☠️ Pachołek, który można wykorzystać ☠️

79 11 3
                                    


Tydzień zleciał naprawdę szybko. Nim się obejrzałem był poranek piątku. Dzisiaj do domu, jak co tydzień. Opowiem Sui o tym co się nam przydarzyło, spędzę z nią miło czas, a potem wrócę do szkoły główkując, kto mógłby mieć obsesję na moim punkcie i w dodatku być mordercą małych dzieciaków.

Piątek to dzień, gdy większości nie ma na lekcjach. Jedni śpią, drudzy są już dawno w domach.

Właśnie szedłem na lekcje poznania ludzkiego organizmu, gdy napotkałem Strucker siłującą się z Eleną. To im się chyba nigdy nie znudzi. Ale to nie moja sprawa.

Wszyscy patrzyli na ten teatrzyk z rozbawieniem. Tylko Kerton miał strach w oczach, jakby się bał, że coś stanie się jego szczurce. Gdyby był facetem pomógłby jej, ale od zawsze był pizdą i pizdą pozostanie.

Olałem tą scenę przepychając się przez tłum ludzi, którzy bacznie się temu przyglądali. Ja miałem inne zajęcia, niż oglądanie zmagań dwóch lasek z klasy. Nienawidziły się od pierwszego dnia przybycia Strucker. Elena chciała zawzięcie pokazać, że ma władzę, ale w rzeczywistości nie miała jej wcale. Bo tacy, jak my ją mieli i nie starali na siłę tego pokazywać.

Gdy szedłem między tłumem moje oczy napotkały jej wzrok. Patrzyła na mnie z żarem w oczach i bólem. Na pewno czuła ból, po tym co ostatnio jej powiedziałem. Nie powinna była brać mnie za kogoś ze swoich marzeń. Ja nie bawiłem się w związki. Miałem inne cele w życiu, za którymi goniłem.

— Będziesz tak stał bezczynnie i jej nie pomożesz? — usłyszałem za plecami głos Kertona. Miał tupet odzywając się do mnie bez pytania z wielkim oburzeniem, jakby ta bójka pomiędzy nimi miała coś wspólnego ze mną.

— Ty jej pomóż wybawco, skoro tak się martwisz o swoją szczurkę. Podejrzewam, że oczekuję twojej pomocy, a nie mojej — powiedziałem z nutką ironii w głosie.

Kerton patrzył na mnie z nienawiścią. Był mocny w słowach, ale nie czynach. Nie nadawał się do tej szkoły. Nie powinno w ogóle go tutaj być. Dawałem kilka dni Strucker na przeżycie w tym piekle, gdzie będą ją gnębić. Przeżyła tu znacznie dłużej, więc jeśli do tej pory żyje, przeżyje również tą potyczkę.

— Jesteście w jednej drużynie. To ty jesteś specem od wygrywanych walk Lainer.

Co prawda to prawda. Walki to moja mocna strona, ale nie wykorzystuję ich na takie dziecinne zabawy, jak ta. To co jest między nimi zostaje między nimi. Nie będę mieszał się w coś co mam daleko w dupie.

— Nigdy nie będzie do nas należała. Nie obchodzi mnie jej los. Mam to gdzieś. Skoro jeszcze żyje, to znaczy, że nie ma o co się martwić i twoja przyjaciółeczka sobie poradzi.

Odszedłem, zanim zdążył coś powiedzieć. Los Isabel Strucker mnie nie interesuje. Jest z nami z powodu rozkazu Schi przez, który dostałem po nosie za sprzeciw. Nie będę jej pomagał, bo ta szkoła nie jest od tego.

Wszedłem do klasy nie zwracając uwagi na krzyki z korytarza. Za jakieś dwadzieścia sekund przybędą mnichowie i dadzą karę im obu za bicie się w placówce szkolnej nie pierwszy już raz. Tak, jak powiedziałem, tak też się stało. Obie dostaną karę za swoje zachowanie. Może nauczą się, że babskie walki o byle co, to strata czasu i idiotyzm.

Profesor Awdy prowadził zajęcia z poznania ludzkiego organizmu. Nie przepadałem za tym przedmiotem, ale pomógł mi zrozumieć i dostrzec słabe narządy człowieka, w które powinno się celować.

— Dzisiaj pobawicie się z trującymi roślinami, które można podać człowiekowi do ust i sprawdzić, jak zachowają się ich poszczególne narządy. Dobierzecie się w pary i pod mikroskopem zbadacie zabójczość tych roślin, po czym napiszecie o nich chwytający za serce referat na ocenę.

The fight of our livesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz