☠️ Biblioteka☠️

46 2 1
                                    


Miałem w planach rzucić to wszystko i pójść na wieże widokową. Ostatnio często wyprowadzono mnie łatwo z równowagi. Nigdy tak nie było, więc nie główkowałem nad tym. Teraz wszystko ulegało zmianie, dzień po dniu, jakby życie stawiało mnie przed próbami, z którymi musiałem mierzyć się sam. Postanowiłem wybrać się na tą wieżę, ale koniec z końców przypomniałem sobie, że goniła mnie praca z chemii i wypadałoby ją wreszcie napisać. Z racji tego, że była to właśnie chemia nie musiałem się jakoś szczególnie do tego przykładać, bo był to przedmiot, który nie sprawiał mi żadnego kłopotu.

Zanim jednak tam poszedłem olałem dwie ostatnie lekcje i wróciłem do pokoju, żeby wziąć zimny prysznic. Potrzebowałem zmyć z siebie ostatnie wydarzenia i oczyścić umysł przed wieczorną nauką. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz nie poszedłem na jakąś lekcje. Przez ostatnie dwa lata na pewno żadnej nie opuściłem. Kiedyś, zwykle w piątki opuszczałem ostatnią lekcję, aby wrócić do domu i przygotować się na wyścig. Stare dobre czasy, których nie zapomnę.

Otworzyłem drzwi wchodząc do środka. Był pusty, czego się spodziewałem z racji tego, że Clark siedzi na historii morderców razem z innymi. Moja nieobecność pewnie nie zasmuci Dolls, która nie przepada za mną, a raczej za moim stylem bycia i władzą, którą posiadam. 

Zabrałem rzeczy i poszedłem pod prysznic. Gdy odkręciłem kran poczułem, jak zimna woda spływa po wszystkich częściach mojego ciała powodując przyjemny dreszcz i orzeźwienie. Brud ostatnich wydarzeń spływał razem z wodą na sam dół oczyszczając mnie. Z każdym kolejnym dotknięciem skóry z wodą czułem, jak wracam do żywych. Pewny siebie i oczyszczony. Nie myślący o niczym, ale skupiający się na odgłosie lecącej wody. To było odprężające, a zarazem kojące. To była moja harmonia.

Chwyciłem za słuchawkę, a potem nachyliłem się myjąc włosy. Pod ciężarem i ciśnieniem wody nie były kręcone, lecz proste. Nawet w tak banalnych i codziennych czynnościach ludzkich można dostrzec pewną prawidłowość porównując ją do świata. Choć moje włosy z natury są kręcone i nawet po deszczu, gdy schną robią się jeszcze bardziej kręcone podczas spotkania z wodą nie potrafią zwyciężyć, bo są za słabe. Tak samo jest z ludźmi. Niektórzy walczą całe życie, kopią w mur, który dalej stoi, a oni są bezbronni, bo chociaż walczą mają na uwadze to, że przegrali już dawno. Ale nadzieja, która w nich tkwi nie pozwala im przestać i każe walczyć dalej, a to nie zawsze jest odpowiednim rozwiązaniem.

Czysty, orzeźwiony i pobudzony wyszedłem z kabiny wycierając się. Po kilku minutach byłem gotowy do wyjścia. Jeszcze raz spojrzałem na lustro obok mnie, aby mieć pewność, że włosy dobrze wyglądają. Były mokre, co oznaczało, że proste. W takim wydaniu nie przypominałem Marcusa Lainera siejącego postrach wszędzie tam, gdzie się pojawię. Wyglądałem, jak bezbronny chłopiec, który potrzebuje pomocy. To dziwne, jak wiele w naszym wyglądzie może sprawić fryzura, którą nosimy.

Wróciłem do pokoju i nie zastałem nikogo. Zerknąłem na zegarek, który wskazywał siedemnastą. Tylko ja potrafiłem spędzić trzy godziny pod prysznicem nic sobie z tego nie robiąc. Dziwił mnie jednak fakt, że Clarka nie było w pokoju o tej godzinie. Możliwe, że jest z resztą, a ja przesadzam kreując w głowie dziwne scenariusze.

Zabrałem książki, zeszyty i pióro, a potem udałem się prosto do biblioteki mając nadzieje, że w ciszy napiszę referat bez konieczności klnięcia na cały świat. Po niecałych pięciu minutach byłem już w środku słysząc błagalną ciszę, której potrzebowałem. O tej porze Olivi Lang na pewno już nie było. Jako bibliotekarka sprawdzała się katastrofalnie w tej roli, ponieważ więcej jej nie było, niż było. Nabierając świeżego powietrza wśród tysięcy książek udałem się na sam koniec korytarza między półkami gdzie zwykle siadam. Lubię to miejsce, bo nawet, gdy ktoś tu przychodzi stamtąd nie słychać praktycznie nic.

The fight of our livesWhere stories live. Discover now