Szesnaście: Jak ja Cię nie znoszę, Malfoy.

2K 130 53
                                    

- Gdzieś Ty był?? - zapytałam pretensjonalnie Draco Malfoy'a, który przyszedł na kolację znacznie spóźniony. Usiadł blisko mnie i napił się soku z dyni. - Wiedziałeś że Blaise całował się z Pansy?? Wiedziałeś, że Severus będzie uczył nas obrony przed czarną magią? - złapałam się za głowę, bo wszystko to, co się działo było dla mnie niczym olbrzymia niedorzeczność.

- Mówiłem Ci w pociągu, że Blaise prowadza się z Pansy, nie rób z tego takiej sensacji.

- Przecież oni się nie znoszą! - zawołałam. - Przecież Pansy durzy się w Tobie! A Blaise we mnie!

- Kto się czubi ten się lubi - skomentował i dolał sobie soku.

Zmierzyłam go czujnym spojrzeniem swoich zielonych oczu, po czym przysunęłam do siebie talerz ze smażonym bekonem.

- A niech się do siebie nawet przykleja! - prychnęłam. - Ale że Snape?? Jak on mi mógł w ogóle nawet o tym nie wspomnieć? - pacnęłam się w czoło - Chyba dużo rzeczy mnie ominęło przez te wakacje - skwitowałam.

- Co za różnica, kto nas uczy, Riddle? Grunt, że nie ma już tej różowej Landryny...

- Jeszcze trzy miesiące temu biegałeś za nią z różową odznaką.

- Od tego czasu wiele się zmieniło - skwitował.

- Jasne - prychnęłam. - Malfoy zmienny jak zawsze. Chcesz bekonu? - spytałam przysuwając talerz bliżej niego.

- Nie, dzięki. Wolałbym coś bardziej...

- Krwistego?

- Słodkiego. Słodkiego, Riddle. Skąd ten pomysł w ogóle?

Wzruszyłam ramionami i dołożyłam sobie bekonu.

Żułam w milczeniu bekon rozglądając się po Wielkiej Sali. Uczniowie unikali mojego wzroku, spojrzenia... Nawet przy stole Ślizgonów zrobiło się jakoś luźniej. Draco od wieczora, w którym się pobili nie rozmawiał z Zabinim, a sam chłopak wolał teraz towarzystwo swojej nowej dziewczyny.

Ślizgoni nie wiedzieli tak naprawdę jak się zachować. Większość z nich to dzieci i wnukowie śmierciożerców. Wiedzieli z grubsza o tym, co się działo latem, ale oficjalnie nikt nic nie wiedział, a żadne z nich się nie afiszowało z tym, kim jest i jaką ma rodzinę.

Wyglądało na to, że zostałam tylko ja i Malfoy. Ten sam Malfoy z którym nie mogłam wytrzymać dłużej niż kilku godzin. Co prawda zmienił się fizycznie, wydawał się wyższy, jakby zmężniał i wyprzystojniał, ale mimo kilku nowych nawyków był tym samym irytującym, pewnym siebie, wrednym, denerwującym i złośliwym Malfoy'em.

Nagle mój wzrok przykuł Potter zmierzający do swojego stołu. Miał zakrwawioną szatę, a z nosa buchała mu krew.

- Proszę, proszę, proszę - zmrużyłam oczy i śledziłam każdy ruch Pottera - Nasze cudowne dziecko znowu wpakowało się w jakieś tarapaty?

- Należało mu się - powiedział. - Za mojego ojca. Chętnie złamię mu ten nos poraz drugi.

- Bardzo pan niegrzeczny, panie Malfoy - powiedziałam z udawanym oburzeniem - druga bójka w ciągu roku!

- Należało mu się - powtórzył z naciskiem.

- Okej, okej - powiedziałam i poprawiłam włosy, które opadały mi na twarz.

- Riddle, przestań trząść tym łbem, Twoje kłaki są dosłownie wszędzie!

Spojrzałam w kierunku głosu. I kto nad nami stał?

Eileen: DziedzictwoWhere stories live. Discover now