☠️ To wcale nie jest takie łatwe☠️

54 5 0
                                    


Patrzyłem na fotografię przypominając sobie tamten dzień. Był jednym z najlepszych dni w moim życiu, który ma ważne miejsce w moim sercu. Obiecaliśmy, że będziemy dzwonić, ale każdy zapomniał o Anthonym Williamsie. On też się nie odezwał, a my nie myśleliśmy nad tym, żeby zadzwonić.

Z obietnicami właśnie tak jest. Składamy przysięgi obiecując, że nie zapomnimy. Mija pewien okres czasu i nie wiemy co przysięgaliśmy i dlaczego. Potem dziwimy się, że ktoś ma do nas żal, a my nie wiemy o co mu chodzi, bo zapomnieliśmy o danym słowie.

Przesuwając palcem po tylnej części ramki poczułem zgrubienie. Odwróciłem więc zdjęcie, aby dostrzec wyryty kształt wsadzonego przedmiotu do środka. Otworzyłem więc ramkę, aby dowiedzieć się co zostało tam ukryte.

To był klucz... Stary model klucza.

Co klucz robił schowany w ramce? Być może był pewną wskazówką i odpowiedzią do miejsca, którego musimy się udać.

- Ktoś był naszym fanem... Nawet dużym - powiedziałem kładąc zdjęcie na biurku. Wszyscy zaprzestali swoich poszukiwań i podeszli bliżej. Nikt nie krył zdziwienia. Chyba tak, jak ja błądzili w myślach szukając tamtego dnia.

- Dlaczego ten facet miałby nas znać? - zdziwiła się Shelly.

- Pewnie, dlatego, że znał Williamsa - wtrącił się John - To zdjęcie mówi samo za siebie.

Położył fotografię na biurko obok naszego zdjęcia. Był na nim Williams z Tolarem w wakacyjnych kapeluszach i klapkach. W tle było morze. Być może byli przyjaciółmi i stąd Tolar o nas wiedział.

- A to? Co masz w ręku Marcus? - dopytywała Shelly widząc, jak ściskam w dłoni klucz, który zostawił zadrapania na mojej skórze. Położyłem go na biurko obok reszty rzeczy.

- Może rozwiązanie naszej zagadki - odparłem.

- Ten dom skrywa zbyt wiele tajemnic. Tu jest dosłownie wszystko - fuknął Intes. Rozejrzałem się dookoła pomieszczenia i naprawdę było tu wszystko. Nie dalibyśmy rady ogarnąć tego w jeden dzień. Czytanie kartek po kartce i sprawdzanie ich było wyczerpującym zadaniem. Siedzieliśmy w tym gabinecie już pięć godzin, a nie przejrzeliśmy nawet połowy z tych gratów.

- Im chodzi o ciebie Lainer - zaczął Intes podchodząc do mnie. Zacisnął pięści i próbował we mnie wycelować, ale odsunąłem się w ostatniej chwili, aby nie dostać w twarz.

- POWALIŁO CIĘ INTES? - warknąłem w jego stronę - Dzięki mnie tutaj jesteś. Schi cię nie chciał. Wolał wziąć szczurkę za ciebie, a ja się nad tobą zlitowałem, a ty teraz zamierzasz mnie bić?

Nikt się nie odzywał. Intes podszedł do Strucker i złapał ją za szyję unosząc w górę, jakby była piórkiem. Wierzgała się, ale on nie zdawał się zwracać na to uwagi. Shelly podeszła do mnie z błaganiem, żebym coś zrobił, ale sam miałem ochotę rozwalić to wszystko i dać temu spokój. Ta sprawa była zbyt pojebana, żeby szybko ją rozwiązać.

- Wszystkie komplikacje są przez nią. Wcześniej radziliśmy sobie ze wszystkim bardzo dobrze. Nie było problemów. Ale od kiedy ona zasiliła nasze szeregi wszystko jest nie tak. Gdybyśmy pracowali w starym składzie już dawno rozwiązalibyśmy tą zagadkę.

W głębi duszy popierałem go. Miał rację. Od kiedy w szeregach naszej drużyny pojawiła się Strucker wszystko się zepsuło. My się zepsuliśmy. Kiedyś umieliśmy nie spać całą noc i główkować nad rozwiązaniem sprawy. Teraz każdy się rozdzielił. To nie to samo, co kiedyś i każdy to dostrzegł. Strucker działała na nas destrukcyjnie.

The fight of our livesWhere stories live. Discover now