☠️ Pierwsza misja ☠️ 13 lat

94 12 1
                                    


To był mój wielki dzień. Od samego ranka krzątałem się po pokoju czekając, aż Schi mnie wezwie. Nie mogłem doczekać się pierwszej misji. Od innych słyszałem, że to  najlepsze co może się wydarzyć. Tak bardzo chciałem już wiedzieć, kogo zleci mi do zabójstwa.

Oprócz ekscytacji towarzyszył mi lekki stres i strach. Nie byłem pewien, czy podołam. Chciałem spisać się na medal. Usłyszeć od Schi, że jest dumny. Chcę zyskać jego szacunek.

Do pokoju weszli mnisi i wiedziałem, że to już czas. Usiadłem naprzeciwko dyrektora i czekałem, aż zacznie rozmowę.

— Witaj Marcus. Jak samopoczucie przed pierwszą poważną misją? — zapytał podając mi kubek z kawą.

— Jestem podekscytowany! — zawołałem cały w skowronkach. Od dwóch miesięcy odliczałem dni, do tego czasu.

Schi popatrzył na mnie i wysunął teczkę.

— Twoje zadanie.

Otworzyłem zawartość teczki i zamarłem... Jonathan Lee... Przyjaciel mojego ojca. Często nas odwiedzał. Do tej pory pamiętam jego żarty i sztuczki z kartami.

— Coś nie tak?

— To przyjaciel rodziny... Znam go — powiedziałem przeciągając każde słowo. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego. Poczułem, że nie podołam. Jonathan był dla mnie, jak wujek...

— Odejdźcie — zwrócił się do mnichów, którzy pośpiesznie odeszli. Zostaliśmy we dwóch — Od chwili, gdy pojawiłeś się w szkole Marcusie wiedziałem, że zdobędziesz ten świat. W miesiąc doszedłeś do władzy i nikt nie wspomina w twojej obecności, że byłeś szczurem. Traktują cię z szacunkiem i wykonują polecenia. Są jak roboty na twoich usługach. Czy było to trudne?

Przywołałem w głowie stare wspomnienia za czasów mojego początku. Byłem dla nich nikim, a potem stałem się wszystkim. Może i mnie nie znosili, ale okazywali szacunek za każdym razem, gdy ich mijałem.

— Nie — odpowiedziałem zdecydowanie — Gdy odkryłem, że się mnie boją wykorzystałem ich strach przeciwko nim.

— W tym rzecz Marcus. Ta szkoła powstała dla dziedziców takich, jak ty. Spełniasz każde moje oczekiwanie. Jesteś idealnym uczniem. Szybko się uczysz i stawiasz sobie cele życiowe, co nie przekłada się na wiek nastolatków. Nie wstydzisz się tego, że jesteś inny.

Pojęcie inny w mojej głowie wybrzmiewało codziennie. Inność dla mnie była czymś wyjątkowym i niezmiennym. Wiedziałem, że dzięki temu nie jestem, jak reszta. Nie podzielam ich zachowań, nawyków i wąskiej obserwacji życiowej. Inność w moim mniemaniu była zaletą, której wszyscy zazdrościli.

— Dlaczego muszę zabić akurat jego? — spytałem oczekując sensownej odpowiedzi.

Schi wstał i położył rękę na moim ramieniu.

— Życie jest niesprawiedliwe Marcus. Mówimy, że pozbawiamy życia tych złych, ale sami nie jesteśmy wcale lepsi. Zabiłeś babcię. Nieszczęśliwy wypadek, ale ja uważam, że to zamierzona wizja, która zrodziła się w twojej głowie, żeby pokazać rodzicom, że nie żartujesz i chcesz, żeby zaczęli traktować twoje spojrzenie na świat na poważnie... Ośrodek psychiatryczny... Miejsce, gdzie cię skrzywdzono i wykorzystano. Spaliłeś ich wszystkich żywcem obserwując swoje dzieło z zewnątrz. Słyszałeś głosy zagubionych, którzy wołali o pomoc, ale nie zareagowałeś. Stałeś i czekałeś, aż budynek spłonie razem z obecnymi w środku. Ta szkoła wybiera dziedziców. Bogate dzieciaki z przestępczych rodzin trafiają tutaj ze względu rodziców, którzy każą im nauczyć się zabijać, bo to powszechne zajęcie w ich zawodzie. Spójrz tylko Marcus na ich twarze, które zdołają zabić swojego przyjaciela do udowodnienia czegoś swoim rodzicom.

The fight of our livesWhere stories live. Discover now