- Gdzieś Ty był?? - zapytałam pretensjonalnie Draco Malfoy'a, który przyszedł na kolację znacznie spóźniony. Usiadł blisko mnie i napił się soku z dyni. - Wiedziałeś że Blaise całował się z Pansy?? Wiedziałeś, że Severus będzie uczył nas obrony przed czarną magią? - złapałam się za głowę, bo wszystko to, co się działo było dla mnie niczym olbrzymia niedorzeczność.
- Mówiłem Ci w pociągu, że Blaise prowadza się z Pansy, nie rób z tego takiej sensacji.
- Przecież oni się nie znoszą! - zawołałam. - Przecież Pansy durzy się w Tobie! A Blaise we mnie!
- Kto się czubi ten się lubi - skomentował i dolał sobie soku.
Zmierzyłam go czujnym spojrzeniem swoich zielonych oczu, po czym przysunęłam do siebie talerz ze smażonym bekonem.
- A niech się do siebie nawet przykleja! - prychnęłam. - Ale że Snape?? Jak on mi mógł w ogóle nawet o tym nie wspomnieć? - pacnęłam się w czoło - Chyba dużo rzeczy mnie ominęło przez te wakacje - skwitowałam.
- Co za różnica, kto nas uczy, Riddle? Grunt, że nie ma już tej różowej Landryny...
- Jeszcze trzy miesiące temu biegałeś za nią z różową odznaką.
- Od tego czasu wiele się zmieniło - skwitował.
- Jasne - prychnęłam. - Malfoy zmienny jak zawsze. Chcesz bekonu? - spytałam przysuwając talerz bliżej niego.
- Nie, dzięki. Wolałbym coś bardziej...
- Krwistego?
- Słodkiego. Słodkiego, Riddle. Skąd ten pomysł w ogóle?
Wzruszyłam ramionami i dołożyłam sobie bekonu.
Żułam w milczeniu bekon rozglądając się po Wielkiej Sali. Uczniowie unikali mojego wzroku, spojrzenia... Nawet przy stole Ślizgonów zrobiło się jakoś luźniej. Draco od wieczora, w którym się pobili nie rozmawiał z Zabinim, a sam chłopak wolał teraz towarzystwo swojej nowej dziewczyny.
Ślizgoni nie wiedzieli tak naprawdę jak się zachować. Większość z nich to dzieci i wnukowie śmierciożerców. Wiedzieli z grubsza o tym, co się działo latem, ale oficjalnie nikt nic nie wiedział, a żadne z nich się nie afiszowało z tym, kim jest i jaką ma rodzinę.
Wyglądało na to, że zostałam tylko ja i Malfoy. Ten sam Malfoy z którym nie mogłam wytrzymać dłużej niż kilku godzin. Co prawda zmienił się fizycznie, wydawał się wyższy, jakby zmężniał i wyprzystojniał, ale mimo kilku nowych nawyków był tym samym irytującym, pewnym siebie, wrednym, denerwującym i złośliwym Malfoy'em.
Nagle mój wzrok przykuł Potter zmierzający do swojego stołu. Miał zakrwawioną szatę, a z nosa buchała mu krew.
- Proszę, proszę, proszę - zmrużyłam oczy i śledziłam każdy ruch Pottera - Nasze cudowne dziecko znowu wpakowało się w jakieś tarapaty?
- Należało mu się - powiedział. - Za mojego ojca. Chętnie złamię mu ten nos poraz drugi.
- Bardzo pan niegrzeczny, panie Malfoy - powiedziałam z udawanym oburzeniem - druga bójka w ciągu roku!
- Należało mu się - powtórzył z naciskiem.
- Okej, okej - powiedziałam i poprawiłam włosy, które opadały mi na twarz.
- Riddle, przestań trząść tym łbem, Twoje kłaki są dosłownie wszędzie!
Spojrzałam w kierunku głosu. I kto nad nami stał?
YOU ARE READING
Eileen: Dziedzictwo
FanfictionJak wigilijne niebo krzykiem dziecięcia tak serce rozdarte od chwili poczęcia. wybrać swą drogę to niełatwa sprawa zwłaszcza gdy do wyboru żadnego nie masz prawa. Dziecko które przecież nigdy żyć nie miało, jednak to życie tak bardzo pokochało. Aby...