☠️ Nóż Athame ☠️

90 13 0
                                    


Schi postawił nam warunek. Mogliśmy wyjeżdżać o każdej porze w sprawie rozwiązania zagadki, ale musieliśmy utrzymywać dobre stopnie i nie zaniedbywać się w nauce. Powiedział, że nam ufa.

Poszliśmy na dwie pierwsze lekcje, żeby posłuchać, co będziemy zdawać na egzaminie sztuk walki. Nic trudnego. Wszystko co potrafię zrobić lepiej, niż inni. Nawet nie będę musiał się uczyć.

Zebrałem więc wszystkich przy starej wierzbie niedaleko szkoły, aby obgadać plan, który zrodził mi się w głowie dwa dni temu.

— Szczurka wymiękła? — zapytał John podśmiewując ironią słyszalną w jego głosie. Zmienił fryzurę. Jeszcze trzy dni temu jego bujne afro przeszkadzało innym na lekcjach, a dzisiaj stoi w bokserskich mini warkoczykach.

— Chcielibyście, ale nie zamierzam jeszcze odchodzić — stwierdziła stając obok mnie. Nie przespała całej nocy, bo oczy miała spuchnięte i co chwile ziewała. Pewnie zabalowała z tymi swoimi szczurami i zapomniała, że powinna zjawić się na czas. Choć jest tutaj tyle czasu dalej nie przyswoiła zasada obowiązujących w tym miejscu.

— Plan brzmi — zacząłem, aby przerwać wszelakie rozmowy — Połowa jedzie do sklepu z antykami Ernecków, a reszta wybiera się do kostnicy, w celu poszukania jakiś śladów, albo nawet wskazówek, które poprowadzą nas dalej. Nie muszę wam przypominać. Każdy wie o co toczy się walka — skończyłem.

— Luz, ale my z Johnem nie jedziemy ze szczurką. Nie chcemy zarazić się wścieklizną — wysyczał Intes patrząc wprost na Strucker. Ona niewzruszona zaczepkami czekała, aż się odezwę. Nie szukała w nas przyjaciół i dobrze, bo jedną z nas by nie została.

— My z Lu pojedziemy z wami do sklepu, a reszta odwiedzi kostnicę — powiedziałem i wszyscy przytaknęli z wyjątkiem Strucker, która prawie drzemała w swoim świecie — A ty Shelly przejmujesz dowodzenie w tamtej grupie. Nie schrzańce tego. Liczę na owocne łowy.

Nikt się więcej nie odezwał. Wsiedliśmy do aut i ruszyliśmy w trasę gotowi na spotkanie z przeznaczeniem. Nie znosiłem Intesa, on do mnie sympatią też nie pałał, ale gdy przychodziła pora na misję zwykle tworzyliśmy drużynę. Wykonywał moje polecenia, a gdy ja musiałem wykonywać jego też to robiłem. Czasem zaprzestaje się toczyć bitwę, aby stoczyć całą wojnę i wygrać. Potem można wrócić do starych nawyków.

W radiu leciała stara playlista z dawnych lat. Znalazłem ją kiedyś w szafie w gabinecie ojca, gdy miałem z osiem lat. Zatrzymałem ją, bo ojciec nie słuchał tego typu muzyki. Rozumiem czemu jej nie słuchał. Brzmiała demonicznie i została stworzona przez zespoły, które nie ukazywały swoich twarzy. Byli anonimowi. Raz mama wspomniała, że to cenna pamiątka po mojej przodkini, która już dawno umarła, ale zawsze pozostanie w mojej pamięci, bo oni to wymazali dla siebie, aby skupić się na celach ważniejszych.

Do tej pory nie dowiedziałem się kim była osoba do której należała ta płyta. Na pewno była stara i to bardzo, ale muzyka w niej puszczana była oazą dla moich uszu i oczu, bo mógłbym przy niej zasnąć i czuć się, jakbym spał na księżycu.

☠️☠️☠️

Właśnie staliśmy przed wielkim sklepem "Opportunity or death". Z opowiadań Ernecka wyglądał nieco starzej, niż się spodziewałem. Miał sporo lat, ale nie na tyle, by drzwi trzymały się ledwo w zawiasach. Stał w ponurym miejscu, ale dzięki temu odrzucał od siebie zwykłych ludzi co dawało więcej bezpieczeństwa w prowadzeniu go. Na pewno nie byłoby to miejsce, które bym odwiedził nawet ze względu na mroczną dekorację.

The fight of our livesWhere stories live. Discover now