☠️ Szczurka ☠️

73 3 0
                                    


Wszedłem z nią do środka zamykając drzwi na klucz, gdyby przyszło do głowy jej uciekać. Raczej za daleko by nie uciekła patrząc na jej obeznanie terenu i stan, w jakim była. Było z nią po prostu źle. Od razu obrałem kierunek łazienki i tam posadziłem ją na stołku. Czekałem, aż zacznie się wydzierać, błagać o pomoc, ruszy we mnie z pięściami, ale nic z tych rzeczy się nie wydarzyło.

Strucker siedziała patrząc na swoje odbicie w lustrze, a potem się rozbeczała.

Serio...

Co jest z nią nie tak.

— No i czemu beczysz? — zapytałem oczekując sensownej odpowiedzi, bo miałem dość tego dnia. Wydarzyło się zbyt dużo, abym mógł myśleć trzeźwo, a co dopiero pocieszał szczurkę, która beczała i nie było z nią żadnego kontaktu. 

— Odezwiesz się, czy będziesz mnie specjalnie ignorowała?

— Jestem zmęczona. To moja wina i przeze mnie ty...

Przerwałem jej bo nie miałem ochoty słuchać gadania, które sprowadzało się do sytuacji, w której zabiłem Elenę.

— Było. Minęło. Nie ma co tego roztrząsać. Stało się i się nie odstanie — stwierdziłem. Powoli zaczynał wracać stary Marcus dla którego takie sytuacje były kolejnym dniem z życia. Zabijanie było częścią mojego życia. Pozbawianie ludzi życia było kolejną umiejętnością, w której byłem znakomity. Zaś dla blondynki siedzącej naprzeciwko mnie było torturą, przerażającym wydarzeniem, którego doświadczyła, dlatego nasze obiekcje na temat tej nocy było tak bardzo od siebie odmienne. 

Popatrzyła na mnie zmęczonymi oczami, ale nie odezwała się. Po prostu wgapiała się we mnie, jak w obrazek. Jakbym była posągiem, który ogląda się w muzeum i się nim zachwyca. W zasadzie tak właśnie wyglądałem. Byłem niebywale przystojny. Rysy na mojej twarzy były idealnie rozmieszczone, symetria twarzy była tak idealna, jak tych rzeźb stworzonych przez wybitnych artystów. Oczy wypełnione szarością i mroczną tajemnicą, której do końca nie znał nikt. Wzrok, którym paraliżowałem jednostki, które mnie znały. W końcu nie wszyscy są wybitnie uzdolnieni i wykorzystują tu przy każdej możliwej okazji. A ja uwielbiałem to robić. Mieć władzę, szacunek i patrzeć, jak strach i lęk stopniowo rozdziera ciała moich ofiar. Lubiłem to. Zabijanie było ucieczką od niepotrzebnych myśli. Bezpieczną przystoją, w której mogłem się skryć i pobyć sam ze sobą. A Strucker? Wciąż wlepiała we mnie wzrok jak zahipnotyzowana. Skąd to wiem? Bo sam robiłem dokładnie to samo kolejny raz, co doprowadzało mnie do szału. Ale nie potrafiłem walczyć ze swoim wzrokiem, który błądził po rozciętej twarzy Strucker.

To było dziwne...

Gdy wróciły do mnie właściwie myśli od razu przerwałem tą walkę na spojrzenia i sięgnąłem po apteczkę mieszczącą się w szufladzie. Zacząłem od opatrywania jej rozciętego policzka dokładnie w tym samym miejscu co wtedy, gdy siedziała w tej łazience pierwszy raz. Tamtym razem też zawiniła Elena i to właśnie przez nią miałem dziwne spotkanie ze Strucker. Tym razem czułem się inaczej. Było jakoś... milej.

Strucker nie kryła się z wpatrywaniem we mnie. W lustrze widziałem, że ciągle na mnie patrzy nie robiąc sobie z tego nic. Gdy skończyłem z policzkiem wziąłem się za przemycie jej dłoni, które nie ucierpiały zbyt bardzo. Podejrzewam, że gorzej było z plecami, gdy szarpała się z Eleną. Po rozdartym fragmencie tylnej strony sukienki byłem prawie pewien, że o coś zahaczyła, albo to sprawka Eleny i jej noża.

— Ściągaj — powiedziałem, a dziewczyna wlepiła we mnie wzrok jeszcze bardziej. Czekałem, aż to zrobi, ale ona znowu się nie odezwała, więc powtórzyłem.

The fight of our livesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz