zgadzał.

Podejście bliżej było niebywale nieodpowiedzialne i niebezpieczne. W każdej chwili mogli nas zobaczyć. To było jak los na loterii, w której masz połowę szans na przegraną i połowę na wygraną. Pytanie brzmi, czy zaryzykujesz i wejdziesz w to. Intes zaryzykował i nie było już odwrotu. Rozmowa tych dwóch facetów mogła przynieść nam wiele korzyści i satysfakcji, gdy zdemaskujemy morderców.

The fight of our livesDonde viven las historias. Descúbrelo ahora