Czterdzieści Osiem: Ja zrozumiem, jeśli odejdziesz.

1.3K 81 13
                                    

W wigilijny poranek obudziło mnie ostre słońce wdzierające się do pokoju gościnnego przez zasłony. Przetarłam leniwie oczy, przeciągnęłam się, a potem przekręciłam na drugi bok. Leżący obok mnie Draco smacznie spał. Narcyza nafaszerowała go potężną dawką Eliksiru Uśmierzajacego Ból, ale zasnął dopiero nad ranem, kiedy matka przyniosła mu Eliksir Słodkiego Snu.

Mimo iż oboje z Lucjuszem uważali, że to nie jest najlepszy pomysł, chciałam przy nim zostać i być przy nim, kiedy się obudzi. Był podrapany, chociaż Narcyza zasklepiła głębsze skaleczenia. We włosach miał jeszcze fragmenty igliwia, a pojedyńcze kosmyki oklejone były błotem.

Przesunęłam się bliżej śpiącego chłopaka, lubiłam czuć go obok siebie. Powiercił się przez chwilę, wymamrotał coś pod nosem, by po chwili znowu smacznie spać. Uśmiechnęłam się. Był taki spokojny, kiedy spał. Nie wiem jak skończy się ta wojna, ale chciałabym codziennie budzić się obok niego.

Z zamyślenia wyrwał mnie dziwny dźwięk dochodzący gdzieś z domu. Stukot końskich kopyt o marmurową posadzkę. Śni mi się to? Chociaż nie. Kiedy byłam w letargu po torturach Czarnego Pana, również słyszałam końskie kopyta. Czy to możliwe, że w Malfoy Manor ponownie pojawił się Dorian?

Ześlizgnęłam się z pościeli i poczłapałam boso do hallu, żeby zobaczyć, co tak naprawdę się dzieje. Zobaczyłam olbrzymiego centaura. Jego sierść była czarna i błyszczała pięknie, podobnie jak nieco dłuższe, czarne oczy. Miał piękną twarz i umięśniony, silny tors. Raz po raz zarzucał niecierpliwie ogonem. Czytałam wiele o centaurach, widziałam wiele zdjęć i rycin przedstawiających te mityczne stworzenia, ale nigdy nie sądziłam, że są tak olbrzymie, tak młode... I tak przystojne.

- Dorian? - zapytałam. Centaur zastukał kopytami i odwrócił się w moim kierunku z szerokim uśmiechem odsłaniającym białe, równe zęby.

- Eileen, gwiazdeczko, jak cudownie widzieć Cię na chodzie! - powiedział szeroko rozkładając ręce. Poczułam się nieco niezręcznie, bo nie bardzo wiedziałam, jak zachować się w obecności istoty, która mogłaby mnie zabić jednym uderzeniem kopyta. - Jak noga?

- Jakoś - powiedziałam. Miałam na sobie krótkie spodenki więc dokładnie można było zobaczyć ślady, jakie zostawiły po sobie zaklęcia Czarnego Pana. - Dziękuję Ci, że pozbierałeś mnie do kupy.

- Drobiazg - powiedział gładząc włosy dłońmi. - Szczerze zdziwiłem się widząc do kogo mnie wezwali Malfoyowie. Musisz być dla nich bardzo wazna. Albo bardzo Ci ufają.

- Powiedzmy, że jedno i drugie - powiedziałam. - Chcę tylko, żebyś pamiętał, że mam wobec Ciebie dług wdzięczności. Nie zapomnę tego, co dla mnie zrobiłeś.

Dorian pokłonił się na tyle na ile pozwalały mu na to jego gabaryty.

- Gdzie jest Narcyza? Chciałbym z nią pomówić. Chciała, żebym obejrzał jej syna.

- Wydaje mi się, że jeszcze śpi, podobnie jak Draco. Mieliśmy wszyscy ciężką noc.

- Słyszałem coś o wilkołaku? - przytaknęłam - Oooo, rany zadane przez wilkołaka długo się goją i mają tendencję do otwierania.

- Nie wiem ile powiedziała Ci Narcyza, ale sprawy mają się trochę inaczej - powiedziałam.

- Młody panicz Malfoy miał jakieś problemy związane z niechcianą przemianą w groźne, krwiożercze zwierzę? - Dorian jak na centaura przystało, był bardzo bystry i domyślny. - Nigdy nie zajmowałem się wilkołakiem, zwykle czekaliśmy, aż sam zdechnie.

Eileen: DziedzictwoWhere stories live. Discover now