Dla cxtieash 😘😘💞
Czarny Pan był wściekły, ale tym razem oberwało się Bellatrix. Więźniowie uciekli. Uciekł Potter razem z mieczem Godryka. Eileen siedziała skulona w pokoju Draco i cichutko błagała w duchu wszystkie bóstwa, o których kiedykolwiek czytała, byleby tylko Czarny Pan tu nie przyszedł i poraz kolejny nie wyładował na niej swojej złości.
Całe szczęście, w Malfoy Manor zrobiło się cicho, co świadczyło o tym, że Czarny Pan sobie poszedł. Kiedy Draco wszedł do pokoju, przerażona od razu rzuciłam mu się na szyję. Drżałam.
- Ciiiii - szepnął. - Już dobrze, malutka.
- Co powiedział? - zapytałam, kiedy już się trochę uspokoiłam.
- Właściwie to wyładował swoją złość na ciotce, ale nie zabił jej, bo uznał, że jeszcze mu się przyda. I... Muszę wrócić do Hogwartu. Jeszcze dzisiaj.
- A ja? Mówił coś o mnie?
- O Tobie? Tylko tyle, że cieszy się, że nie musi na Ciebie patrzeć.
- Jadę z Tobą - powiedziałam dziarsko.
- Eileen, nie jestem pewny, czy to jest dobry pomysł. Nie jesteś jeszcze w pełni zdrowa.
- I już nie będę, Draco. Dobrze wiesz, że Dorian zrobił wszystko, co mógł. Nie pozwolę, żebyś pojechał tam sam. Nie zostawię Cię.
- Wiem, że kłótnia z Tobą nic nie da - powiedział. - I wiem, że mimo iż tego nie pochwalam, pójdziesz ze mną. Może to i lepiej. Przynajmniej będę o Ciebie spokojniejszy.
Mocno mnie do siebie przytulił. Chociaż nie dał tego po sobie poznać, wiedziałam, że panicznie bał się tego, co nas czeka. Bał się tego, co stanie się w Hogwarcie, a było to nie uniknione.
- Kocham Cię - szepnęłam.
- Ja Ciebie też kocham, mała - powiedział. Dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, po czym wspięłam się na palce, a Draco przyciągnął mnie do siebie, a nasze usta zwarły się w namiętnym pocałunku, którego oboje byliśmy spragnieni.
Drzwi uchyliły się i do sypialni zajrzał Lucjusz.
- Draco, za godzinę Severus udostępni swój kominek, będziesz mógł się przenieść bezpośrednio do jego gabinetu.
- Będę potrzebowała różdżki - przyznałam. Od dnia, w którym obudziłam się na ławce w parku, nie miałam żadnej różdżki i to był najwyższy czas żeby sprawić sobie nową.
- Porozmawiaj ze Scabiorem. Zawsze ma przy sobie kilka skonfiskowanych różdżek.
- Jest tu jeszcze? - zapytałam.
- W kuchni, Narcyza zszywa mu czoło.
Poszłam we wskazanym kierunku. W hallu minęłam Bellatrix. Siedziała skulona na schodach i wyglądała jak półtora nieszczęścia. Jakoś nie było mi jej żal.
Scabior siedział na krześle, a Narcyza pochylała się nad nim.
- I co?
- Nic mu nie będzie. To tylko rozcięta skóra, nie powinno być nawet większego śladu.
Kobieta założyła opatrunek, po czym posprzatała pozakrwawiane waciki.
- Scabior, mam do Ciebie prośbę - powiedziałam.
YOU ARE READING
Eileen: Dziedzictwo
FanfictionJak wigilijne niebo krzykiem dziecięcia tak serce rozdarte od chwili poczęcia. wybrać swą drogę to niełatwa sprawa zwłaszcza gdy do wyboru żadnego nie masz prawa. Dziecko które przecież nigdy żyć nie miało, jednak to życie tak bardzo pokochało. Aby...