Wigilijny wieczór zawsze był magiczny, w szczególności dla mugoli, którzy mogli uszczypnąć odrobinę magii dla siebie. Noc radości, wesołych śpiewów i spędzania czasu z rodziną, raz poraz przerywana była krzykiem kobiety. Pełnym bólu, przerażającym krzykiem rodzącej kobiety.
- Nie mogę... - szeptała, a po policzkach płynęły jej łzy. - Naprawdę nie dam rady, Sev...
Klęczący obok rudowłosej kobiety mężczyzna ubrany na czarno, z długim, szpiczastym nosem, starał jej się za wszelką cenę dodawać otuchy. Poród był trudny i zdecydowanie za bardzo się przeciągał. Przysunął do ust kobiety puchar z jakimś naparem, jednak kobieta się od niego odsunęła z obrzydzeniem.
- Saro, musisz to wypić, Doda Ci siły. Jeśli się poddasz, umrzecie oboje.
Kobieta dała wlać sobie do ust kilka kropel płynu, po czym wykrzywiła twarz w pełnym bólu grymasie, a głośny krzyk oznajmił następny, silny skurcz.
Severus Snape nie mógł patrzeć, jak jego ukochana siostra cierpi. Jak umiera. Nie mógł jednak nic zrobić. Z medycznego punktu widzenia wszystko było w porządku. Jednak z jakiegoś powodu, zaczęła tracić siłę i wolę życia.- Świetnie Ci idzie, Saro - zachęcił ją. - Jeszcze raz, jeszcze jeden wysiłek i będzie po wszystkim.
Kobieta dyszała ciężko, była u kresu swoich sił, jednak udało jej się zdobyć jeszcze odrobinę woli. Zaparła się z całych swoich możliwości i krzyknęła.
Kilka krótkich chwil później mroczną i mało urokliwą betlejemkę Severusa wypełnił głośny, pretensjonalny płacz noworodka. Mężczyzna pochylił się, by oporządzić dziecko, podczas gdy jego siostra opadła na poduszki.
- To dziewczynka - oznajmił. - Masz śliczną córeczkę.
Dziecko zostało owinięte w kolorowe prześcieradło i położone na piersiach młodej kobiety. Gdy tylko usłyszało znajome bicie serca, natychmiast się uspokoiło.
Sara uniosła głowę, by przyjrzeć się dziewczynce. Ruda szczecinka, mały nosek i podbródek sprawiały, że była bardzo podobna do matki. Tylko oczy miała zielone.
- Zobacz, jaka ona jest do niego podobna - szepnęła tuląc dziecko do siebie.
- Saro, proszę Cię, nic nie mów. Odpoczywaj.
Po jej policzkach popłynęły łzy.
- W nim jest dobro, ja to wiem. Severusie, on jest dobrym człowiekiem.
Severus nic nie odpowiedział. Głos utknął mu w gardle.
- Severusie, obiecaj mi coś... - oddech kobiety stawał się coraz krótszy i płytszy. - Muszę wiedzieć, zanim odejdę...
- Saro, błagam Cię... - poczuł, jak po policzku spłynęła mu samotna łza.
- Zaopiekuj się moją córką. Ona ma tylko Ciebie. Obiecaj, że nigdy nic jej się nie stanie. Obiecaj, że moja Eileen wyrośnie na mądrą i piękną kobietę.
Patrzyła na niego wyczekująco, wręcz błagalnie. Czuł się taki bezradny. I samotny. Spojrzał na małe zawiniątko w rękach siostry.
- Przyrzekam Ci, Saro. Przyrzekam na wszystko, co jest mi drogie.
Kobieta uśmiechnęła się słabo, po czymwzięła jeszcze kilka krótkich oddechów.
A potem zamknęła oczy.
W betlejemce ponownie rozległ się płacz noworodka. Mężczyzna wyplątał zawiniątko z dłoni siostry i przytulił je do siebie.
- Wygląda na to, że zostaliśmy tylko my dwoje, Eileen. Mamy tylko siebie.
Dziewczynka wtuliła się w niego, ale serce pod czarną szatą nie biło tak, jak pamiętało, więc znów zaczęło cichutko kwilić.
- Spoczywaj w pokoju, Siostrzyczko. Zaopiekuje się Twoją małą córeczką. Eileen Sarą Riddle.
![](https://img.wattpad.com/cover/84626600-288-k733935.jpg)
YOU ARE READING
Eileen: Dziedzictwo
FanfictionJak wigilijne niebo krzykiem dziecięcia tak serce rozdarte od chwili poczęcia. wybrać swą drogę to niełatwa sprawa zwłaszcza gdy do wyboru żadnego nie masz prawa. Dziecko które przecież nigdy żyć nie miało, jednak to życie tak bardzo pokochało. Aby...