☠️ Lekcja ☠️

32 1 0
                                    

        Uczenie kogoś, kto nie ma pojęcia, jak działają podstawy konkretnego przedmiotu nie jest łatwe. Tłumaczenie setki tysiące razy tego samego też nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy. Ale dałem słowo, więc z trudem ciągnąłem naukę chemii razem ze Strucker, która była krytyczna w każdym znaczeniu tego słowo. Nie znała podstaw, od których zaczyna się dosłownie wszystko. Nie wiedziała, co alkiny, alkany i alkeny. Pierwszy raz o nich słyszała, co było dla mnie nie wyrażonym w słowach szokiem. Skąd ona do diabli się urwała, że nie znała tak banalnych rzeczy. Co było mówić o kolejnych spotkaniach i lekcjach, kiedy ona nie umiała kompletnie nic.

Siedziałem załamany jej losem i przyszłością chemiczną, której zdecydowanie nie posiadała. Na początku zabawa w korepetytora była śmieszna, bo mogłem oderwać się od rzeczywistości i pośmiać ze Strucker, gdy ona wkurzała się w niebogłosy i próbowała kilka razy rzucić we mnie książką, ale za każdym razem byłem od niej szybszy wyrywając ją z jej rąk.

Rozróżnianie wszelkich substancji chemicznych też jej nie szło. W zasadzie to nie szło jej nic. Więcej byłem w stanie wymienić tego co udało jej się zrozumieć, a było to okrągłe nic. Zero przez ostatnie dwie godziny spędzone nad podręcznikiem. I mogłem ją olać, rzucić wszystko w cholerę i mieć gdzieś, to czy zda. Dla mnie nie miało to większego znaczenia. Za to ona usilnie starała się zrozumieć choć część słów, które wypowiadałem w jej stronę. Lecz próby zrozumienia sensu chemii nie udawały się jej w żaden możliwy sposób. Jej to zwyczajnie nie wychodziło. I może dlatego widząc jej zawziętość i chęć pojęcia tego przedmiotu zdecydowałem się zostać i dalej w to brnąć, pomimo ogromnego zmęczenia.

— Jesteś beznadziejna — odezwałem się w końcu, gdy dziewczyna dalej nie odróżniała alkenów od alkanów. To nie było trudne...

— Zdążyłam zauważyć — prychnęła pod nosem zamazując następne źle zrobione zadanie. W takim tempie wymaże wszystkie pióra jakie posiada razem z zawartością zeszytu, który wyglądał katastrofalnie po jej mazgojach wyrażających wściekłość — Nie zdam... Nie zdam i będę kiblować... — dodała łamiącym się głosem.

Zależało jej na zrozumieniu chemii. Widziałem to za każdym razem, gdy myślała, jak zrobieniem zadania, które jej wymyślałem. Główkowała przypominając sobie o czym jej opowiadałem. Odwzorowuje w głowie niemal wszystkie moje słowa, które wypowiedziałem, ale nie pomagało. Nie wszystko jest dla ludzi i Strucker była tego idealnym przykładem.

— Jest duża szansa, że właśnie tak będzie, ale powiedzmy, że dam ci pięć procent szans na powodzenie. To od ciebie zależy, jakie je wykorzystasz — stwierdziłem. Nie jestem typem człowieka, który kłamie, więc wypadało powiedzieć jej prawdą i uświadomić, że musi przygotować się na najgorsze.

— Chemia nigdy nie była moją mocną stroną — odparła zamykając podręcznik, wręcz przy nim płacząc.

— Widzę.

Zerknąłem na zegar wiszący na pobliskiej ścianie, który wskazywał dwudziestą trzecią. Siedzieliśmy tu sześć godzin i nie mam pojęcia, kiedy ten czas zleciał. Mogłem teraz spać smacznie w łóżku nie przejmując się niczym, a siedziałem w bibliotece z prawie płaczącą Strucker, która ubolewała nad swoim losem.

— Wychodzisz? — zapytała tak nagle znikąd.

— Przeszła mi taka myśl przez chwilę, ale równie szybko przeminęła. Więc odpowiadając na twoje pytanie zostaje.

Dziewczyna posłała mi szczery uśmiech wyrażający podziękowanie i wdzięczność, że jej pomagam. Sam do końca nie miałem pojęcia, czemu to robię. Nie musiałem jej niańczyć, ani jej pomagać, a jednak to robiłem. Zerknąłem na nią kątem oka niemal dostrzegając ten sam szczery uśmiech goszczący na jej twarzy. Cieszyła się, że tu jestem. Mnie za szczególnie jej obecność też nie przeszkadzała.

The fight of our livesWhere stories live. Discover now