☠️ Klucz ☠️

83 6 5
                                    

Anthony Williams zawiesił na mnie wzrok. Patrzył, jakby zobaczył ducha, ale doskonale wiedział, że żyję, bo dwa lata temu wręczał mi trofeum w mojej własnej szkole. Był ubrany elegancko... zresztą  jak wszyscy. Miał jednak niezadowolony wyraz twarzy. Przez te ostatnie dwa lata mocno się postarzał, bo jego głowę pokrywały same siwe włosy. Myślałem, że podejdzie się przywitać. W końcu był jednym z niezliczonych fanów, których miałem.

Gdy ruszyłem swoim tempem w jego stronę zaczął się oddalać...Jakby się mnie bał... Nie do końca rozumiałem jego zachowanie. Doskonale wiedział kim jestem i co robię. Spędziłem z nim sporo czasu, a teraz patrzy na mnie, jakbym zabił mu rodzinę, co nie było akurat prawdą, gdyż nigdy nie zlecano mi takiej misji. Być może on znał odpowiedź w sprawie klucza wyjętego z ramki, więc postanowiłem go dogonić.

— Znajdź Lu i Intesa. Powiedz im, że znalazłem Williamsa, ale właśnie ucieka. Jakoś mnie znajdziecie — powiedziałem Strucker co ma przekazać, jak ich znajdzie, a sam pobiegłem za uciekinierem. Nie umiałem pojąć jego zachowania, ale to pewnie dlatego, że przez ostatnie dwa lata go nie widziałem i nie potrafiłem odczytać wszystkiego z jego spojrzenia.

Na pewno się bał. Ten strach widniał w jego oczach od samego początku, gdy mnie zobaczył. Czyżby wziął mnie za potencjalnego zabójcę? No fakt byłem zabójcą, ale nie mordercą bezbronnych dzieciaków, które miały trafić do naszej szkoły. 

Przemyślenia zostawiłem z tyłu głowy, aby skupić się na tym, co jest ważne. Przeciskanie się przez tłum elegancików nie należało do najłatwiejszych, ani najprzyjemniejszych zadań. Gdybym mógł od razu wyciągnąłbym broń i porządnie ich nastraszył, aby zeszli mi z drogi, a nie stali wszędzie, gdzie popadnie. W taki sposób mogłem się zdradzić, a nie chciałem tego robić przez pryzmat swojego miejsca w hierarchii.

— WILLIAMS! — krzyknąłem tak głośno, że wszyscy odwrócili głowy w moim kierunku — I na co się gapicie — rzuciłem, gdy się we mnie wpatrywali. Omijając ich spojrzenia biegłem dalej przepychając się przez tłum pijanych kretynów. Williams mnie rozpoznał. Widziałem to w jego spojrzeniu. Popatrzył i wiedział, że to ja. Marcus Lainer,  chłopiec, którego wręcz ubóstwiał. Teraz przede mną uciekał, jakby miał pewność, że chcę go zabić.

Wcisnął czerwony guzik...

 Alarm antypożarowy. 

Kurwa...

 Wszyscy zaczęli panikować. Uciekać, płakać, krzyczeć, łkać i kłaść się na podłogę z myślą, że zaraz wybuchnie bomba. Idioci... idioci... i jeszcze raz powtórzę

I - D - O - C - I.

To było zamierzone. Oficer za wszelką cenę chciał mnie zgubić z oczu. Lecz ja tak łatwo się nie poddaje. Pomimo paniki, która przed momentem wybuchła dalej błądziłem wzrokiem po garniturze, który się oddalał. Biegłem ile sił w nogach, ale musiałem uważać pod nogi, aby nie upaść przez tych kretynów, którzy leżeli na podłodze. Dym rozchodził się coraz szerzej przez co było znacznie trudniej utrzymać ślad za Williamsem.

Wsiadł w windę, a ja pobiegłem na dół schodami, żeby nie stracić go z oczu. To była gonitwa między lwem, a lwiątkiem. Jedno tropiło, drugie było ofiarą. Normalnie olałbym szczeniackie zachowanie oficera, ale być może wiedział coś na temat klucza i tej spawy, którą mieliśmy rozwiązać.

Znalazłem się przed hotelem, ale nie mogłem zlokalizować sylwetki Williamsa. Rozglądałem się w każdą stronę, ale nie było go. Jakby jego ciało rozpłynęło się w powietrzu, niczym tamtych morderców za każdym razem, gdy ich widziałem.

Przy samochodzie dostrzegłem Strucker, Lu i Intesa.

— Widzieliście Williamsa? — zapytałem z nadzieją, że tak. Nie mogłem zgubić tak ważnego tropu i świadka, który mógł mi pomóc.

The fight of our livesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz