Czternaście: Ja i Malfoy??

2.2K 131 62
                                    

Zegar na wieży wybijał północ. Biegłam wąskimi uliczkami na tyle, na ile pozwalało mi grzaskie błoto. Byłam przemoczona do suchej nitki, bo deszcz lał się z nieba strumieniami, ale w ogóle nie zwracałam na to uwagi.

Wreszcie znalazłam się przy znajomej betlejemce, a w małym, nieco zadymionym okienku odbijał się blask kominka. Wiedziałam, że wujek Severus swoim zwyczajem czyta Proroka Wieczornego.

Zapukałam do starych, drewnianych drzwi z których płatami odchodziła farba. Pojawił się jakiś kształt który wreszcie otworzył mi drzwi.

Wparowałam do środka prawie przewracając niskiego, krępego człowieczka, który czasami służył Snape'owi. Glizdogon.

- Czemu mi nie powiedziałeś, że tak to działa? - miałam pełno pretensji i wyrzutów do całego świata o to, że znowu poczułam się okłamana. I oszukana.

Snape powoli wychylił się zza gazety.

- Nie wiem o czym mówisz - powiedział.

- Nie rób ze mnie wariatki! Dobrze wiem, że cała sprawa jest Ci wiadoma.

Po policzkach zaczęły spływać mi łzy, które szybko mieszały się z kroplami deszczu.

- Musisz zrozumieć, że tak to po prostu działa. Między innymi dlatego trafiłaś do niego. Pomyśl, gdybym Ci o tym opowiadał, uwierzyłabyś mi?

Ostatnie tygodnie pod protekcją Czarnego Pana były trudne. Działo się tyle rzeczy, których po prostu nie umiałam zaakceptować, byłam świadkiem tylu różnych strasznych wydarzeń, których nigdy nie chciałabym widzieć. No i nagorsza rzecz. Draco Malfoy klęczący w kałuży własnej krwii, a nad nim Czarny Pan.

I wilkołak z zakrwawionymi kłami.

- Nie, nie uwierzyłabym. - powiedziałam napastliwie. - Ale dlaczego on? Przecież on nic nie zrobił, on nawet nie jest Śmierciożercą!!

Severus patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Machnął różdżką,  a ogień w kominku wystrzelił do góry.

- Usiądź bliżej. Cała się trzęsiesz.

Jego słowa do mnie nie docierały. Nadal miałam ten przerażający obraz przed sobą.

- On już będzie taki przez całe życie, przecież nie można tak po prostu przestać nim być! Sam przecież wiesz, opowiadałeś nam o tym w drugiej klasie!

- Nie powinno Cię tu być - powiedział. - Czarny Pan się wścieknie, jeśli się dowie.

Czarny Pan nawet nie wiedział, że opuściłam jego kryjówkę bez jego wiedzy i tu musiałam się z Severusem zgodzić. Będzie bardzo zły jak zauważy, że się wymknęłam.

- Pomóż mu, wujku - powiedziałam niemal błagalnie, a kolejny potok łez zalał moją twarz. - Wiem, że umiesz! To dla Ciebie żaden problem!

Milczał.

- Dobrze więc - warknęłam z nienawiścią w głosie, po czym wbiegłam bardziej wgłąb domu. Znajdowało się tam wejście do piwnicy, gdzie Severus w trakcie wakacji warzył eliksiry.

Wbiegłam tam od razu i zaczęłam przeszukiwać buteleczki i słoiczki ze składnikami. Severus wszedł za mną i położył dłonie na moich ramionach, ale odepchnęłam go ze wstrętem.

- Na litość boską, dziecko, co ty robisz? - zapytał, kiedy upuściłam jeden ze słoiczków, a małe, połyskujące oczy ważki rozsypały się po podłodze.

- To, czego Ty nie chcesz zrobić. Próbuję go ratować!!

Znałam właściwości konkretnych składników, ale to wcale nie oznaczało, że umiałam je odpowiednio wykorzystać. Nie mogłam jednak stać bezczynnie, a tym bardziej dać się spławić wujkowi.

Eileen: DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz