☠️ Sprawa legła w gruzach ☠️

31 2 0
                                    

Promienie słoneczne świeciły prosto na moją twarz, dlatego się przebudziłem. Na początku nie miałem pojęcia, gdzie jestem i jak tu wylądowałem. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Czułem, jak ból rozdziera mój mózg i nie jestem w stanie nad tym zapanować. Tak właśnie dawał o sobie znać alkoholowy kac, który zdarzał mi się bardzo rzadko. Próbowałem sobie przypomnieć wczorajszy dzień i noc, ale czułem pustkę i nic więcej. Jakby ktoś podał mi pigułkę gwałtu, a ja przebudziłem się dopiero teraz nie pamiętając kompletnie nic. Było mi też cholernie zimno w plecy. Otworzyłem oczy szerzej najpierw je dobrze przecierając i nieco się... zdziwiłem. Nie byłem ani w szkolnym pokoju, ani w domu. Leżałem pośrodku ładnie pachnących kwiatów, więc zacząłem łączyć fakty i po kilku sekundach wiedziałem już, gdzie jestem. Szkolny ogród, do którego rzadko zaglądałem wczoraj dał mi zezwolenie na przespanie w nim nocy.

Przetarłem oczy ponownie, aby się bardziej rozbudzić. Powolnym krokiem usiadłem na kostce i wtedy zorientowałem się, że mam na sobie zaledwie bokserki. Moje ubrania leżały obok rzucone niedbale, a przy nich... ubrania Strucker. Wystrzerzyłem oczy jeszcze szerzej, aby nie przeoczyć żadnych szczegółów. Jeszcze raz zerknąłem na ubrania leżące kilka metrów ode mnie. To były moje i jej. I nie musiałem odwracać głowy, aby mieć pewność, że leży tam blondynka z niebieskimi oczami. Jednak wolałem potwierdzić swoje przypuszczenia. Niepewnie obróciłem głowę w bok i... wiedziałem co się stało. Koszmar okazał się rzeczywistością. Strucker leżała obok półnaga smacznie śpiąc. Miała na sobie tylko majtki i nic poza tym. Ręce skrzyżowała na piersiach, jakby bała się, że podczas snu ktoś może ją nagrywać. Kierując wzrok na jej potargane włosy nie mogłem już sobie wmówić, że nic między nami nie zaszło. Niepewnie dotknąłem swoich ciemnobrązowych włosów, które również potwierdziły moje obawy. Nie musiałem na nie patrzeć w lustrze, aby być pewnym, że są potargane i rozrzucone po całej głowie.

Doszło między nami do zbliżenia i wiem, że sam to zainicjowałem. Do głowy zaczęły napływać wspomnienia z wczorajszego dnia, a potem jeszcze dłuższej nocy. Wszystko zaczęło się od tej pierdolonej popołudniowej kłótni z Schi. Człowiek, którego miałem za wzór do naśladowania tak po prostu chciał się na mnie zemścić, ponieważ byłem lepszy od niego. Nie mógł pogodzić się z faktem, że ma przy sobie tak niebywale uzdolnionego młodzieńca, jak ja i chciał to wszystko zepsuć. Chciał zepsuć mnie. Sprawić, abym karcił własnego siebie za błąd, który popełnię.

Tylko, że ja nie popełniałem błędów nigdy...

Potem nakryłem go, jak spalił całą salę, w której upychaliśmy wszystkie zdobyte informacje przez ostatnie miesiące. Cała ta sprawa zniknęła z płomieniami ognia, który pochłaniał zdobyte przez nas dokumenty. Nie zostało nic, prócz smrodu. Potem wziąłem whisky i przyszedłem własne tutaj, aby zapić swoje smutki i zapomnieć o tym zjebanym dniu. Na horyzoncie, jak zwykle pojawiła się Strucker co mnie nawet nie zdziwiło. Bo jej wizyty w moim życiu były częstsze, niż wizyty Dona w domu rodzinnym. Pamiętam, że za wszelką cenę chciałem sobie udowodnić, że mogę się zepsuć. Że mogę sprawdzić, jak to jest popełnić błąd świadomie nie wiedząc, jakie przyniesie za sobą konsekwencje. Dziewczyna była idealnym przykładem, aby wypróbować to co chciałem zrobić. Wykorzystałem ją po raz kolejny i podejrzewam, że i nie ostatni.

Naruszyłem swoją doskonałość i prawdę mówić teraz jest mi z tym... źle. Jestem pewny, że gdybym nie wypił całej butelki whisky nie odważyłbym się na tak radykalny krok. Nie zrobiłbym tego, ponieważ wcale nie powinienem tego robić. A tym bardziej pomyśleć o tym, choćby przez chwilę.

Przespałem się ze Strucker... Zrobiłem to, gdyż wczoraj tego chciałem. Mój mózg nie pracował na pełnię racjonalnych obrotach, dlatego postanowiłem zatracić się wczorajszej nocy i teraz widać tego skutki. Wykorzystałem ją, aby udowodnić sobie, że to ja kontroluje własne życie, a nie ono mnie. I to ja wyznaczam sam sobie zadania, a los nie ma nade mną żadnej kontroli. Bo o swoim życiu decyduje ja. I tylko ja. Zacząłem być na siebie tak cholernie zły. Zacząłem karcić samego siebie w myślach, ponieważ coś takiego nie powinno się wydarzyć. Ja nie powinienem na to pozwolić. I nie będę w dużej mierze zganiał całej winy na alkohol, bo przecież powinienem już wtedy wiedzieć o konsekwencjach swoich czynów. I jeśli to miało być to zepsucie, którego pragnąłem doświadczyć, to wcale mi się ono nie podobało. I wolałem pozostać przy swojej perfekcyjnej naturze i nigdy więcej nie próbować się zepsuć, bo to nie było warte zachodu, aby coś sobie udowodnić.

The fight of our livesTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang